W poniedziałek poznaliśmy też dane o inflacji producenckiej (PPI), która w Państwie Środka była w czerwcu na sporym minusie. W czerwcu odnotowano spadek cen producenckich o 5,4 proc.rok do roku. To najniższy odczyt od siedmiu lat.
Jak zauważa Reuters, ryzyko deflacji to kolejny argument za obniżką stóp procentowych, by stymulować zamierający popyt.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W reakcji na te dane w poniedziałek rano obserwowano wyprzedaż juana i spadki na azjatyckich giełdach.
Cała opowieść o tym, że Chiny mają się dobrze, to "maskarada"?
Spowolnienie w chińskiej gospodarce, gdy spodziewano się pocovidowego ożywienia, zdaniem wielu ekspertów obnaża fundamentalne problemy kraju, który coraz bardziej pogrąża się w mrokach autorytaryzmu.
Ruchir Sharma z "Financial Times" zasugerował nawet w swoim komentarzu, że "cała opowieść o ożywieniu to maskarada, która ma przesłonić fakt, że model rozwoju oparty na stymulowaniu gospodarki przez emisję długu nigdy nie był możliwy do utrzymania, a teraz po prostu się wyczerpuje".
"Coś gnije i śmierdzi w chińskiej gospodarce, ale nie oczekujcie, że dowiecie się tego od analityków z Wall Strett" – zdiagnozował Sharma.
Jak wskazał Sharma, przez lata głównym motorem napędowym chińskiego wzrostu był sektor nieruchomości, gdzie nowe inwestycje finansowano za pomocą długu. Te źródła się teraz wyczerpują, a w tym kontekście szczególnym problemem staje się chińska demografia, gdy sama KPCh przyznała, że Chińczyków z roku na rok będzie coraz mniej.