Właśnie minęły 2 lata od momentu, gdy poseł Jarosław Kaczyński interweniował u ministra sprawiedliwości i prokuratura generalnego, Zbigniewa Ziobry w sprawie afery GetBack. Prezes PiS delikatnie popędził swojego ministra.
Skutek? Od tej pory śledztwo niespecjalnie przyspieszyło, zaczęło za to meandrować w taki sposób, by jak najmniej obciążać rządy PiS – pisze "Gazeta Wyborcza".
Jakich wątków unika prokuratura?
"Wyborcza" zwraca uwagę na fakt, że toksyczne obligacje GetBack sprzedawało 10 banków. Tymczasem w podsumowaniach śledztwa nie ma praktycznie nic na temat państwowych podmiotów – wszystko skupia się na Idea Banku Leszka Czarneckiego.
Z wypowiedzi szefa Prokuratury Krajowej Bogdana Święczkowskiego wynika, że w śledztwie całkowicie pominięto m.in. udział państwowych banków w aferze. Jak ujawniła "Wyborcza", GetBack pomógł Pekao SA i Aliorowi pozbyć się przedawnionych kredytów o wartości 400 mln. Spółka kupiła je od tych banków, mimo że nie było żadnej szansy na ich odzyskanie.
Święczkowski nie mówi także o tym, że w latach 2016-18 GetBack działał przy pełnej zgodzie służb specjalnych oraz Komisji Nadzoru Finansowego. A także o tym, że owe służby całkowicie zlekceważyły doniesienia i ostrzeżenia o tym, że GetBack może być rodzajem piramidy finansowej.
Afera GetBack. Jest akt oskarżenia
Przez lata na działalność spółki nie reagowały Komisja Nadzoru Finansowego, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Giełda Papierów Wartościowych i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. GetBack chętnie wspierał za to prawicowe władze, takież media, sponsorując choćby imprezy "Gazety Polskiej" czy tygodnika "Sieci".
Wyborcza pisze, że najbardziej kompleksowa ocena afery GetBack wyszła z Najwyższej Izby Kontroli – w styczniu 2020 roku. Do tej pory prokuratura nie uwzględniła żadnych jego wniosków, skupiając się jedynie na Leszku Czarneckim i jego banku.