O sprawie pisze dzisiejsza "Rzeczpospolita", dysponująca świeżymi danymi z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Okazuje się, że w programie dopłat dla użytkowników prywatnych złożono jedynie 167 wniosków opiewających na 2,8 mln złotych. Zakładano o wiele większe zainteresowanie – program miał objąć dotację dla przynajmniej 2 tysięcy aut a pula mogła sięgnąć 37,5 mln złotych. Ten program nazywa się "Zielony samochód".
Eksperci wskazują, że nie wypalił z kilku powodów. Po pierwsze wysokość dopłaty ograniczona jest do 18,75 tys. zł, na początku miała być ona dwukrotnie wyższa. W Europie takie dopłaty sięgają 9-10 tysięcy euro. Po drugie – dotowane auto nie może być kosztować więcej, niż 125 tysięcy złotych. A to ogranicza pulę do zaledwie kilku miejskich modeli.
Kolejny program to "eVAN" – dopłaty do elektrycznych dostawczaków. Dostępna pula pieniędzy to 70 milionów. Problem w tym, że wnioskowana pomoc nie przekracza 607 tys. zł a wniosków złożono… 15. Fiasko tego programu było łatwe do przewidzenia. Jeden z zapisów w regulaminie wyklucza zarobkowy transport towarów. Czyli coś, do czego dostawczaki zostały zaprojektowane i stworzone.
NFOŚiGW prowadził jeszcze jeden nabór wniosków, program był przeznaczony dla taksówkarzy. Tu po pieniądze nie zgłosił się nikt. Jak pisze "RP" dotacja 25 tys. zł przy maksymalnej inwestycji 150 tys. zł w samochód i domową ładowarkę wall box nie wydaje się zbyt atrakcyjna. Zarazem limit ceny auta jest za niski, jak na zarobkowy przewóz osób.
Na dodatek cały program jest tak skonstruowany, że z dopłaty nie da się potraktować jako "rabatu". Trzeba najpierw zakupić samemu pojazd, a następnie go zarejestrować i ubezpieczyć. Po wykonaniu tych czynności właściciel ma 45 dni do zgłoszenia się do NFOŚiGW o wypłatę, natomiast Fundusz na przekazanie środków - kolejne 30 dni.
Z danych Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych wynika, że na koniec grudnia 2019 roku zarejestrowanych było w Polsce zaledwie 8 tys. 637 aut z napędem elektrycznym, a liczba stacji ładowania przekroczyła 1 tys.
Tymczasem rząd chciałby, aby w roku 2030 jeździło po krajowych drogach 600 tys. aut elektrycznych, i to polskiej produkcji (wcześniejszy plan zakładał 1 mln aut do 2025 roku, ale śmiała wizja Mateusza Morawieckiego została już skorygowana).
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie