Damian Marciniak, kolekcjoner z kilkudziesięcioletnim stażem, właściciel firmy Gabinet Numizmatyczny, takiego zainteresowania numizmatami jeszcze nie widział. Na ostatniej aukcji zorganizowanej przez jego firmę zwykłe, obiegowe 50 zł zostało sprzedane za 3500 zł.
Za dwa banknoty o nominale 10 zł zapłacono odpowiednio 1400 zł i 1550 zł. 200 zł znalazło natomiast nabywcę za 1500 zł. – Każdego tygodnia otrzymujemy kilkadziesiąt zdjęć banknotów z prośbą o wycenę – mówi Marciniak. – Tylko niewielka ich część ma wartość kolekcjonerską. Ale zdarzają się prawdziwe perełki.
Diabelski numerator
Zainteresowaniem kolekcjonerów cieszą się banknoty wyjątkowe, posiadające niezwykłe numeratory (seria i numer). Może to być bardzo niski numer konkretnej serii (np. 0000001) albo składający się z siedmiu takich samych cyferek (2222222).
Na 2 mld 250 mln znajdujących się obecnie w obiegu banknotów o łącznej wartości przekraczającej 233 mld zł, takich rarytasów znajduje się zaledwie kilkadziesiąt.
Część funkcjonuje jako normalne banknoty o swoim nominale, niektóre jednak wycofywane są z obiegu przez uważne osoby i trafiają na rynek kolekcjonerski, gdzie natychmiast uzyskują wielokrotnie wyższą wartość.
Wbrew obiegowej opinii, specjalnym zainteresowaniem kolekcjonerów nie cieszą się numery tzw. radarowe, czyli takie same bez względu na to, czy są czytane są od przodu, czy od końca (np. 1234321). Wartości większej od nominału nie mają także numeratory tzw. diabelskie, zawierające liczbę 666.
Wartościowe serie banknotów
Cenniejsze od nominału bywają banknoty, także w słabych stanach zachowania, pierwszej serii AA. Ale największym zainteresowaniem kolekcjonerów cieszyły się one do 2012 roku, kiedy w obiegu znajdowało ich się bardzo niewiele. Dziewięć lat temu, przy okazji wydrukowania kolejnej serii banknotów, NBP sięgnął do skarbca i wprowadził do obiegu zalegające w nim tysiące sztuk serii AA. Uważni kolekcjonerzy ruszyli do okienek NBP, wymieniając zwykłe banknoty obiegowe na AA.
Okazało się jednak, że jest ich tak dużo, że wartość kolekcjonerska zaczęła szybko spadać. Obecnie nie są to już tak cenne walory. Wyjątkiem jest banknot 50 zł serii AA, którego, nie wiadomo z jakiego powodu, nie wprowadzono do obiegu w wielu sztukach.
Obecnie na aukcjach można go kupić, w zależności od stanu zachowania, za cenę wielokrotnie wyższą od nominału. Poszukiwane są także serie zastępcze, wprowadzone do obiegu w miejsce wycofywanych, zniszczonych egzemplarzy. Najcenniejsze są serie YA i ZA.
Złom czy ideał?
Oprócz wyjątkowego numeratora kluczowy wpływ na wartość kolekcjonerską banknotu ma stan jego zachowania. Najcenniejsze są walory w idealnym, tzw. bankowym stanie zachowania (UNC, skrót od ang. Uncirculated), które nigdy nie trafiły do obiegu. Papier, na którym zostały wydrukowane, jest sztywny, nie ma na nim żadnych załamań. Cechują go idealnie ostre, niezaokrąglone rogi i oryginalny połysk. Zaraz po wydrukowaniu zostały wyjęte z paczki bankowej i odłożone w bezpiecznym miejscu, skąd bezpośrednio trafiły na rynek kolekcjonerski. Nigdy nie używano ich do opłacenia żadnej transakcji.
Banknot z Lechem Kaczyńskim. Tak będzie wyglądał
Kolejne stany zachowania (od EF Extremely Fine do VG Very Good) cechuje coraz większa liczba defektów. W najniższym banknot jest zniszczony, rysunki na nim bywają wyblakłe, nawet niewidoczne, a papier – wymięty i naddarty. – To zwykłe, obiegowe banknoty, którymi płacimy w sklepie, w dodatku bardzo zniszczone – mówi Damian Marciniak. – Poza wyjątkowymi przypadkami najbardziej rzadkich walorów banknoty w tym stanie nie mają wartości kolekcjonerskiej, potocznie nazywane są złomem - tłumaczy.
Rewolucyjne 1000 zł
Według tych samych kryteriów oceniane są banknoty stare, historyczne, dawno temu wycofane z obiegu, którymi, w odróżnieniu od współczesnych, nie można zapłacić w sklepie. Tu jednak kluczowa jest rzadkość banknotu i nakład, w którym zostały wydrukowane. Za jeden z najrzadszych i najpiękniejszych banknotów dwudziestolecia międzywojennego uważa się wydrukowany w londyńskiej drukarni Waterlow and Sons Ltd. banknot o ogromnym, jak na tamte czasy, nominale 1000 zł.
Właśnie z powodu tak wielkiej wartości walory te nigdy nie trafiły do obiegu. W dodatku podczas transportu morskiego z Wysp Brytyjskich do Polski w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach zginęło 4 tys. sztuk. Plotka mówi, że sprawcami byli brytyjscy dokerzy, którzy podejrzewali, że pieniądze mają posłużyć do finansowania walki z rewolucją w Rosji.
Monety z PRL warte po 10 000 zł
W idealnym stanie zachowania znajduje się obecnie kilka, kilkanaście takich banknotów. Ich cena na aukcjach stacjonarnych i internetowych rzadko jest niższa niż pięciokrotność nominału (5 tys. zł). W połowie 2019 roku taki walor, ale w średnim, trzecim stanie zachowania VF (Very Fine), został sprzedany za 2247 zł.
Tysiąc za 19 zł
Rosnący popyty sprawia, że coraz większa jest także podaż. NBP od kilku lat emituje specjalne banknoty kolekcjonerskie. Pierwszym tego rodzaju walorem było wprowadzone do obiegu w 2006 roku 50 zł z wizerunkiem Jana Pawła II, sprzedawane w okienkach bankowych za 80 zł. Obecnie z powodu wysokiego, wynoszącego około 2 mln sztuk nakładu, jego cena na rynku kolekcjonerskim jest mniej więcej taka sama.
Sporym zyskiem mogą natomiast się cieszyć osoby, które kilka miesięcy temu kupiły wyjątkowy banknot o nominale 19 zł, wydany z okazji setnej rocznicy założenia Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, krajowego monopolisty produkcji pieniędzy. Jego nakład wyniósł zaledwie 55 tys., dlatego już kilka dni po wprowadzeniu do obiegu płacono za niego na aukcjach internetowych 500 zł, a za opatrzone nietypowym numeratorem – nawet 1000 zł.
Mówi się, że pieniądz nie śmierdzi. Ten wyjątkowo rzadki raczej pachnie. Zyskiem.