Rozdzielność majątkowa, czyli intercyza, w zamyśle ma powodować, że w razie rozstania łatwiej określić, które składniki majątkowe należą do żony, a które do męża. To moje, to twoje, nie ma majątku wspólnego (choć wariantów rozdzielności jest na tyle dużo, że nie można wykluczyć, że jakiś majątek wspólny jednak będzie).
Niuanse oraz nakładanie się w czasie pewnych zdarzeń powoduje jednak, że nie można z góry założyć, że istnienie umowy rozdzielności majątkowej spowoduje, że żadnych sporów o majątek nie będzie. Dowodzi tego sprawa rozwiedzionych małżonków, których sprawa była na tyle problematyczna, że dotarła do Sądu Najwyższego.
Ścieżkę decyzyjną w tej sprawie opisuje "Rzeczpospolita".
I tak, małżonkowie zdecydowali się na rozdzielność, gdyż każde z nich wnosiło do związku zgromadzony przez siebie majątek.
Na trzy miesiące przed ślubem kobieta nabyła działkę, na której z nowym mężem rozpoczęli budowę domu jednorodzinnego, częściowo z własnych funduszy, a następnie z kredytu frankowego na 350 tys. zł. Łącznie budowa pochłonęła ok. 800 tys. zł. Kredyt spłacali wspólnie, a po pewnym czasie żona sprzedała dwie swoje nieruchomości, i go spłaciła w całości. Przez cały czas związku wspólnie ponosili koszty utrzymania siebie i dzieci.
Rozdzielność to jedno, ale było też bezpodstawne wzbogacenie
Gdy sporne rozliczenia trafiły do sądu, ten uznał, że małżonkowie wspólnie finansowali budowę domu i utrzymanie rodziny. Sam fakt, że kredyt był spłacany z rachunku na nazwisko kobiety, nie dowodzi, że to ona go spłaciła. Wprawdzie kobieta deklarowała, że przed ślubem miała oszczędności w wysokości pół miliona złotych, ale sąd nie dał temu wiary. Uznał, że gdyby tak było, to małżonkowie nie musieliby wspólne zaciągać kredytu i brać faktur na budowlane na nazwiska obojga małżonków.
Małżonek żądał od byłej partnerki 310 tys. zł z tytułu bezprawnego wzbogacenia. Sąd Okręgowy zasądził 250 tys. zł, a Sąd Apelacyjny w Gdańsku werdykt utrzymał.
Kobieta wniosła kasację do Sądu Najwyższego. Zarzuciła w niej, że sądy niższych instancji w niewłaściwy sposób zastosowały przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu, gdyż obliczyły go na podstawie poniesionych przez mężczyznę nakładów z czasów ich powstania, a nie z momentu wyrokowania, tj. 2018 r.
SN uwzględnił ten argument. Zwracając Sądowi Apelacyjnemu sprawę do ponownego rozpoznania, SN wskazał, że ma najpierw ustalić wysokość nakładów powoda na budowę domu oraz ich procentowy udział w wartości domu według cen rynkowych z czasów jego budowy, a następnie ustalić ten sam procentowy udział według cen rynkowych domu z daty orzekania.