"Zupa ogórkowa za 10 złotych, 12 pierogów leniwych za 15 złotych. Ceny barach mlecznych są coraz wyższe. Miejsca te dotychczas kojarzone były z tanimi obiadami, jednak również na nich odbija się rekordowa inflacja" - czytamy na RMF24.pl
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inflacja uderza w bary mleczne
Mimo że bary mleczne są beneficjentami rządowego wsparcia, dotacje nie pokrywają rosnących kosztów. "Rządowe dotacje wynoszą 70 proc. wartości produktów, z których przygotowuje się dania. Co istotne - państwo dopłaca tylko do potraw jarskich, natomiast klienci najczęściej decydują się na dania mięsne" - wskazuje RMF24.pl.
Dotacje otrzymują obecnie jedynie te bary mleczne, których zysk nie przekracza 45 proc. kwoty wydawanej na produkty spożywcze. "Jeszcze wiosną mogła być to ponad połowa. Wielu barom grozi teraz zamknięcie" - alarmuje portal. Jedyną szansą dla lokali na przetrwanie jest podnoszenie cen swoich dań.
Co drożeje najbardziej?
Najbardziej drożeją produkty mleczne i mięsa. "Zupy podrożały o około 2-3 zł w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, mięso poszło do góry o 40 proc. Ryba jest najdroższa, wszyscy się śmieją, że mamy rybę w cenie kawioru. Ryba jest droga, kilogram kosztuje prawie 175 zł" - usłyszała dziennikarka RMF FM w jednym z barów mlecznych w Krakowie.
Drożyzna w barach mlecznych dotyka w szczególności stałych klientów, często jadających w tych miejscach od lat. "Właściciele barów mlecznych przyznają, że zwłaszcza osoby starsze nie zawsze rozumieją, że podwyżki cen nie są wynikiem złej woli, a walką o przetrwanie w obliczu galopujących cen produktów spożywczych" - wskazuje RMF24.pl.