- Nowy rok dobrze się zaczyna, inflacja spadła i to znacząco. Znacząco mniej niż oczekiwania rynkowe. W naszych przewidywaniach bezpośrednio przed ogłoszeniem tego wyniku nie będę mówił, ale nasze są zawsze bliższe, ale jeśli chcemy coś powiedzieć publicznie, to musimy mieć twarde dane. Bardzo się z tego cieszymy - powiedział na wstępnie Adam Glapiński.
- Oczywiście to jest długa droga, kiedy inflacja dojdzie do poziomu akceptowalnego, czyli zmieści się w naszym celu inflacyjnym - dodał.
- W Polsce nic szczególnego się nie dzieje. Idziemy razem z całym światem. Wchodzimy na szczyt wierzchołka inflacji i razem z tymi wszystkimi krajami będziemy z tego szczytu schodzić. Ponieważ są to kraje cywilizowane, demokratyczne, to ten spadek inflacji nie będzie gwałtowny i nagły tak jak by to był jakiś hipotetyczny kraj w wolnorynkowej gospodarce XIX wieku, gdy ludzie masowo tracą pracę, ludzie tracą domy, inflacja spada, bo popyt rażąco maleje. Tego nie ma od dawna i mam nadzieję, że nigdy nie będzie - powiedział Adam Glapiński.
Co dalej ze stopami procentowymi
Adam Glapiński odniósł się również do prognoz dotyczących ewentualnej obniżki stóp procentowych. - Natychmiast, kiedy będzie to możliwe, te stopy procentowe będą obniżone, czy to będzie możliwe w końcu tego roku - zobaczymy. Taką nadzieję mam. Mniejszą niż poprzednio, ale mam - mówił.
- Kiedy będziemy mogli obniżyć stopy? Kiedy będziemy trwale w takiej sytuacji, że zwiększony popyt nie spowoduje wzrostu inflacji, że inflacja będzie w takim trendzie spadkowym z innych powodów, tych zagranicznych, że możemy te stopy poluzować, a kredyt znów będzie tańszy - uzupełnił.
- Co to jest obniżenie stóp? To dopuszczenie więcej krwi do organizmu, więcej pokarmu, gospodarka zaczyna wchodzić na wyższy bieg, zaczyna żywiej pracować. Co może oznaczać, że jeśli są przepełnione jakieś kanały podaży, że ten popyt uderzy i spowoduje tylko wzrost cen, a nie większą ilość towarów. Jest jeden element, który nam trudno szacować, ale go liczymy oczywiście, mianowicie popyt generowany przez Ukraińców. On jest bardzo korzystny, bo to jest stały popyt na polskie towary, który daje ten tlen przedsiębiorcom, producentom, sprzedawcom i tak dalej - podsumował Adam Glapiński.
Szef NBP o walce z inflacją
Szef NBP powiedział, że obecna sytuacja jest podobna do tej, jaka miała miejsce 25 lat temu. - Choć jako kraj, gospodarka znajdujemy się w zupełnie innym miejscu niż 25 lat temu, daleko lepszym. Znów mierzymy się z wysoką inflacją i dążymy do jej obniżenia - przyznał Adam Glapiński.
- Zbyt radykalny proces dezinflacji może być zbyt kosztowny gospodarczo i społecznie. Tak jak to było w latach 90. Głównie mówimy o bezrobociu i masowych bankructwach - tego musimy uniknąć - dodał.
Glapiński powiedział, że źródła inflacji są przede wszystkim podażowe i zewnętrzne, oraz że są wynikiem tego, co się dzieje na pograniczu Europy i Azji.
- Za nieodpowiedzialne należy uznać wezwanie publicystyczne lub polityczne, żeby podnieść wysokość stóp procentowych do wysokości inflacji - powiedział Adam Glapiński. Jego zdaniem takie działania doprowadziłyby do bezrobocia, bankructwa i degrengolady gospodarczej. - Być może niektórym na tym zależy - uzupełnił szef NBP.
