Roman Giertych o wytoczonej Jarosławowi Kaczyńskiemu sprawie poinformował już na początku czerwca.
"Szanowny Panie Prezesie! Już 10 września o godz.15:20 spotykamy się w sądzie w sprawie zwrotu 50 tyś. PLN, które zdaniem p. Geralda Birgfellnera przyjął Pan od niego w kopercie bez podstawy prawnej" - napisał na Twitterze pełnomocnik Austriaka.
"Mam nadzieję, że przez lato da Pan radę wstąpić na pocztę odebrać list z sądu" - dodał. W ten sposób odniósł się do tego, że Jarosław Kaczyński nie odebrał wcześniej listownego wezwania do oddania pieniędzy.
Wygląda na to, że prezes PiS awizo odebrał. - Jarosław Kaczyński ustanowił pełnomocnika, na pewno nie pojawi się na rozprawie osobiście - mówi money.pl Roman Giertych.
Zapowiedzi na Twitterze
Pełnomocnik biznesmena już od kilku dni na Twitterze zapowiada wtorkową rozprawę przed warszawskim sądem rejonowym.
"Dzień mija za dniem panie Prezesie, a zostało już tylko 6 dni do naszej rozprawy 10.09. Mądrze, że ustanowił Pan pełnomocnika, który będzie pana reprezentował w sporze z Birgfellnerem. Jest szansa na szybkie zamknięcie sprawy i zwrot 50 tysięcy złotych" - napisał w ubiegłym tygodniu.
A następnie pozwolił sobie na ironię w kierunku Jarosława Kaczyńskiego i jego przedstawiciela.
"Pełnomocnik JK w piśmie do sądu napisał,że „neguje stan faktyczny” opisany w naszym wniosku o zwrot 50000 zł. Oj, nieładnie panie Prezesie. Nie czytał Pan u św .Łukasza "To coście mówili w sekrecie, na jawie mówić będą i to co w domach na ucho powiecie, rozejdzie się po dachach"?" - napisał Roman Giertych.
Giertych: lepiej dla Kaczyńskiego, żeby doszło do ugody
Zapytaliśmy mecenasa Giertycha o przewidywania przed wtorkową rozprawą. Jak powiedział, raczej nie spodziewa się, by sprawę udało się zamknąć na pierwszej rozprawie i by doszło do ugody.
- Dla Jarosława Kaczyńskiego lepiej, gdyby doszło do ugody. Czas jest wybitnie niekorzystny dla prezesa PiS, bo przecież jesteśmy w przededniu wyborów - mówi Roman Giertych.
Jak dodaje, jego klient domaga się zwrotu 50 tys. zł, ale jest pole do negocjacji. - Możemy zrezygnować z odsetek - powiedział nam pełnomocnik Austriaka.
Pierwotna treść ugody brzmi bowiem następująco: "Jarosław Kaczyński zobowiązuje się zapłacić na rzecz Geralda Birgfellnera kwotę 50 tys. zł (słownie pięćdziesiąt tysięcy złotych) wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie od dnia 21 marca 2019 r. do dnia zapłaty, w terminie 7 dni od zawarcia ugody tytułem zwrotu nienależnego świadczenia, które przyjął od Geralda Birgfellnera w gotówce w dniu 7 lutego 2018 r.". Ujawniła ją w kwietniu "Gazeta Wyborcza".
O co toczy się cała sprawa? 50 tys. zł to kwota, jaką miał biznesmen przekazać prezesowi PiS w kopercie dla ks. Rafała Sawicza z rady fundacji im. Lecha Kaczyńskiego. Miała być to zapłata za podpis pod uchwałą rady w sprawie budowy wieżowców na działce przy ul. Srebrnej.
Austriak utrzymuje, że kopertę z pieniędzmi przekazał Jarosławowi Kaczyńskiemu, a ten miał ją podać dalej.
Zdaniem mec. Giertycha, austriacki biznesmen nie znający polskiego prawa ani statusu fundacji "pozostawał w błędnym przekonaniu", że taka zapłata jest konieczna. Jako "świadczenie nienależne" podlega zwrotowi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl