Ministerstwo Infrastruktury chce, by nowe przepisy, zakazujące tirom wyprzedzanie na ekspresówkach i autostradach, zostało uchwalone jak najszybciej. Jeszcze w czwartek wieczorem ma trafić pod obrady plenarne Sejmu, a już w piątek głosowanie - pisze "Rzeczpospolita".
Jak wyjaśnia dziennik, chodzi o rozwiązanie problemu wielokilometrowego blokowania dróg przez wyprzedzające się samochody ciężarowe. Zakaz miałby objąć 5 tys. km ekspresówek i autostrad.
Nie dotyczyłby on natomiast wyprzedzania pojazdów, które poruszają się z "prędkością znacznie mniejszą od dopuszczalnej" dla ciężarówek powyżej 3,5 t, a także pojazdów wykonujących na drodze prace porządkowe, remontowe lub modernizacyjne.
Branża załamuje ręce
Choć dla kierowców tzw. "wyścigi słoni" są utrapieniem, to w branży transportowej taki zakaz budzi poważny sprzeciw. Ich zadaniem nieelastyczne przepisy tylko wpłyną na zmniejszenie efektywności transportu.
Zdaniem przedsiębiorcom, spowoduje to szereg opóźnień, a towar nie zostanie dowieziony na czas.
Przytaczany przez z "Rz" Władysław Frasyniuk, od lat 90. prowadzący firmę transportową, podkreśla, że to politycy wprowadzili ograniczniki prędkości i stąd ten problem z wyprzedzaniem. Poza tym przypomina, że od lat mamy znaki zakazujące wyprzedzania i jest problem z egzekucją zakazu.
Mamy coraz większy problem z dojechaniem na czas - mówi Frasynik, przypominając, że już ogranicza się czas pracy kierowcy i wprowadza inne regulacje wpływające na czas realizacji transportu.
Również prawnicy zwracają uwagę na wady tak formułowanego prawa. Zapis o "znacznie mniejszej prędkości" jest ich zdaniem zbyt ogólny i pozostawia służbom możliwość szerokiej interpretacji.