Aleksandra Nowicka, money.pl: 5 kwietnia tego roku Parlament Europejski zagłosował za rozpoczęciem negocjacji z rządami UE na temat przepisów dotyczących jawności wynagrodzeń. Pracodawca będzie miał obowiązek podania już w ogłoszeniu o pracę, widełek. Jak to się ma do obecnych realiów?
Łukasz Komuda ekspert ds. rynku pracy w Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych i współtwórca podcastu Ekonomia i cała reszta: Jeśli chodzi o polskie realia, mieliśmy podobny projekt. Legislacja w Polsce dotycząca rynku pracy podąża trochę krok w krok za tym co dzieje się na forum Unii Europejskiej. Widzimy to w różnych aktach, między innymi w Polskim Ładzie pojawiły się zapisy, które są skopiowane z tego, co dzieje się w Parlamencie Europejskim czy w Komisji Europejskiej.
Mieliśmy projekt ustawy w Polsce, który nakazywał w ogłoszeniach o pracę podawać widełki wynagrodzeń kandydatom czy zainteresowanym osobom takim ogłoszeniem. Regulacja miała wejść w życie 31 lipca 2021 roku, ale mieliśmy po drodze pandemię i różne sprawy dotyczące kodeksu pracy zostały "położone na półeczce" i odłożone na trochę później. Pilniejsze stały się na przykład uregulowanie w trybie nagłym telepracy i pracy zdalnej.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Jak obecnie wygląda kwestia widełek? Już teraz wielu pracodawców podaje widełki, natomiast często to jest śmieszne, ponieważ gdy mamy widełki pomiędzy 3 tys. a 8 tys. zł lub 4 a 12 tys. to równie dobrze można tych widełek w ogóle nie podawać. Czy ten projekt zakłada, że w określony sposób widełki miałyby być przedstawiane potencjalnym pracownikom?
W projekcie są zapisy dotyczące pewnej realności tego przedziału, który miałby być podawany, natomiast regulowanie tego nadmierne spowodowałoby więcej problemów niż korzyści dla pracodawców. Ja się całkowicie zgadzam z tym, że jeżeli pracodawca będzie chciał ten przepis ośmieszyć, to wprowadzi jako dolny próg płacę minimalną a jako górny próg 10-krotność płacy minimalnej i do każdego ogłoszenia te widełki będą pasować. Trzeba pamiętać, jaka będzie wtedy reakcja osoby, która czyta ogłoszenie. W wielu zawodach jest tak, że jest więcej wakatów niż chętnych do pracy, to dla pracownika jest to cenny sygnał i część pracodawców powstrzymałaby się przed takimi praktykami.
Jak to powinno wyglądać w idealnym świecie?
Chciałbym, aby wskazywano, jaki byłby początkowy poziom dochodów, bo często rozmawiamy z pracodawcą na rozmowie o pracę o pewnej perspektywie, czyli że teraz będą takie obowiązki, za trzy miesiące może się to trochę zmienić a za rok będzie jeszcze coś innego, a potencjał awansu jest, powiedzmy, za trzy lata. Chciałbym, żeby ten punkt minimum to było to wynagrodzenie na początku. Gdy zmieniamy pracę, to chcemy wiedzieć, ile na pewno będziemy zarabiali w najbliższych miesiącach. Planujemy swoje życie i budżet domowy, biorąc pod uwagę to, jakie dochody będziemy osiągać. Uważam, że to jest ważne dlatego, że mamy wiele takich sytuacji, w których proces rekrutacyjny się kończy i pracodawca jest zaskoczony, że kandydaci, których wybrał — zrezygnowali. Dowiedzieli się po prostu na samym końcu procesu rekrutacyjnego, ile będą zarabiać i trzasnęli drzwiami. Kiedyś takie zjawisko nie występowało, od kilku lat się jednak pojawia i tracimy za dużo czasu i zasobów jako gospodarka, aby obsadzać te miejsca pracy. Widełki mogłyby ten proces usprawnić.
Projekt tej dyrektywy zakłada także, że pracownicy dostaną prawo dostępu do informacji o poziomie przeciętnego wynagrodzenia na danym stanowisku. Jak to wygląda obecnie? To nie jest zgodne z polskim prawem.
Nie ma takiego prawa w tej chwili, które pozwalałoby pracownikowi domagać się takiej informacji i ją uzyskać. Pracownik zawsze może o nią poprosić, a pracodawca może jej nie udzielić.
Czy nie jest tak, że pracodawca nie może udzielać takich informacji?
Ten zapis jest dość złożony i w rezultacie trochę trudno jest to przełożyć na język polskiego kodeksu pracy. W tej chwili nie mogę pójść do mojego szefa i powiedzieć, że chciałbym wiedzieć, ile zarabiają wszyscy moi koledzy, na podobnym stanowisku.
Cały pakiet regulacji, który się pojawił w tym projekcie dyrektywy, jest przede wszystkim napędzany kwestią nierówności płacowych między płciami. Natomiast na polskim rynku okazuje się, że on może dotknąć wszelkich nierówności i pewnej patologizacji rynku, jeśli chodzi o wynagradzanie i tajemnicy, jaka panuje oraz tego, że na przykład dwóch pracowników siedzących przy dwóch sąsiednich biurkach może otrzymywać za tę samą pracę zupełnie dwie różne kwoty.