O sytuacji na CDS-ach dla Polski informował 23 i 24 sierpnia główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju dr Sławomir Dudek. We wpisach na Twitterze wskazywał, że notowania CDS-ów dla Polski - czyli swoistych "ubezpieczeń od niewypłacalności kraju", które inwestorzy mogą kupować i zarabiać, gdy ryzyko bankructwa rośnie - są rekordowo wysokie.
Jak podkreślał Dudek, notowania CDS-ów dla Polski dobiły do 153 pb., co postawiło nas w gronie takich krajów jak Włochy, Turcja, Rosja czy Grecja. Jak podkreślał Dudek, wzrost notowań CDS-ów mamy drugi największy po Rosji. Miałoby to, teoretycznie, oznaczać, że inwestorzy uważają za prawdopodobny wzrost ryzyka niewypłacalności Polski.
Inwestorzy boją się niewypłacalności Polski? Ekonomista dementuje
Narrację tę zdementował jednak we wpisie na LinkedIn Bartosz Pawłowski, Chief Investment Officer mBanku, specjalista ds. inwestycji i rynków kapitałowych. Jak napisał, sam "przerzucił tony tego towaru" - czyli podobnych instrumentów inwestycyjnych - i w przypadku CDS-ów dla Polski należy brać słowo "notowania" w cudzysłów, bo "ten rynek nie istnieje".
Jak wyjaśnił Pawłowski, "w UE obowiązuje de facto zakaz kupowania CDS-ów na kraje". Wskazał również, że w 2022 r. zawarto raptem czternaście transakcji tego typu, z czego 11 w marcu - tuż po wybuchu wojny w Ukrainie. Pawłowski ironizował też, że te transakcje przeprowadzili "pewnie jacyś poszukiwacze szczęścia z jakiegoś hedge fundu z Ohio czy innego Arkansas". Ekspert podkreślił, że kwoty tych transakcji były "żenująco niskie". "Także story fajne, ale nie do końca prawdziwe" - zaznaczył CIO mBanku.
Oznacza to, że nie ma mowy o jakimś nagłym wzroście popularności CDS-ów na Polskę wśród globalnych inwestorów - nie tylko nie są to zbyt popularne instrumenty, ale nawet gdy do transakcji dochodzi, to ich kwoty są po prostu małe. Trudno więc mówić o tym, by inwestorzy spodziewali się niewypłacalności Polski czy chociażby istotnego wzrostu ryzyka bankructwa.
Pawłowski w komentarzach do swojego wpisu wskazał też, że przykładowo notowania CDS-ów dla Niemiec wynoszą obecnie ok. 17 pb., ale w lutym było to 7 pb. - więc wzrost, teoretycznie, nastąpił niemal trzykrotny. Nie oznacza to jednak, z podobnych powodów co dla Polski, że inwestorzy spodziewają się wzrostu ryzyka niewypłacalności Niemiec.
Ekspert podkreślił też, iż "nie twierdzi, że ryzyko kredytowe nie wzrosło, tylko że CDS jest słabym instrumentem, by to pokazywać". Dodał, że "jest to bardzo specyficzny rynek", z którego można "łatwo wyciągnąć pochopne wnioski".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Warto przy tym przypomnieć, że i bez obaw inwestorów polska gospodarka ma ostatnio sporo problemów. Obecnie - obok inflacji i hamowania wzrostu gospodarczego - na pierwszy plan wychodzą wysokie ceny gazu, które dobijają kolejne branże. Niedawno wstrzymanie produkcji z tego powodu ogłosiła m.in. Grupa Azoty, a to pociągnęło za sobą reakcję łańcuchową - w efekcie zagrożona jest m.in. produkcja żywności.