Przedstawiciele krajów należących do OPEC+ w środę spotkali się online, żeby ustalić politykę wydobywczą. Zdecydowali o zwiększeniu dziennego wydobycia surowca o 100 tys. baryłek we wrześniu. W lipcu i sierpniu grupa zobowiązała się wprowadzać na rynek ponad 600 tys. baryłek dziennie. Światowy rynek ropy boryka się z deficytem surowca na poziomie ok. 2 mln baryłek dziennie, a zapasy są blisko rekordowo niskich poziomów.
Decyzja OPEC+ a oczekiwania rynku
Rynek oczekiwał, że kartel naftowy utrzyma produkcję na stabilnym poziomie lub nieznacznie zwiększy wydobycie we wrześniu. Takie prognozy wskazali analitycy i inwestorzy ankietowani przez agencję Bloomberg. Silną presję na liderów OPEC, czyli Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie, aby pompowali istotnie więcej ropy, wywierały Stany Zjednoczone, żeby pomóc obniżyć ceny i ulżyć konsumentom.
Sankcje USA i Zachodu na Rosję spowodowały gwałtowny wzrost cen wszystkich rodzajów energii, co z kolei przełożyło się na wzrost inflacji — osiągnęła rekordowe poziomy, jakich nie widziano od kilkudziesięciu lat. Ceny pali na stacjach benzynowych oderwały się od notowań surowca na światowych rynkach. Czy decyzja OPEC cokolwiek zmieni w tym zakresie?
Pompowanie większej ilości ropy niewiele zmieni na stacjach benzynowych
— Niewielki wzrost produkcji ropy przez kraje należące do OPEC teoretycznie mógłby pomóc obniżyć ceny paliw na stacjach benzynowych, ale nie spodziewam się znaczących spadków, o ile w ogóle — mówi w rozmowie z money.pl Grzegorz Maziak, ekspert surowcowy e-petrol.pl.
Problem w tym, że kraje należące do OPEC (Algieria, Angola, Arabia Saudyjska, Ekwador, Irak, Iran, Katar, Kuwejt, Libia, Nigeria, Wenezuela i Zjednoczone Emiraty Arabskie) dziś nie są w stanie nawet wydobywać tyle ropy, ile zakładają ustalane przez nich limity.
— To efekt wieloletnich zaniedbań o obszarze inwestycji. Z jednej strony w minionych latach Zachód propagował politykę odchodzenia od paliw kopalnych, więc firmy naftowe koncentrowały się głównie na maksymalizacji zysków dla akcjonariuszy, ograniczając nakłady na wydobycie — wyjaśnia ekspert.
Zaniedbanie widać to nie tylko na przykładzie OPEC, ale też np. Stanów Zjednoczonych, gdzie także nie notujemy dynamicznego wzrostu produkcji surowca.
— Dziś efekty takiej polityki widać w cenach ropy, które przekraczają poziom 100 dolarów, a sytuację dodatkowo skomplikowała wojna w Ukrainie i ograniczenia w zakupach surowca z Rosji — dodaje Grzegorz Maziak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na problem wydobywczy z innej perspektywy uwagę zwraca inny ekspert.
— OPEC+ może obawiać się o potencjalne spowolnienie gospodarcze i nie będzie chciał stymulować nadmiernego wzrostu produkcji. W zasadzie jedynie kilka krajów jest w stanie produkować więcej i eksportować więcej. Jest to Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Irak. Nawet Rosja jest mocno ograniczona pod względem rozwoju produkcji i przede wszystkim eksportu, dlatego Arabii Saudyjskiej może zależeć na utrzymaniu tego partnera w swojej sieci wpływów — mówi Michał Stajniak, analityk rynku surowców XTB.
Warto zauważyć, że Kraje z Zatoki Perskiej wyprodukowały najwięcej ropy od dwóch lat. Po wybuchu wojny w Ukrainie ceny paliw na stacjach oderwały się od notowań surowca. W ostatnich miesiącach OPEC zwiększał produkcję zgodnie ze swoimi celami o 430.000 - 650 tys. baryłek miesięcznie.
Do czerwca OPEC+ był o prawie 3 miliony baryłek dziennie poniżej swoich limitów, ponieważ sankcje nałożone na niektórych członków i niskie inwestycje ze strony innych ograniczyły jego zdolność do zwiększenia produkcji.