Przypomnijmy: podczas konferencji "Polska. Rok przełomu" premier Donald Tusk ogłosił "rozpoczęcie nowego etapu" i trzykrotnie powtórzył jedno słowo. - To jest ten moment, kiedy możemy wszystkich przegonić. Światło widoczne jest z Polski. (...) Rok przełomu to inwestycje, inwestycje i jeszcze raz - inwestycje - powiedział szef rządu. Dodał, że kwota przeznaczona na inwestycje będzie rekordowa i wyniesie 650 mld zł. Zapowiedział wielką deregulację polskiej gospodarki, a przygotowanie propozycji w tym zakresie zaproponował Rafałowi Brzosce, twórcy i prezesowi InPostu.
O komentarz do wystąpienia premiera Donalda Tuska dziennikarze poprosili liderów Prawa i Sprawiedliwości. - Ten plan rozwoju jest oderwany od jakiejkolwiek realnej rzeczywistości. 500 miliardów, ale licząc w tej sumie także nasze zamówienia zbrojeniowe, to oznacza bardzo niewielką sumę, która by na pewno pozwoliła poważnie rozwinąć, ale jedno województwo w Polsce, a nie Polskę - stwierdził Jarosław Kaczyński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Liderzy PiS o "wartości zapowiedzi" Donalda Tuska
- To są po prostu takie zapowiedzi, zapowiedzi, o których już tutaj wspominałem, które było wiele i które nie miały nic wspólnego, były po prostu zabiegami, w tym wypadku niewątpliwie związanymi z wyborami parlamentarnymi - stwierdził Jarosław Kaczyński na konferencji prasowej w poniedziałek.
Premier Donald Tusk zapowiedział też, że prowadzone są rozmowy na temat inwestycji takich gigantów jak Google, Microsoft, IBM i Amazon. W najbliższych dniach w Polsce mają gościć szefowie Microsoft i Google, aby dopiąć plany inwestycyjne w naszym kraju. Przekazał także, że w perspektywie do 2030 r. rząd planuje potroić przeładunki w polskich portach, a do 2032 r. zainwestuje w polską kolej 180 mld zł.
Minister finansów dodał, że pierwszym z filarów są inwestycję w naukę i badania. - Po drugie - transformacja energetyczna, po trzecie - nowoczesne technologie, po czwarte - rozwój portów i modernizacja kolei, po piąte - dynamiczny rynek kapitałowy (...) I rzecz chyba najważniejsza, wsparcie i współpraca z biznesem - wyliczał szef MF.
PiS wypomina zapowiedź benzyny po 5,19 zł
- Ja mógłbym dodać, że te zapowiedzi mają taką samą wartość, jak zapowiedź Donalda Tuska z czasów kampanii wyborczej z 2023 r., że benzyna będzie kosztowała 5,19 zł, jeżeli Tusk dojdzie do władzy. Ile kosztuje? Wystarczy pojechać na stację benzynową i się o tym przekonać - dodał Mariusz Błaszczak, przewodniczący klubu parlamentarnego PiS.
Donald Tusk na kilka miesięcy przed wyborami przekonywał, że gdy zostanie premierem, szybko doprowadzi do spadku cen Pb95 do poziomu 5,19 zł za litr. Tak się nie stało, a już niedługo po wyborach - jak pisaliśmy w money.pl - analitycy ocenili, że zapowiedź tę należy traktować jak kiełbasę wyborczą.
W styczniu 2023 r. Donald Tusk jeszcze zanim oficjalnie został kandydatem opozycji na premiera, na spotkaniu z wyborcami przekonywał, że "gdyby był premierem, to rachunki za prąd i za gaz mogłyby wynosić połowę tego, co wynoszą teraz", a "dziś benzyna byłaby po 5,19 zł".
Był to czas tzw. pierwszego cudu na Orlenie. Od 1 stycznia 2023 r. rząd PiS podniósł stawkę VAT na paliwa z 8 do 23 proc., a mimo to ceny na stacjach paliw nie wzrosły i w hurcie Orlen wprowadzał kolejne obniżki. Pojawiły się oskarżenia o zawyżanie cen paliw, aby stworzyć bufor do zamortyzowania podwyżki podatku VAT.
Według ostatnich danych e-petrol.pl średnia cena benzyny Pb95 w Polsce to 6,19 zł za litr. Jej tankowanie najtańsze jest na Dolnym Śląsku, Warmii i Mazurach oraz w Wielkopolsce, gdzie płaci się przeciętnie 6,11 zł. Najdrożej jest zaś na Mazowszu, gdzie litr Pb95 kosztuje średnio 6,34 zł.
Dziś powrót do cen na poziomie 5,19 zł za litr nie widać wielkich szans. Gdy u progu drugiej kadencji w Białym Domu Donald Trump ogłosił słynne hasło "będziemy wiercić, kochanie", eksperci rynku paliw przewidywali, że w Polsce realny jest ruch w kierunku poniżej 6 zł za litr benzyny. Dziś już nie ma po tym śladu.
- To już przeszłość, a po drugie, rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, niż wynikałoby z zapowiedzi prezydenta Trumpa. Sektor paliwowy w USA ma o wiele bardziej złożoną strukturę, nie ma jednego, wiodącego koncernu, jest kilka dużych, niezależnych i prywatnych. Problemem jest kwestia rentowności - podkreślał Rafał Zywert, analityk rynku paliwowego z firmy Reflex, w rozmowie z money.pl.