Marian Banaś kilkakrotnie zapewniał, że kamienice w Krakowie dostał – w zamian za dożywocie, czyli utrzymanie do śmierci i opiekę – od żołnierza Kedywu AK i późniejszego działacza solidarnościowego, Henryka Stachowskiego. Dziennikarze "Rzeczpospolitej" przeanalizowali dostępne w krakowskim i warszawskim IPN informacje na temat jego przeszłości, a wyniki ich kwerendy stawiają opowieść Banasia pod znakiem zapytania.
W archiwach nie ma śladu, by Stachowski był żołnierzem Kedywu AK (Kierownictwo Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej). W zachowanym w archiwum liście znajduje się złożone przez niego osobiście zapewnienie, że w AK służył od 1943 r. Prawdą jest, że w 1945 r. został skazany przez sąd wojskowy na 5 lat pozbawienia wolności (amnestią wyrok złagodzono o połowę) za udział w napadzie na Komunalną Kasę Oszczędności w Myślenicach.
W marcu 1999 r. Stachowski wystąpił o zadośćuczynienie i odszkodowanie za działalność na rzecz niepodległego Państwa Polskiego w latach 1945-1980. Chciał 120 tys. zł za to, że z powodu niesłusznego, jak przekonywał, skazania, przez wiele kolejnych lat miał problem ze znalezieniem pracy oraz traktowany był "jak obywatel gorszej kategorii".
Tyle tylko, że w IPN brak dowodów na represjonowanie Stachowskiego czy choćby wzmożone zainteresowanie służb jego osobą. W odtajnionej notatce z 1950 r. oficer UB napisał tylko, że Stachowski jest "dobry pod względem moralnym" i "do obecnego ustroju wrogiej działalności nie przejawia".
W okresie stanu wojennego miał być wielokrotnie nachodzony przez SB, o czym przekonywał w pozwie z 1999 r. Tylko że znów – w archiwach brak informacji o tym, by służby w jakikolwiek sposób się nim interesowały.
Wreszcie, w IPN brak materiału potwierdzającego działalność Stachowskiego w czasach opozycji PRL. Nie kojarzą go też działacze Solidarności, choć Edward Nowak, prezes Stowarzyszenia Sieć Solidarności nie neguje, że mógł był wśród założycieli "S" w Domu Handlowym Jubilat, w którym przez wiele lat pracował.
Sąd przyznał mu ostatecznie 68 tys. zł za 2,5 roku więzienia za napad na Kasę Oszczędności.
"Rzeczpospolita" zauważa, że Stachowski starał się o odszkodowanie, bo chciał wykupić na własność mieszkanie w Krakowie przy ul.Potebni, które zajmował od 40 lat. Tłumaczył się obawą przed eksmisją w razie, gdyby nie był w stanie ponosić wysokich kosztów utrzymania lokum.
Mieszkania nigdy nie wykupił, a zaledwie pół roku później, 29 maja 2000 r., krakowski sąd wpisał do księgi wieczystej kamienicy przy Krasickiego 24 Mariana Banasia. "Starszy pan, któremu jeszcze niedawno sen z oczu spędzał brak własnego lokum, w kilka miesięcy zdążył odzyskać kamienicę i darował ją Banasiowi w zamian za dożywocie" – wyrażają zdziwienie dziennikarze "Rz".
O wątpliwościach dotyczących własności kamienicy przed 2000 rokiem pisaliśmy na początku października.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl