Cała Europa przygotowuje się do zimy. Zaostrzający się kryzys energetyczny powoduje jednocześnie, że w wielu krajach rosną obawy o to, jak w tej sytuacji poradzą sobie zarówno gospodarstwa domowe, jak i firmy. Dlatego coraz więcej krajów zaczyna wdrażać m.in. programy oszczędzania energii.
Polski rząd jednak do tej pory na taki krok się nie zdecydował. Minister klimatu Anna Moskwa niedawno zapowiedziała wręcz, że Polska będzie się sprzeciwiać przymusowemu ograniczaniu zużycia energii elektrycznej.
Tymczasem Jarosław Kaczyński podczas niedawnego spotkania z sympatykami i działaczami PiS w Pruszkowie złożył ważną deklarację. Zapowiedział, że rząd zamrozi ceny dla gospodarstw domowych, ale do określonego limitu zużycia energii.
– Podjęliśmy działania zmierzające do tego, żeby prąd do każdej rodziny, gospodarstwa domowego, do 2 tys. kWh był po cenie stałej, w gruncie rzeczy dotychczasowej. Krótko mówiąc — mimo ogromnego wzrostu kosztów paliw, czyli tego, co tworzy energię, to mimo dość znacznej ilości prądu zużywanego przez rodziny, cena energii nie będzie zwiększana — powiedział.
Z propozycji szefa PIS wynika, że gospodarstwa domowe zapłacą za prąd w przyszłym roku tyle samo, co w tym, ale tylko do poziomu zużycia 2 tys. kWh.
Rządowy limit, ale nie dla wszystkich
Eksperci, z którymi rozmawiał money.pl są zaskoczeni tą propozycją. Ich zdaniem w praktyce będzie to prawdopodobnie polegać na tym, że różnicę między ceną rynkową i preferencyjną będzie pokrywać państwo. Jednak zaproponowany limit może wystarczyć zaledwie na zaspokojenie podstawowych potrzeb.
Temat od kilku dni rozgrzewa również media społecznościowe. Internauci na gorąco komentują, że propozycja limitu 2 tys. kWh na rok przy czteroosobowej rodzinie jest nierealna.
Problem w tym, że zaproponowany limit zużycia jest za niski, bo wynosi 2 tys. kWh na rok. Tymczasem przeciętna czteroosobowa rodzina w Polsce zużywa ok. 4,2 tys. kWh. Oznacza to, że największymi beneficjentami rządowej pomocy mogą być najprawdopodobniej małe gospodarstwa domowe, czyli w praktyce rodziny 2+1. Natomiast rodziny wielodzietne, które z zasady zużywają więcej energii, mogą nie dostać odpowiedniej pomocy – komentuje Mariusz Patey, ekspert Warsaw Institute.
Dodaje, że podobne rozwiązania wprowadzają w tej chwili inne kraje. – Mamy sytuację wyjątkową i w związku z tym państwa, które do tej pory preferowały rozwiązania wolnorynkowe, wychodzą z inicjatywami, które będą łagodzić znaczne wzrosty cen energii zimą – mówi. Zwraca też uwagę na przykład Niemiec i Włoch, gdzie zostały wprowadzone limity temperatury w domach, która nie może przekroczyć 19 stopni Celsjusza.
Polski rząd zmierza w innym kierunku – woli raczej użyć marchewki niż kija. W związku z tym pojawia się jednak pytanie, dla kogo jest to optymalne rozwiązanie? – zastanawia się ekspert.
Według niego bardziej racjonalnym rozwiązaniem mogłoby być np. wprowadzenie innego mechanizmu, na przykład przeliczania zużycia energii na danego członka rodziny. — Taka pomoc mogłaby być dla wielu rodzin dużo większym wsparciem niż ustanawianie odgórnego limitu — dodaje. Obawia się zarazem, że w obecnym kształcie rządowa pomoc nie trafi więc do najbardziej potrzebujących.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zamrożenie cen dla gospodarstw domowych odbije się na innych odbiorcach
Z kolei Krzysztof Mazurski, ekspert firmy Energy Solution zwraca uwagę na fakt, że zapowiedź ręcznego sterowania ceną energii elektrycznej dla większości gospodarstw domowych dotyczy grupy konsumentów, która odpowiada za blisko 20 proc. zużycia energii w Polsce.
W związku z niespotykanym w historii wzrostem cen energii prognozowanym w przyszłym roku na rynku hurtowym w ramach Towarowej Giełdy Energii, decyzja rządu może zmusić spółki zajmujące się handlem energią do odrobienia strat na sprzedaży do tej grupy, kosztem innych odbiorców. Warto mieć też świadomość, że nie jest to finał ustalania cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych na przyszły rok – ocenia.
Rzecznik rządu zapowiada energetyczny pakiet pomocowy
Okazuje się, że zapowiedź prezesa PIS jest częścią szerszego pakietu propozycji. Potwierdził to wczoraj rzecznik rządu Piotr Müller, który poinformował, że wypowiedź prezesa PiS jest częścią szerszego planu, który zamierza ogłosić rząd. Co ważne, nie chodzi o pomoc, która jest uzgadniana na szczeblu unijnym, ale o to, co każdy kraj może zrobić samodzielnie.
– Przedstawimy pakiet rozwiązań pomocowych dla sektora energochłonnego, czyli tych dużych firm, które najbardziej potrzebują energii, ale również dla klientów indywidualnych – powiedział. Jak dotąd rząd ujawnił jedynie, że planuje wprowadzić bonifikaty dla tych, którzy zmniejszają zużycie.
W te propozycje wpisuje się również najnowszy projekt resort klimatu, który przygotował nowelizację rozporządzenia dot. szczegółowych warunków funkcjonowania systemu elektroenergetycznego. Obecnie dokument jest w konsultacjach.
Najważniejszym punktem tej propozycji jest przyjęcie cen maksymalnych na rynku hurtowym energii, aby urealnić koszty pracy elektrowni. Rząd zdecydował się na ten krok, nie czekając zarazem na decyzję Unii w tej sprawie.
Resort klimatu uzasadnia jednak swój projekt faktem, że nowe regulacje są konieczne z powodu wzrostu cen paliw kopalnych, spowodowanych wojną w Ukrainie i embargiem nałożonym na Rosję przez Unię Europejską, w tym Polskę.
Propozycja rządu jest prosta, opiera się na znanych procedurach
Co proponuje resort klimatu? Zgodnie z nowym projektem maksymalne ceny ofertowe będą ustalone dla poszczególnych technologii, czyli jednostek wytwórczych wykorzystujących do produkcji energii m.in. gaz ziemny, węgiel brunatny i kamienny.
W praktyce maksymalna cena energii będzie ustalana na bazie jednostkowego kosztu zużytego paliwa i średniego jednostkowego kosztu transportu i składowania konkretnego paliwa.
– Unia Europejska poszukuje obecnie systemowych rozwiązań ograniczających koszty energii elektrycznej i paliw w całej Europie, w postaci administracyjnych ograniczeń dla cen gazu ziemnego, czy całościowej reformy rynku energii elektrycznej – informuje Henryk Kaliś, prezes Izby Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii oraz jednocześnie prezes Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu.
Jego zdaniem z kolei rządowa propozycja jest prosta, opiera się na znanych procedurach funkcjonujących na rynku bilansowania energii.
Sprowadza się to w praktyce do stosowania określonego algorytmu wyznaczania maksymalnej ceny ofertowej opartej o gaz ziemny, węgiel brunatny, czy kamienny – wyjaśnia Henryk Kaliś.
Dodaje, że rozwiązanie, które proponuje rząd, jest bardzo potrzebne, bo prowadzi bezpośrednio do redukcji cen na rynku bilansującym energii elektrycznej, co wpłynie również na zmniejszenie jej wyceny na rynku hurtowym w sytuacji, gdy cały przemysł zmaga się z rosnącymi kosztami energii i paliw.
Jego zdaniem, wyliczanie maksymalnych cen ofertowych nie będzie dla wytwórców trudne, bo dla gazu ziemnego wystarczy zastosować ceny rynkowe notowane na Rynku Dnia Następnego TGE, zaś dla węgla brunatnego, który jest wydobywany w kraju, znane są powszechnie koszty związane z jego wydobyciem i dostawą.
Wyceny węgla wyznaczane są w oparciu o ceny światowe
Jednak węgiel kamienny jest przedmiotem międzynarodowego obrotu. Dlatego punktem odniesienia dla polskich kopalń są w tej chwili ceny światowe. Jak w tym wypadku będzie wyglądać ustalenie ceny maksymalnej?
Zgodnie z propozycją rządu, ta cena musi pokryć w 30 proc. koszt węgla wg. notowań na ARA (europejskie terminale w Amsterdamie, Rotterdamie, Antwerpii) oraz 70 proc. kosztu jego wydobycia w kraju.
– Węgiel notowany na ARA wart jest w tej chwili ok. 350 dolarów, co przekłada się na cenę jednego GJ w paliwie (gigadżul) na poziomie 70 zł/GJ. Dla porównania koszt wydobycia węgla w Polsce to ok. 370 zł za tonę, czyli około 17 zł/GJ. Uwzględniając aktualne poziomy cen uprawnień do emisji CO2 oraz podane wyżej ceny i koszty węgla kamiennego wydobywanego w kraju i notowanego na ARA, koszt zmienny energii elektrycznej produkowanej z węgla kamiennego w Polsce nie powinien przekroczyć 700 zł/MWh – komentuje Henryk Kaliś.
Dodaje, że Izba Energetyki Przemysłowej i Odbiorców Energii bardzo pozytywnie ocenia zaproponowane przez polski rząd zmiany.
To pozytywny sygnał dla odbiorców energii
Rząd proponuje mechanizm zbliżony do rozwiązań funkcjonujących już na brytyjskim rynku. Z jednej strony są to limity, które będą pozwalały ograniczyć wzrost kosztów energii dla przedsiębiorstw, z drugiej strony rząd chce w jakichś sposób zrekompensować wzrost cen producentom energii. Te rozwiązania w polskich warunkach są optymalne – komentuje Mariusz Patey, ekspert Warsaw Institute.
Z kolei Krzysztof Mazurski, ekspert firmy Energy Solution uważa, że ta zmiana urealni koszty produkcji wytwórców energii. Jego zdaniem nie jest jednak do końca jasne, jaki to będzie miało wpływ na hurtowy rynek energii.
Ta zmiana ma jednak potencjał, aby pozytywnie wpłynąć na ceny hurtowe energii elektrycznej w Polsce. Jakiekolwiek propozycje mające na celu osiągnięcie niższych niż obecne wycen na rynku hurtowym energii, należy uznać za pozytywny sygnał. Apele różnych środowisk i pesymistyczne doniesienia gospodarcze, jak widać, docierają do rządu i możliwe, że nie będzie to ostatnie rozwiązanie legislacyjne mające na celu walkę z kryzysem energetycznym – ocenia.
Ekspert dodaje, że niebawem mają pojawić się również oficjalne propozycje unijne dotyczące poprawy sytuacji na rynku energii elektrycznej.
Będzie wsparcie dla energochłonnych sektorów
Z kolei w czwartek Mateusz Morawiecki przedstawił na konferencji prasowej szerszy pakiet pomocowych rozwiązań, zgodnie z zapowiedziami Piotra Müllera.
Szef rządu potwierdził jednocześnie gwarantowaną cenę energii, co najmniej do poziomu 2 tys. kWh rocznie.
To jest w porównaniu do tego, co proponują spółki energetyczne, oszczędność miesięczna dla gospodarstwa domowego nawet na poziomie 150 zł miesięcznie – powiedział.
Poinformował także, że rząd planuje m.in. wprowadzenie programu oszczędności w obiektach administracji publicznej. Zgodnie z tą propozycją administracja rządowa i samorządowa będzie zobowiązana do zmniejszenia zużycia prądu o 10 proc. już od 1 października.
Mateusz Morawiecki powiedział także o rozwiązaniu, które – jak wskazał – rząd przygotowuje we współpracy z wieloma samorządami. Chodzi o energooszczędne oświetlenie zewnętrzne, uliczne. Ma zostać ono zmodernizowane w taki sposób, aby zużywało mniej energii.
Przygotujemy odpowiednie wsparcie dla samorządów, aby jak najszybciej, jeszcze tej zimy przystąpić do realizacji tego programu, który pewnie potrwa kilka kwartałów – powiedział premier.
Z kolei obecny na konferencji prasowej minister rozwoju i technologii Waldemar Buda poinformował, że rząd zaproponuje jeszcze w tym roku wsparcie dla przedsiębiorstw energochłonnych w wysokości 5-6 mld zł. Ma dotyczyć kilkaset firm z branż takich jak: hutnictwo, produkcja ceramiki, szkła czy nawozów.
Wsparcie dla energochłonnych sektorów ma polegać na dofinansowaniu zakupów energii elektrycznej i gazu, ale warunkiem wypłacenia wsparcia będzie wzrost cen energii dla firmy o minimum 100 proc.
Wypłata ma być przekazywana za pośrednictwem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Waldemar Buda poinformował, że wymaga to notyfikacji Komisji Europejskiej, ale rząd liczy, że ją szybko dostanie. Program ma wystartować jeszcze w tym roku.
Przygotowując ten materiał, wysłaliśmy również pytania do resortu klimatu. Chcieliśmy m.in. dowiedzieć się więcej szczegółów na temat propozycji ministerstwa dotyczącej wprowadzenia mechanizmu maksymalnych cen na rynku energii. Jak tylko je otrzymamy, zaktualizujemy artykuł.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl