- Musimy wzmacniać polski przemysł obronny. Silny prezydent musi być patronem tego typu działań - mówił we wtorek w Radomiu kandydat na prezydenta RP Rafał Trzaskowski. Tę ważną dla zbrojeniówki deklarację będzie można rozliczyć dopiero po ewentualnej kadencji tego polityka, warto jednak sprawdzić, co prezydent w ogóle może i jak na tym polu radził sobie Andrzej Duda.
- Abstrahując już od udziału w tym procesie prezydenta, to po stronie plusów jego kadencji można zapisać zakup pierwszej partii Patriotów, wyrzutni Himars i F-35 - mówi money.pl Mariusz Cielma, ekspert wojskowy i naczelny specjalistycznego magazynu "Nowa Technika Wojskowa”.
- W Polsce prezydent jest częścią łańcucha decyzyjnego, który może mieć wpływ na przemysł zbrojeniowy. Niestety na tym polu obecny prezydent nie ma się czym pochwalić - zauważa jednak Cielma.
W jego ocenie do porażek obecnego prezydenta trzeba zaliczyć forsowaną pod auspicjami Biura Bezpieczeństwa Narodowego przy prezydencie Strategiczną Koncepcję Bezpieczeństwa Morskiego.
- Przewidywała ona potrzebę posiadania przez polską marynarkę fregat, czyli dużych i średnich okrętów bojowych. W najbardziej korzystnej dla polskiego przemysłu wersji planowano budować je w Polsce - mówi Cielma. Ostatecznie nie udało się nawet zakupić od Australijczyków używanych fregat Adelaide.
- Andrzej Duda w ogóle się nie wtrącał. Nie był przeszkodą ani pomocą dla MON. Jak ten jeden raz przejął inicjatywę, wprowadził tylko zamieszanie. W tej koncepcji tak naprawdę skrytykowano programy zakupu nowoczesnych okrętów podwodnych i małych okrętów obrony wybrzeża, ale dużych korwet też nie ma - mówi Maksymilian Dura, komandor rezerwy i publicysta defense24.pl.
Finał tego działania był zły dla marynarki i przemysłu zbrojeniowego, który miał szanse na kontrakty w obu tych programach.
Pływające zabytki
Tymczasem 2018 r. w Gdyni Duda obiecywał przyspieszenie. - Infrastruktura Marynarki Wojennej wymaga odbudowy. Jako zwierzchnik Sił Zbrojnych obiecuję ludziom polskiego morza, że będę działał w tej sprawie – powiedział prezydent.
Na programie "Orka" wartym ok. 10 mld zł mogłaby zarobić i nasza zbrojeniówka, ale teraz MON już nawet nie jest w stanie podać przybliżonej daty ich zakupu, a marynarze pływają na 50-letnich zabytkach.
To tylko jeden z przykładów straconych szans polskiego przemysłu zbrojeniowego. Siłę tej branży w poszczególnych krajach pokazuje eksport. Tutaj niestety jest bardzo źle i za prezydentury Dudy było tylko gorzej.
Okręt dla Wietnamu
Sztokholmski Instytut Badań nad Pokojem (SIPRI), który podlicza od 1950 r. największych na świecie eksporterów uzbrojenia, dostarcza na to dowodów.
W latach 2002-2007 polska zbrojeniówka była na 16. miejscu. Między 2007-2012 r. plasowaliśmy się na 25. pozycji. W przedziale 2013-2017 spadliśmy na 29. miejsce. Za okres 2015- 2019 r. z sumą 44 mln dol. poszybowaliśmy na 39 pozycję.
Tymczasem w samym tylko 2006 r. wartość eksportu przekroczyła 400 mln dol. W czasach PRL eksport przekraczał nawet miliard dol. O tym, jak niski jest poziom sprzedaży broni, świadczy fakt, że wartość eksportu w 2016 r. znacznie podniosła cena... żaglowca szkolnego dla Wietnamu.
Stary sprzęt
A co z ogólną sprzedażą Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ)? Analizowanie wyników za 2015 r. nie ma sensu w kontekście prezydentury Dudy. Wzrosty zaczęły się w 2017 r. Wtedy przychody ze sprzedaży wyniosły 4,98 mld zł, było to to o 15 proc. więcej niż w 2016 r. W 2019 r. przychody przekroczyły 7 mld złotych, zysk 551,3 mln zł. To jednak zdaniem eksperta nie pokazuje siły zbrojeniówki.
- Głównie opiera się to na zakupach MON. Dodatkowo są to w dużej mierze zakupy na potrzeby sprzętu przestarzałego, który pasuje do ciągle przestarzałej polskiej armii - mówi Cielma. Jedynym wyjątkiem jest uzbrojenie artyleryjskie, jak armatohaubica samobieżna Krab czy samobieżny moździerz dużego kalibru Rak.
W jego ocenie, prezydent Duda mógłby być bardziej aktywny w tworzeniu strategii przemysłu obronnego. - Mogłaby wskazywać, co możemy zbudować, co jest poza naszym zasięgiem i jak połączyć korzyść dla naszej armii z tą dla przemysłu - mówi Cielma.
Wsparcie eksportu
W rekach prezydenta jest też polityka zagraniczna. Zwierzchnik sił zbrojnych podczas zagranicznych wizyt może promować nasz przemysł zbrojeniowy. - Tymczasem my nawet nie mamy spójnego systemu wsparcia eksportu - argumentuje Mariusz Cielma.
- To praktyka stosowana na całym świecie. W przypadku obecnego prezydenta tak to nie działa. W 100 proc. polska rakieta o zasięgu do 5 km Grom jest najlepsza na świecie. Szkoda, że w znikomych ilościach kupili ją Amerykanie i Litwini. Tymczasem to mógłby być nasz hit eksportowy - mówi Dura.
Podczas opłatkowego spotkania z żołnierzami w grudniu 2016 r. Andrzej Duda obiecał armii coś jeszcze. - Mam nadzieję, że będziemy w stanie w najbliższym czasie nabyć nowe śmigłowce dla polskiej armii - zapewniał.
- Zakup 4 Black Hawków to kropla w morzu potrzeb naszej armii w zakresie śmigłowców - ocenia Cielma. W dostarczanie nowoczesnych maszyn miały być zaangażowane zakłady PZL w Świdniku. Teraz firma planuje zwolnić 210 osób. Związkowcy swoją złość wylewają jednak na rządzie, a nie na prezydencie. Argumentują, że mimo obietnic przez ostatnie pięć lat nie dostali żadnego istotnego zamówienia rządowego.
* Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie*