W wielu krajach Europy koronakryzys skutkował dużym spadkiem inflacji, a w kilku średni poziom cen okazuje się niższy niż tuż przed pandemią. Polska jednak według najnowszych danych Eurostatu ma najszybciej rosnące ceny w UE.
Pocieszający jest fakt, że ciągle szybciej od cen rośnie przeciętne wynagrodzenie. W lutym było wyższe o 4,5 proc. w porównaniu z analogicznym miesiącem 2020 roku. W ten sposób rodziny mogą realnie kupować więcej. Gorzej z tymi, dla których jednym z głównych źródeł finansowych są świadczenia socjalne takie jak np. 500 zł na dziecko.
Rosnące ceny sprawiają bowiem, że to samo 500 zł wypłacane w kwietniu 2016 roku (gdy startował program) miało realnie dużo większą wartość niż teraz. Po prostu za tę samą kwotę można teraz mniej kupić.
Zgodnie ze statystykami GUS, w ciągu pierwszego roku od wprowadzenia programu 500+ średni poziom cen wzrósł o 2 proc. W kolejnym roku ceny zwiększyły się przeciętnie o 1,6 proc., a następnie podwyżki przyspieszyły. W kwietniu 2020 roku inflacja wyniosła 3,4 proc. Na dane z kwietnia tego roku trzeba jeszcze poczekać, ale nowe odczyty są w okolicach 2,5 proc.
Jak przekłada się to na realne pieniądze? Z wyliczeń money.pl wynika, że w kwietniu 2017 roku realna wartość świadczenia na dzieci wynosiła około 490 zł, dwa lata później spadła do około 471 zł, a teraz zostało z 500+ już tylko 445+.
Co oznacza, że 500+ jest teraz realnie warte 445 zł? Obecnie za 500 zł możemy zrobić zakupy mniej więcej takie, jakie pięć lat temu za 445 zł. Jednocześnie pieniądze odkładane dla dzieci "na przyszłość" mają mniejszą wartość. W międzyczasie inflacja zjadła około 11 proc. oszczędności.
Pieniądze odłożone na edukację tracą jeszcze więcej
Tego typu wyliczenia można też osobno przeprowadzić w odniesieniu nie tylko do średniego poziomu cen wszystkich najważniejszych dóbr i usług konsumpcyjnych, ale też konkretnych zmian cen np. żywności czy edukacji.
Okazuje się, że samej żywności za 500 zł na dziecko można jeszcze mniej kupić niż pięć lat temu. Np. rok temu wskaźnik inflacji w tej konkretnej kategorii w kwietniu przekraczał 7 proc. W tym przypadku z 500+ realnie zrobiło się 419+. To o 26 zł realnie mniej niż przy średniej inflacji.
Tu pasuje powiedzenie, że dzieci lepiej ubierać niż żywić. W czasie obowiązywania programu 500+ "odzież i obuwie" to w statystykach GUS praktycznie jedyna kategoria, w której ceny nie rosną.
Często jednak rodzice deklarują, że pieniądze z 500+ idą do "skarbonki" i posłużą w przyszłości np. na edukację dzieci (studia itp.). Z perspektywy tempa wzrostu inflacji nie wydaje się to rozsądny cel.
W kategorii "edukacja" ceny rosną prawie tak szybko, jak w żywności. W efekcie obecnie 500 zł wydane na różnego rodzaju towary i usługi edukacyjne jest warte tyle, co 425 zł na starcie programu 500+.
Nie będzie lepiej
Rząd mógłby utrzymać realną wartość świadczenia 500+ z momentu startu programu PiS, ale w tej chwili musiałby wypłacać po 561 zł na dziecko. To jednak oznaczałoby dodatkowe duże koszty dla budżetu, który i tak przez koronakryzys jest mocno obciążony.
Świadczenie mogłoby być waloryzowane co roku, tak jak np. emerytury, ale rząd zdaje sobie sprawę, że co roku koszty programu cały czas byłyby większe.
Według ostatnich prognoz ekonomistów Narodowego Banku Polskiego (ta instytucja odpowiada za stabilny poziom cen w kraju), w 2021 roku inflacja wyniesie około 3,1 proc. O tyle średnio wzrosną ceny. W kolejnych dwóch latach podwyżki mają wynieść 2,8 i 3,2 proc.
Przyjmując taki scenariusz, realna wartość świadczenia 500+ w kolejnych latach będzie wynosić odpowiednio: 432, 420 i 407 zł.