W ubiegły czwartek Sąd Rejonowy w Warszawie otworzył postępowanie restrukturyzacyjne PKP Cargo. Dzień wcześniej zarząd spółki zdecydował o przeprowadzeniu zwolnień grupowych w zakładach i centrali firmy. Mają one objąć do 30 proc. zatrudnionych, czyli do 4142 pracowników w różnych grupach zawodowych.
Szacowana wysokość rezerwy związanej z restrukturyzacją zatrudnienia wyniesie ok. 249 mln zł, a przewidywane oszczędności w skali roku w zakresie kosztów osobowych wynikające z przeprowadzenia zwolnień grupowych sięgną ok. 423,4 mln zł. Przewoźnik już wtedy zapowiadał, że w przypadku uzyskania pozytywnej decyzji sądu o otwarciu postępowania sanacyjnego, będzie miał możliwość sfinansować koszty zwolnień grupowych ze środków Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W poniedziałek p.o. prezes spółki Marcin Wojewódka, pytany przez "Puls Biznesu", czy firmę stać na wypłatę odpraw dla 4 tys. zwalnianych pracowników, podkreślił, że PKP Cargo nie ma takich środków.
"Sposób na restrukturyzację z ludzką twarzą"
- Nie mamy takich funduszy. W postępowaniu sanacyjnym koszty odpraw mogą jednak zostać pokryte z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. To sposób na restrukturyzację z ludzką twarzą. Znamy przypadki spółek, w których obiecywano duże odprawy, ale pracownicy ich nie dostali. My jesteśmy odpowiedzialni – obiecujemy tylko to, co zrealizujemy – zapewnił.
- Wskazaliśmy konieczność redukcji zatrudnienia i oszacowaliśmy, że wartość odpraw jeszcze w tym roku wyniesie kilkaset milionów złotych. Zakładam, że podobne wartości znajdą się w planie naprawczym przygotowanym przez zarządcę. Sanacja PKP Cargo jest najlepszym rozwiązaniem, pozwalającym zachować w spółce ponad 10 tys. miejsc pracy – powiedziała z kolei w rozmowie z "PB" p.o. członek zarządu ds. finansowych Monika Starecka.
Dodała, że PKP Cargo szuka miejsc pracy dla zwalnianych pracowników.
- Podpisaliśmy już dokumenty z PKP Intercity, PKP Polskimi Liniami Kolejowymi, Polregio i Remtrakiem, a ostatnio ze spółkami z Grupy Pesa. Firmy te mogą przejąć część pracowników zwalnianych z PKP Cargo. Dajemy szansę kontynuacji pracy na kolei prawie połowie osób, z którymi musimy się rozstać – wskazała.
Cel: "naprawienie chorej sytuacji"
Jak wyjaśniał 10 lipca Marcin Wojewódka, spółka jest zadłużona, nie reguluje części zobowiązań, nie płaci dużej części faktur i wymaga gruntownych działań restrukturyzacyjnych, ale zachowuje płynność finansową.
- Nie ma pomysłu upadłości, likwidacji albo zamknięcia. Celem działań obecnego zarządu jest naprawienie chorej sytuacji, w której znalazła się spółka we wszelkich aspektach: taborowym, finansowym, organizacyjnym - powiedział Wojewódka.
- Sanacja będzie oznaczała ochronę przed spłatą odsetek od zaległych płatności, spółka będzie mogła się wycofać z niekorzystnych kontraktów i będzie podlegała ochronie przed egzekucją - dodał. Jak zaznaczył, spółka w sanacji może startować w przetargach i je wygrywać tak długo, jak będzie regulować składki na ubezpieczenia społeczne i podatki.
Wojewódka zaznaczył, że w ramach sanacji będzie przygotowany i wdrożony przez zarządcę sanacji plan restrukturyzacji PKP Cargo. Podkreślał, że przy obecnej strukturze kosztów, w której największą pozycją są koszty zatrudnienia, zwolnienia grupowe są koniecznością. - Bez redukcji kosztów zatrudnienia nie jesteśmy w stanie uratować spółki, a na szali jest kilkanaście tysięcy miejsc pracy - ocenił wówczas p.o. prezes.
Apelują do premiera o pomoc
Zarząd PKP Cargo i działające w spółce związki zawodowe zaapelowały do premiera o wypłatę rekompensaty z tytułu kosztów poniesionych przez PKP Cargo w związku z poleceniem przewiezienia 4,5 mln ton węgla dla gospodarstw domowych, sprowadzanego w 2022 r.