Rosnące ceny energii elektrycznej nie są dla przewoźników kolejowych nowością, ale ten rok jest wyjątkowo niekorzystny. Adrian Furgalski, przewodniczący Railway Business Forum, wskazuje, że prognozowany wzrost kosztów energii trakcyjnej to co najmniej 80 proc. Niestety, to tylko optymistyczny scenariusz. Ci, którzy mieli mniej korzystne umowy z dostawcami energii, mogą otrzymać nawet 300 proc. podwyżki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Samorządy będą musiały dopłacać
Podwyżka cen energii powoduje, że samorządy, które zarządzają niektórymi przewoźnikami kolejowymi, musiałyby dopłacać od 60 do 70 zł za kilometr pokonanej przez pociąg trasy. Doliczając do tego wzrost stawek za dostęp do infrastruktury, którą trzeba zapłacić PKP PLK oraz wynagrodzenie dla pracowników, opłaty mogą być jeszcze wyższe.
Problem jest złożony, ponieważ nie wszystkie samorządy są w dobrej sytuacji finansowej na tyle, aby dokładać do połączeń kolejowych z własnego budżetu. Co za tym idzie, czekają nas redukcje pociągów na trasach albo podwyżki cen biletów.
Problem można rozwiązać
Rozwiązanie problemu proponuje Furgalski. W imieniu całej branży apeluje, aby obniżyć ceny dostępu do infrastruktury przynajmniej o połowę. Z tego rozwiązania skorzystały już niektóre państwa. Zostały zachęcone do tego przez Komisję Europejską już na początku pandemii. - My też musimy to zrobić, bo ryzykujemy załamanie transportu kolejowego - puentuje Furgalski.
Przekonuje, że można znaleźć fundusze, które mogą przyczynić się obniżenia stawek. Jego zdaniem, wystarczy na przykład obłożyć drogi ekspresowe mytem od pojazdów o masie ponad 3,5 tony. Kolejarze zaznaczają, że rozwiązaniem może być wprowadzenie zerowego podatku na energię i paliwa dla transportu publicznego.
Polska kolej pogrąża się w kryzysie
Widmo podwyżki cen biletów to kolejny problem polskich przewoźników. Money.pl informował, że coraz więcej pasażerów skarży się na oferowane przez kolej usługi. Najczęściej wymieniają problemy z punktualnością oraz złymi warunkami, jakie panują w wagonach.
Problem z przyjazdami i odjazdami pociągów na czas jest spowodowany wzrostem zainteresowania koleją. Ten rodzaj transportu Polacy obecnie wybierają często ze względu na rosnące ceny paliw.
PKP Intercity tłumaczy, że opóźnienia to wynik zwiększonego obłożenia. "Tam, gdzie tylko było to możliwe, pociągi były wzmacniane dodatkowymi wagonami. W ten sposób w całym drugim kwartale 5686 wagonów zapewniło dodatkowe miejsca w 3414 pociągach" - czytamy w wydanym przez PKP Intercity oświadczeniu.
Przewoźnik dodaje, że duże zainteresowanie podróżnych przekłada się na dłuższe postoje na stacjach. Wpływ na sytuację miała także reorganizacja niektórych połączeń w taki sposób, aby obsłużyć jak największą liczbę uchodźców uciekających przed wojną.