- Dalej jesteśmy otwarci na rozmowy zgodnie z publicznymi deklaracjami ministra finansów, ale jeśli nie będzie porozumienia, zostaje parlament - mówi money.pl minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, pytana o projekt zmian w składce zdrowotnej. Polska 2050 ma pokazać własny pomysł. Finalne rozwiązanie cały czas jest szlifowane, dlatego nie ma jeszcze szczegółów. - Chcemy zmieścić koszty, łącznie z zakazem oskładkowania środków trwałych, w 4 mld zł - dodaje szefowa resortu funduszy. O takich kosztach budżetowych mówił minister finansów Andrzej Domański, gdy zapowiadał kompromis z Polską 2050.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziś do wykazu prac rządu wpisano projekt PO, ograniczający reformę składki zdrowotnej tylko do usunięcia składki od sprzedaży środków trwałych. Ministrowie reprezentujący Polskę 2050 sprzeciwili się tej decyzji, ponieważ projekt Platformy nie realizuje obietnicy sprawiedliwej składki złożonej wyborcom. Dlatego w Sejmie przedstawimy nasz projekt, który wywiązuje się ze zobowiązań wobec Polaków - oświadczyła dziś partia Szymona Hołowni na portalu X.
To reakcja na decyzję zespołu ds. programowania prac rządu, zgodnie z którą dalej procedowany ma być projekt ustawy przygotowany przez minister zdrowia Izabelę Leszczynę. Zakłada on jedynie likwidację obowiązku uiszczania składki przy sprzedaży środków trwałych, np. samochodu firmowego.
Choć nasi rozmówcy z KO przekonują, że to tylko zabezpieczenie się na wypadek, gdyby na czas nie udało się wypracować szerszej reformy (a ta ma wejść w życie z początkiem 2025 roku, trzeba więc mieć czas na przeprocedowanie nowych przepisów), to jednak w partii Hołowni uznano to za wywieranie politycznej presji przez większego koalicjanta. - Czujemy się trochę oszukani. Chcieliśmy dogadać się na spokojnie, ale Platforma prze ze swoim projektem, nie konsultując go z koalicjantami i myśląc, że ujdzie jej to na sucho. Stąd nasz tweet i determinacja co do dalszych działań - słyszymy wewnątrz Polski 2050.
Co forsuje Hołownia
Mimo to rozmowy na linii Koalicja Obywatelska-Polska 2050 (a konkretnie między szefem MF Andrzejem Domańskim a minister funduszy Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz) trwały, choć nie było konkluzji w postaci ogłoszenia żadnego porozumienia co do kształtu reformy. Granice tego, co będzie można w przyszłym roku wykonać, nakreślił sam minister finansów. Reforma ma bowiem nie kosztować więcej niż 4 mld zł. W tym uwzględnione są koszty dotyczące odstąpienia od oskładkowania sprzedaży środków trwałych.
Tyle że szacunki są różne. Raz słyszymy o kwocie 1-1,5 mld zł, innym razem o 2,2 mld zł. Są nawet rozmówcy twierdzący, że to nie więcej niż 500 mln zł. - Nikt tego nie potrafi albo nie chce podliczyć. W obu przypadkach jest to wygodne dla Ministerstwa Finansów, bo pozwala szafować różnymi kalkulacjami, w zależności od przebiegu rozmów w koalicji - ocenia jeden z rządowych rozmówców money.pl.
Rząd finiszuje ws. składki. Pojawił się nowy pomysł
Z kolei Polska 2050 chciała przeforsować rozwiązanie, według którego firmy o dochodach do 144 tys. zł rocznie miałyby płacić składkę w wysokości ok. 208 zł miesięcznie. Z kolei przedsiębiorcy o wyższych dochodach płaciliby 208 zł do progu 144 tys. zł rocznie (pierwotnie była mowa o 160 tys. zł), a powyżej niego składka wynosiłaby już 4,9 proc. Jeśli zaś chodzi o firmy na ryczałcie, to składka miałaby wynosić tyle samo, co na skali i podatku liniowym, ale do progu 300 tys. zł rocznego przychodu. Powyżej niego składka wyniosłaby 3,5 proc.
Rozmówcy z Polski 2050 przekonują, że parametry ich propozycji są tak ustawione, by najwięcej zyskali mikro i mali przedsiębiorcy. W sumie ich obciążenia składkowe miałyby spaść nawet o kilkanaście procent, a tych największych podmiotów co najwyżej o kilka procent. Przewiduje się np., by obniżyć minimalną składkę z 9 proc. liczonych od płacy minimalnej do 9 proc. liczonych od połowy tej kwoty.
Także dziś ze strony Polski 2050 słychać zapewnienia, że projekt mieści się w kwocie 4 mld zł zarysowanej przez Andrzeja Domańskiego. Jeszcze w ubiegłym tygodniu Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz w wywiadzie dla money.pl sugerowała, że "możliwości porozumienia są różne" oraz że jednym z elementów tych rozmów jest nie tylko zakres reformy, ale także termin jej wdrożenia (im później, tym niższe koszty w danym roku). Także w KO słychać było opinie, że do porozumienia jest bliżej niż dalej, a ruch ze strony minister zdrowia Izabeli Leszczyny to jedynie zabezpieczenie, by reforma składki weszła w życie chociażby w wariancie "minimum minimorum".
