Jeden z naszych czytelników przez przypadek zauważył, że dane w jego aplikacji mObywatel wskazują, że nie ma ważnego ubezpieczenia OC swojego samochodu.
- Zdenerwowałem się, bo czerwony napis głosił, że jeżdżę bez OC od trzech miesięcy. Jednocześnie dane o przeglądzie rejestracyjnym – który robiłem później – były aktualne. Często zdarza mi się jeździć bez dokumentów, szczególnie po mieście. Co by było, gdybym trafił na kontrolę? Pewnie tak łatwo by mnie nie wypuścili – opowiada pan Bartek z Warszawy.
Dodaje, że odświeżanie danych w aplikacji nie pomogło. Uspokoił go telefon do ubezpieczyciela, który potwierdził, że umowa jest ważna, opłacona, a brak aktualizacji może leżeć po stronie CEPIK-u. Co ciekawe – po kilku dniach problem zniknął, a aplikacja zaczęła pokazywać ważne ubezpieczenie.
Inny nasz czytelnik, pan Mariusz z Wrocławia, skontaktował się z nami za pośrednictwem #dziejesie. Został zatrzymany przez policję za wykroczenie drogowe. Przyjął mandat, ale ku swojemu zdziwieniu kilka dni później dostał pismo z Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego z prośbą o udowodnienie, że ma aktualne ubezpieczenie.
- Nie wiem, dlaczego policjanci po prostu mnie nie zapytali, czy mam ubezpieczenie. Bo miałem je w schowku, ale policjant najprawdopodobniej nie mógł z jakiegoś powodu sprawdzić, czy mam ważne OC, więc, zamiast zadać pytanie mi, zadał je UFG – opowiada pan Mariusz.
Efekt? Groźnie brzmiące pismo, które nakazywało mu udowodnić, że wykupił ubezpieczenie. Kara za brak ważnego OC to obecnie 5600 złotych.
Jazda na hulajnodze. Co z ubezpieczeniem?
- Nie tylko ja się zdenerwowałem, pani w salonie, w którym kupiłem auto razem z ubezpieczeniem, prawie dostała palpitacji. A najciekawsze jest to, że UFG ma na swojej stronie wyszukiwarkę ubezpieczonych aut – wystarczy wpisać numer rejestracyjny, by dowiedzieć się, czy ma ważne OC – mówi pan Mariusz.
Dodaje, że próbuje wyjaśnić, skąd wziął się błąd i dlaczego policjant nie zapytał go po prostu o to, czy ma OC.
Kto jest winny?
W nieoficjalnych rozmowach policjanci, ale też diagności, skarżą się na system CEPIK. Ponoć działa wolno, zdarzają mu się przerwy. CEPIK to Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców, gromadząca w jednym miejscu dane o rejestracjach, ubezpieczeniach aut i uprawnieniach ich użytkowników.
Igor Ryciak, rzecznik Centralnego Ośrodka Informatyki (to rządowa agenda, odpowiedzialna m.in. za CEPIK) te zarzuty odpiera.
- Ciągłość działania systemu CEPIK jest na poziomie 99,99 proc. Sytuacje, kiedy policja czy inna służba nie ma możliwości sprawdzenia danych pojazdu bądź kierowcy są wyjątkowo rzadkie, w zasadzie pomijalne – mówi Ryciak w rozmowie z money.pl. Dodaje, że policja ma dostęp i do CEPIK-u, i do bazy danych Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego.
- Po zawarciu polisy towarzystwo ubezpieczeniowe ma obowiązek poinformować o niej UFG, które z kolei tą wiedzą zasila bazę CEPIK. Jeśli agent ubezpieczeniowy nie wprowadzi – omyłkowo czy z powodu awarii – takiej informacji do bazy, to ona do nas nie dotrze – mówi Ryciak w rozmowie z money.pl.
Tłumaczy, że jeżeli podczas kontroli drogowej, policjantowi nie uda się sprawdzić ważności OC, sporządza odpowiednią notatkę i wysyła ją do UFG. Jeśli ubezpieczenie było, to sprawa jest zakończona.
Mniej jednoznaczny w ocenie opisywanych sytuacji jest rzecznik UFG Damian Ziąber. Przypomina, że w przypadku ubezpieczeń komunikacyjnych mamy do czynienia z bazą danych zawierającą kilkanaście milionów rekordów a o błąd nie jest trudno.
Dodaje, że najprościej jest sprawdzić dane dotyczące swojego ubezpieczenia na stronie UFG. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę numer rejestracyjny pojazdu, by dowiedzieć się, czy na tę chwilę ma on aktywne ubezpieczenie OC.
– Zdarzają się błędy, informacje niezaktualizowane. W każdym takim przypadku dobrze jest powiadomić ubezpieczyciela i UFG. Wystarczy mailowo, chodzi o to, by zadbać o właściwy obieg informacji – mówi Ziąber w rozmowie z money.pl.
Dodaje, że prawo pozwala obecnie jeździć bez dokumentów i to organy państwa mają obowiązek sprawdzania, czy mamy odpowiednie uprawnienia, przeglądy i ubezpieczenie. Ale w każdym systemie zdarzają się błędy.
- Nic nie szkodzi na przeszkodzie, by w telefonie mieć zdjęcie polisy albo plik w formacie PDF. Można też wozić kopię albo wydruk w schowku. Różne rzeczy mogą się zdarzyć i nie mamy na to wpływu – tłumaczy Damian Ziąber.