Adam Glapiński zaczął konferencję od stwierdzenia, że słowo "kryzys" w odniesieniu do sytuacji polskiej gospodarki jest nieadekwatne. Mamy bowiem cały czas "bardzo szybki" wzrost gospodarczy. Który jednak tłumią silne szoki energetyczne.
- Co najmniej trzy czwarte inflacji pochodzi z zewnątrz. W samym sierpniu, w Niemczech i Francji, ceny gazu były 15 i 12 proc. wyższe rok do roku. Jak ma nie być inflacji w tej sytuacji? - pytał retorycznie prezes NBP.
Dalej szef Narodowego Banku Polskiego ostrzegł, że gospodarkę światową, w tym polskiej, czekają "trudniejsze czasy". W naszym kraju, jak podkreślił, wystąpienia recesji nie przewiduje. Wskazał na dobrą sytuację na rynku pracy. - Bezrobocie praktycznie u nas nie występuje - zaznaczył Glapiński. Ponadto dodał, że za osiem lat Polska ma szansę osiągnąć 80 proc. produktu krajowego na głowę Francji.
Prezes NBP zapowiedział jednocześnie, że Rada Polityki Pieniężnej dalej będzie starała się walczyć z drożyzną. - Będziemy z tą inflacją walczyć, aż ją zredukujemy do poziomu, który uznamy za przyzwoity. I to robimy. Podwyżka (stóp procentowych - przyp. red.) z wczoraj jest kolejnym tego przykładem - powiedział Glapiński.
Prezes NBP: musimy przyzwyczaić się do wysokich cen energii
Dalej szef banku centralnego przedstawił czarny scenariusz inflacyjny na najbliższe lata, a może nawet i dłużej.
- Ceny gazu na rynkach hurtowych niestety pozostaną bardzo wysokie. Droższa energia elektryczna to ważny czynnik, który będzie podbijał koszty firm i zwiększał wydatki gospodarstw domowych na energię. A więc nadal będzie podwyższał inflację przez najbliższe lata. To szybko się nie skończy, o ile w ogóle się skończy - powiedział Glapiński, sugerując, że być może do wysokich cen trzeba będzie się przyzwyczaić.
Szef NBP dodał, że firmy swoje rosnące koszty przerzucają na konsumentów. Rosną przez to ceny ich produktów i świadczonych usług. W efekcie wraz z upływem czasu rośnie inflacja bazowa (bez kosztów żywności i energii). To zjawisko także szybko się nie skończy.
Niemniej, Glapiński dał nadzieję na spadek cen. - Okres wakacji był prawdopodobnie punktem zwrotnym, najwyższym punktem inflacji, od którego potem inflacja powinna maleć, wykluczając niespodziewane czynniki - stwierdził prezes NBP. - Przy utrzymaniu Tarczy Antyinflacyjnej i braku podwyżek cen regulowanych CPI na koniec 2023 r. spadnie do ok. 3 proc. - dodał, podkreślając jednak, że będzie to bardzo trudne do osiągnięcia.
Kiedy RPP obniży stopy procentowe?
Adam Glapiński przekazał na konferencji, że jak inflacja będzie schodzić do poziomu jednocyfrowego, do 6-7 proc., pojawi się przestrzeń do obniżania stóp procentowych. "Być może" nastąpi to w połowie lub w czwartym kwartale 2023 r.
Formalnie nie zakończyliśmy cyklu podwyżek, nasze kolejne decyzje będą zależały od napływających danych. Z tych danych będą się wyjawiały perspektywy inflacji, koniunktury - ostrzegł prezes NBP.
Jaka czeka nas najbliższa przyszłość? Glapiński powiedział w czwartek, że w październiku możliwy jest albo brak zmiany poziomu stóp procentowych, albo wzrost o 25 pb. Jednocześnie prezes NBP podkreślił, że podwyżki stóp procentowych działają.
- Niestety, zastopowały udzielanie dalszych kredytów hipotecznych i konsumpcyjnych, ale taki to jest mechanizm - stwierdził szef banku centralnego. - To jest tak, jakbyśmy jechali polską autostradą 160 km/h (dozwolona prędkość to 140 km/h - przyp. red.), zbliżamy się szybko do punktu docelowego i zatrzymuje nas policja, która daje mandat i obniżamy prędkość. Dalej docieramy do celu, ale wolniej. To nam teraz jest potrzebne - powiedział Glapiński.
Prezes NBP chwali rząd, bije w UE
Adam Glapiński przy okazji pochwalił rząd za wprowadzenie wakacji kredytowych. Przyznał, że nie jest to zbieżne z polityką RPP, która "przykręca śrubę", a rząd ją "trochę odpuścił". Zaznaczył, że oba podmioty mają inne zadania. Władze kraju mają dbać o dobrobyt mieszkańców. Tak, jak policja dba o to, by ludzie nie jeździli zbyt szybko, a producenci samochodów sprawiają, że te są coraz szybsze.
W cierpkich słowach odniósł się do polityki klimatycznej UE, która zakłada ograniczenie emisji dwutlenku węgla, co ma dodatkowo podnosić ceny energii. Prezes NBP dziwił się, że w związku z agresją Rosji unia nie może "walki z naturą" przesunąć o kilka lat.
W kontekście słabnącego złotego Glapiński powiedział, że polska waluta to "zderzak". Negatywne czynniki ekonomiczne, zamiast powodować np. wzrost bezrobocia, wpływają na kurs waluty. To, jak przekonywał prezes NBP, normalna sytuacja.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rada Polityki Pieniężnej na środowym posiedzeniu po raz 11. podniosła stopy procentowe, tym razem o 0,25 pkt. bazowych. Główna stopa referencyjna NBP wzrosła do 6,75 proc.
Kredytobiorcy liczyli na dobre dla siebie informacje, ale analitycy w zdecydowanej większości nie pozostawiali złudzeń i prognozowali, że stopy zostaną podwyższone. Głównym powodem podwyżek stóp jest konieczność zahamowania inflacji, której ostatni odczyt okazał się wyższy, niż przewidywano.
RPP w środowym podsumowaniu wrześniowego posiedzenia stwierdza, że dalej utrzymuje się ryzyko kształtowania się inflacji powyżej celu inflacyjnego NBP, który wynosi 2,5 proc. To właśnie ograniczenie tego ryzyka RPP wskazuje jako powód wrześniowej podwyżki.
Eksperci: rynki liczyły na wyższą podwyżkę, możliwe osłabienie złotego
Dalsze decyzje Rady mają zależeć od napływających informacji "dotyczących perspektyw inflacji i aktywności gospodarczej, w tym od wpływu agresji zbrojnej Rosji na Ukrainę na polską gospodarkę".
"Rynki finansowe liczyły na więcej, ale mnogość opinii z RPP przygotowała na różne scenariusze. Możliwe stopniowe osłabienie złotego, jeżeli jutrzejsza konferencja będzie zbyt 'gołębia'' (wystąpienie będzie sugerowało odejście od zacieśniania polityki monetarnej – przyp red.)" – to komentarz ING Economics Poland ze środy dotyczący wrześniowej podwyżki.