Kulisy rozmów
Z czego zatem wynika aktualne zaostrzenie retoryki przez Polskę 2050? Wiele mówią kulisy poniedziałkowych rozmów na posiedzeniu zespołu ds. programowania prac rządu, którymi kieruje minister Maciej Berek, zaufany człowiek Donalda Tuska. To na tym gremium stanęła kwestia, czy projekt ustawy, przygotowany przez resort zdrowia, wpisać do wykazu prac rządu, co otwierałoby drogę do przyjęcia go przez rząd i skierowania do Sejmu.
Z ustaleń money.pl wynika, że w trakcie dyskusji rozpatrywano trzy stanowiska. Pierwsze zakładało, że wpis do wykazu nie zostanie dokonany, za czym optowali przedstawiciele Polski 2050. Mieli przy tym wskazywać, że mają silny społeczny mandat dla takiej obstrukcji, oraz że wciąż trwają negocjacje w sprawie składki pomiędzy MFiPR a MF. Mieli przy tym również podkreślać, że rozmowy te odbywają się bez udziału Ministerstwa Zdrowia.
Drugie stanowisko zakładało dokonanie wpisu projektu MZ do rządowego wykazu prac, ale z zastrzeżeniem, że projekt nie jest w pełni satysfakcjonujący i nie odpowiada postulatom przedsiębiorców, w związku z czym z czasem trzeba będzie pomyśleć o kolejnych krokach.
- To oznacza, że nawet w Trzeciej Drodze nie ma zgody co do tego tematu - przekonuje rozmówca z koalicji. Inny zwraca uwagę na pewien niuans. - Partyjnie może tak to wygląda, ale resortowo już nie. Bo na zespole głos odrębny do projektu KO zgłosił, oprócz resortu funduszy będącego w domenie Polski 2050, także resort rozwoju, którym zarządza minister rozwoju (Krzysztof Paszyk - przyp. red.) z PSL - przekonuje rozmówca money.pl.
Trzecie stanowisko, które rozpatrywano na rządowym zespole, zakładało dokonanie wpisu do prac legislacyjnych rządu z powodu osiągnięcia porozumienia politycznego. Za tym wariantem miał optować minister Berek, wskazując, że zbliża się 15 października (rocznica wyborów) i że inne ruchy w sprawie składki i tak mogłyby być niezrozumiałe dla ludzi.
W pewnym sensie po jego stronie stoi Lewica, która sprzeciwia się jakimkolwiek zmianom w składce poza tym, co przewiduje projekt KO w sprawie środków trwałych. - My zbieramy pieniądze na mieszkania, a nie składkę zdrowotną - słyszymy w Lewicy. Przedstawiciele ugrupowania konsekwentnie podkreślają, że nie można zabierać kolejnych pieniędzy z obszaru ochrony zdrowia, gdy już teraz obszar ten niedomaga finansowo.
Ostatecznie zespół zdecydował o wpisaniu projektu KO do wykazu prac rządu. - Tyle że z uwagi na opór Polski 2050 został wpisany za zgodą przewodniczącego zespołu, a nie jako uzgodnienie - zwraca uwagę jeden z rozmówców. Inny przyznaje, że takie sytuacje na posiedzeniach zespołu należą do rzadkości.
Składkowy sojusz z PiS i Konfederacją?
Nasz informator z koalicji kreśli dalsze możliwe scenariusze, o ile rzutem na taśmę nie dojdzie jednak do jakiegoś porozumienia. - Projekt KO zapewne wejdzie na rząd i potem szybko trafi do Sejmu. Sejm to przegłosuje, zapewne z poparciem opozycji, bo trudno zagłosować przeciwko. Po czym Polska 2050 wrzuci swój projekt poselski, marszałek Hołownia to szybko przeproceduje i wrzuci jeszcze na to samo posiedzenie Sejmu - przewiduje rozmówca money.pl.
- Pytanie, co zrobią PiS i Konfederacja, które mogą poprzeć projekt, choćby po to, by narobić nam kłopotów. Bo jeśli Hołownia to przegłosuje, to Tusk ma potężny problem, jeśli chodzi np. o dziurę w NFZ. Hołownia w ten sposób dowiedzie swojej skuteczności, ale czy to będzie mądre? Wątpię - dodaje.
W Polsce 2050 na ten moment nie słyszymy zaprzeczeń, by do takiego scenariusza mogło dojść. - To dobre pytanie, na które w tej chwili nie ma odpowiedzi - słyszymy od jednego z działaczy. - Zobaczymy. Na razie musimy jasno i głośno powiedzieć: "no pasaran (tłum. "oni nie przejdą" - hasło używane dla podkreślenia determinacji utrzymania pozycji w walce - przyp. red.) - dodaje inny.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl