Dwa rosyjskie tankowce, Wołgonieft 212 i Wołgonieft 239, uległy awarii w Cieśninie Kerczeńskiej na Morzu Czarnym, co doprowadziło do wycieku produktów naftowych.
Jak podaje "Polska Agencja Prasowa", przyczyną incydentu był sztorm. Na pokładzie obu jednostek znajdowało się łącznie 27 członków załogi.
Najnowsze doniesienia wskazują na to, że do wypadku doszło wskutek sztormu. Rosyjski resort sytuacji nadzwyczajnych informował wcześniej, że prawdopodobną przyczyną zdarzenia był błąd człowieka popełniony w trudnych warunkach pogodowych.
Według rosyjskiego kanału na Telegramie Mash, na który powołała się "Ukrainska Prawda", uratowano 10 marynarzy z pokładów dwóch jednostek - Wołgonieft 212 i Wołgonieft 239. Jak widać na załączonym przez Mash nagraniu, które ma przedstawiać tonący statek, w pewnym momencie tankowiec przełamał się na pół.
"13 osób nadal znajduje się na morzu; nie udało się odnaleźć czterech, przebywających w ładowni w momencie katastrofy. Cała czwórka to mechanicy, którzy mogli utonąć natychmiast po uderzeniu fal" - relacjonował Mash.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co przewoziły tankowce?
Wołgonieft 212 przewoził 4,3 tys. ton mazutu, substancji niebezpiecznej dla środowiska. Statek zarejestrowany w Petersburgu miał na pokładzie 13 osób. Wołgonieft 239, również zarejestrowany w Petersburgu, przewoził produkty ropopochodne i miał 14 członków załogi. Oba tankowce znajdowały się około 8 km od linii brzegowej.
Cieśnina Kerczeńska, gdzie doszło do awarii, leży między Rosją a anektowanym przez nią Krymem, łącząc Morze Azowskie z Morzem Czarnym. Na miejsce zdarzenia wysłano łódź ratunkową, jednak los czterech członków załóg pozostaje nieznany.
Uszkodzony statek z "floty widmo"
Jak pisaliśmy w money.pl, we wrześniu tego roku na wody Bałtyku wpłynął uszkodzony statek Ruby kontrolowany przez spółkę z Libanu, której właścicielem są Syryjczycy, pływał natomiast z ładunkami z Rosji.
Statek był uszkodzony i przewoziły 20 tys. ton saletry amonowej, czyli tego samego środka, który wybuchł w porcie w Bejrucie w 2020 roku. Statek przepłynął 1600 km z uszkodzeniami, zanim dotarł do Tromso w Norwegii.
Kontrola inspekcji wykazała sześć usterek, w tym pęknięcia w kadłubie i uszkodzenie śruby oraz steru. Wykryto również nieprawidłowości w uprawnieniach żeglarskich załogi. Statek musiał korzystać z pomocy holownika. Ostatecznie zacumował w porcie Great Yarmouth w Wielkiej Brytanii.