Szef NBP odniósł się również do zarzutów, że zbyt późno stopy procentowe zostały podnoszone. - Ci, co mówią, że NBP zaczął podwyższać stopy proc. za późno - to jest karygodne, to oczywiście nieprawda, kłamstwo. MFW badał, czy NBP podjął we właściwym momencie tę decyzję o cyklu podwyżek, czy nie. Stwierdził, że - w świetle ówczesnej wiedzy - nastąpiło to absolutnie we właściwym momencie. Nie można abstrahować od tego - zaznaczył.
- Spadają ceny surowców rolnych i żywności. Istotnym sygnałem obniżenia presji cenowej jest spadek dynamiki cen produkcji widoczny w kilku krajach. To jest bardzo ważne. Maleje presja na koszty. Bieżąca inflacja jest jednak bardzo wysoka wciąż. I nie należy tego ukrywać - powiedział szef NBP.
Polski cud gospodarczy
Adam Glapiński powiedział, że mamy "polski cud gospodarczy". - Ośmielam państwa do stosowania tego określenia wbrew tej szaleńczej propagandzie i czarnowidztwu, które przelewa się w części mediów. Mamy do czynienia z polskim cudem gospodarczym dlatego m.in. że mamy polską walutę i dobrze wykwalifikowanych pracowników. To jedna z nielicznych walut na świecie, która się kształtuje całkowicie wolnorynkowo - przekonywał.
- Mówiłem, że inflacja jest przejściowa, co jest do dzisiaj żartem od populistycznych polityków po kabarety. Ważne jest czas i miejsce. Kto wtedy mógł przewidzieć wybuch wojny, wybuch cen surowcowych. To, co mówię dziś, to jest to, co dzisiaj wiemy - jako NBP. A NBP wie to, co inne banki centralne w Europie i amerykański bank. To jest wspólna wiedza, korzystamy z tych samych źródeł informacji. Mamy opłacone wszystkie źródła informacji - dyskretne, niedyskretne, wszystkie. Do tego posługujemy się własnymi badaniami. Natomiast każdy kraj ma oczywiście swoją specyfikę. Nawet kraje strefy euro. Są kraje o stosunkowo niskiej inflacji i takie, co mają inflację (na poziomie - przyp. red.) 20 proc. - dodał Adam Glapiński.
Spowolnienie gospodarcze
Adam Glapiński przedstawił argumenty za utrzymaniem wysokości stóp procentowych. - W otoczeniu Polski i w innych kierunkach, pomijam Ukrainę, to co się dzieje w strefie wojny - o tym to w ogóle lepiej nie mówić, widzimy postępujące spowalnianie wzrostu gospodarczego. W szczególności w strefie euro - powiedział szef NBP.
- Po obniżeniu się dynamiki PKB w trzecim kwartale ubiegłego roku, wskaźniki koniunktury sygnalizują dalsze hamowania aktywności. Cała strefa euro to strefa obniżającej się aktywności gospodarczej. Bieżące prognozy wskazują na spadek PKB w czwartym kwartale ubiegłego roku oraz w pierwszym kwartale bieżącego roku. To oznacza techniczną recesję. Przypominam: techniczna recesja w całej strefie euro - dodał Adam Glapiński.
Szef Narodowego Banku Polskiego zaznaczył, że wszystkie prognozy są obarczone niepewnością. - Dla nas najważniejsza jest koniunktura w Niemczech, naszego głównego partnera, gdzie ta recesja oznacza radykalne pogorszenie warunków funkcjonowania dla gospodarki polskiej - uważa Adam Glapiński.
Prezes NBP podał również, że pogorszenie koniunktury w strefie euro jest w znacznym stopniu spowodowane konsekwencjami agresji zbrojnej na Rosji na Ukrainę - w tym silnym wzrostem cen energii, jaki miał miejsce w ubiegłym roku.
Wysokość stóp procentowych
Szef NBP odniósł się również do obecnej wysokości stóp procentowych. - Banki centralne największych krajów, gospodarek rynkowych kontynuują politykę podnoszenia stóp procentowych, Bank Centralny, FED amerykański, nadrabiają tym samym zaległości wynikające z późniejszego zacieśnienia polityki pieniężnej. Nie mówię, że to był błąd, mieli swoje powody - dodał.
Jak powiedział, banki centralnej Europy, przeważnie tak jak my podniosły wcześniej silnie stopy procentowe i obecnie utrzymują je na niezmienionym poziomie. - Tak jak my. Doszliśmy do określonego pułapu, to mniej więcej 6,75 odpowiada adekwatnie na tę sytuację. Pytają państwo, dlaczego nie 6,5 albo 7,0 - trudno to jest tak dokładnie wyskalować. Uznaliśmy w pewnym momencie, że to jest ta właściwa wielkość, która działa przez wiele kwartałów. Z opóźnieniem proszę pamiętać - podkreślił szef NBP.
- Nasze podwyżki stopniowo oddziałują na gospodarkę. W jakim kierunku? W kierunku zacieśniania, ograniczania popytu. W niektórych miejscach w sposób bolesny dla pacjenta, czyli dla gospodarki. Na przykład dla kredytobiorców złotowych. Na tym to polega. Tak gasimy tę gorączkę inflacyjną - powiedział Adam Glapiński.
Hamowanie polskiej gospodarki
W Polsce odczujemy bardzo mocno hamowanie gospodarki - stwierdził prezes NBP. - Niestety jest tak, że dążąc do obniżenia inflacji - stopniowego, kontrolowanego, cywilizowanego jednocześnie obniżamy tempo życia gospodarczego. Oziębiamy gospodarkę, jak to się mówi obrazowo. Tempo życia gospodarczego spada, spada też PKB, czyli tempo wzrostu naszego dobrobytu, przeciętnego polskiego obywatela. Ważne, żeby nie spadło nadmiernie - uważa Adam Glapiński.
- Nasze podwyżki nadal działają [na inflację - przyp. red.], coraz silniej ostatnio. Ważne, żeby nie oziębić tak gospodarki, jak to zrobiono w latach 90., że przeziębiono pacjenta nadmiernie. Wyleczono pacjenta z kokluszu, a wpędzono w grypę, bo wiadomo, oziębiono tak, że pojawiły się masy zdesperowanych, pozbawionych pracy i szans na odzyskanie pracy ludzi - dodał.
Dobre wiadomości
- Teraz mamy dobre wiadomości. Trzeba ludziom powiedzieć. Co się mają martwić cały czas. Widzimy już ten spadek w dół. Będziemy schodzić do doliny, gdzie inflacja będzie niska. Szacuje się w psychologii ekonomicznej, że inflacja do 5 procent nie jest widoczna tak naprawdę. Im człowiek jest mniej zamożny, tym bardziej jest skoncentrowany na jednej grupie dóbr - na dobrach żywnościowych i na tych podstawowych - przekazał.
- Taki człowiek inaczej odbiera inflację. Inaczej niż ludzie bogaci, na przykład z Warszawy, gdzie średnia jest bardzo wysoka, powyżej średniej unijnej. Ludzie w Warszawie tak bardzo nie interesują się ceną chleba, masła, podstawowych produktów, ziemniaków i tak dalej. Wydają większość swoich dochodów na dobra bardziej luksusowe. Luksusowe - te, które są ponad podstawowymi. Na które większość Polaków nie ma pieniędzy lub może je tylko na jakieś święta kupić - uściślił Adam Glapiński.
PKB Polski doścignie Hiszpanię a później Włochy
Jeśli wszystkie trendy z kilkudziesięciu lat się utrzymają, to w realnej sile nabywczej PKB na osobę w ciągu kilku lat Polska doścignie najpierw Hiszpanię, potem Włochy i wreszcie Francję - wskazał prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński.
Jak powiedział Glapiński w czwartek na konferencji prasowej, doścignięcie Hiszpanii w realnej sile nabywczej PKB na osobę to kwestia trzech lat, Włoch - pięciu, a Francji - ośmiu lat. - Polska dochodzi do pierwszego stołu, ale napotyka opór krajów, które w UE są najbogatsze - podał. Kraje te, zdaniem Glapińskiego, "niechętnie wpuszczają na salony" nowy kraj, który "ma wysokowydajną gospodarkę, kilkakrotnie szybciej się rozwijającą niż ich własne, najsilniejszą armię i tabuny wykształconych ludzi".
Wynagrodzenia
Szef NBP powiedział, że mamy najwyższe wynagrodzenia w historii. - Przecież w tych mediach cierpiętniczych (...) w ogóle nie mówi się o wynagrodzeniu realnym - podkreślił.
- Do połowy maja zeszłego roku płace realnie średni wzrost płac nadążał za inflacją. Nie było spadku wynagrodzeń płacy realnej. Tyle samo produktów można było kupić po wyższych cenach. Oczywiście nie każdego produktu - szczypiorek, włoszczyzna, chleb, masło, cukier, no w różnych kierunkach się to zmienia, ale średnio można było tyle samo kupić. Pomstowano na wysokie ceny benzyny, ale cały czas można było jej kupić więcej niż kilka lat temu i dobrze, bo się szybko rozwijamy - przekazał Adam Glapiński.
- Poziom płacy realnej w tej chwili to jest płaca realna z połowy 2021 roku, oczywiście to jest źle, bo mamy początek 2023, więc powinna być wyższa. To nie jest ta tragedia, co się przelewa z ekranu tej stacji. To nie jest dobrze, ale to jest miara tego pogorszenia. Średnio obywatele tak mają - dodał.
Stopy procentowe kolejny raz na niezmienionym poziomie
W środę (4 stycznia) po dwudniowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się czwarty miesiąc z rzędu utrzymać stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Tym samym stopa referencyjna dalej wynosi 6,75 proc.
Jest decyzja RPP ws. stóp. Co z ratami kredytów?
Po pierwszym w 2023 r. posiedzeniu RPP stopa lombardowa jest na poziomie 7,25 proc., stopa depozytowa – 6,25 proc., stopa redyskontowa weksli – 6,8 proc., a stopa dyskontowa weksli – 6,85 proc.
Dodajmy, że ostatnia podwyżka stóp nastąpiła we wrześniu i była to 11. podwyżka cyklu podwyżek, który zaczął się w październiku 2021 r. Od tamtego czasu Rada praktycznie co miesiąc (z wyjątkiem sierpnia 2022 r., kiedy ze względy na okres urlopowy RPP nie obradowała) podnosiła stopy. W efekcie główna stopa NBP, czyli stopa referencyjna, wzrosła z 0,1 proc. Tyle wynosi 6,75 proc. do dziś.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inflacja w grudniu 2022 r. zaskoczyła
W czwartek (5 stycznia) Główny Urząd Statystyczny podał wstępne dane dot. inflacji w grudniu minionego roku. Ekonomiści spodziewali się, że spadnie, ale wynik totalnie zaskoczył.
Spodziewano się obniżki do ok. 17,2 proc. Tymczasem inflacja w grudniu 2022 r. wyniosła 16,6 proc. w ujęciu rok do roku wobec konsensusu na poziomie 17,3 proc. - podał Główny Urząd Statystyczny w szybkim szacunku.
Ekonomiści nie kryją zaskoczenia skalą spadku inflacji. Analitycy mBanku określają najnowsze dane mianem "niespodzianki inflacyjnej". Jak twierdzą, obniżka może wynikać m.in. ze znaczącego spadku cen opału.
Analityk z PIE Sebastian Sajnóg zaznaczył, że inflacja w grudniu spadła znacznie poniżej prognoz rynkowych, a komentarz GUS wskazuje, że kolejny miesiąc z rzędu najbardziej podrożały rachunki za energię (31,2 proc.). Wskazał, że zdecydowanie drożej płacimy też za żywność (21,5 proc.). Systematycznie podnosi się także inflacja bazowa – szacujemy, że ceny w tej grupie wzrosły o 11,6 proc. Wolniej rosną natomiast ceny paliwa.
- Szczyt inflacji przypadnie w lutym – po dzisiejszym odczycie spodziewamy się, że wzrost cen nie przekroczy jednak granicy 20 proc. Odbicie inflacji będzie efektem wygaśnięcia tarcz antyinflacyjnych i przywrócenia wyższych stawek VAT na energię elektryczną, paliwo i gaz - ocenił Sajnóg.
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.