O projekcie rozporządzenia ministerstwa zdrowia, który zakłada takie rozwiązanie pisze "Rzeczpospolita".
Z jednej strony takie założenia są zgodne z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) – tak twierdzi cytowany przez dziennik prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. Mówi on, że dziś wiemy o wirusie znacznie więcej, niż kilka miesięcy temu.
Z drugiej strony lekarze obawiają się tego rozwiązania, bo mają przecież obowiązek badania pacjentów przy pomocy najlepszych dostępnych narzędzi i metod. A teleporadę trudno do tej kategorii zaliczyć.
Jeden z lekarzy cytowany przez "Rz" podejrzewa, że resort zdrowia chce zaoszczędzić trochę pieniędzy. Bo koszt testu na koronawirusa to 500 złotych, teleporada jest wyceniana znacznie niżej.
Do tej pory domową izolację kończyły dwa negatywne wyniki testu z 12. i 14. dnia od zetknięcia się z chorym. Ale – jak wskazują lekarze cytowani przez "Rz" – dochodziło do tego, że pacjenci byli zmuszeni do pozostawania na kwarantannie nawet po 40 dni. Wszystko dlatego, że testy wykrywają nie tylko wirusa, ale również jego pozostałości. Pojedynczy fragment RNA wirusa mógł więc wydłużać kwarantannę u zdrowego już człowieka.
Zgodnie z nowymi przepisami osoby bezobjawowe nie będą wykonywały testów, a wydłużona (do 20 dni) kwarantanna obejmie jedynie osoby z upośledzonym układem odpornościowym.
Jak tłumaczy wirusolog dr Tomasz Dzieciątkowski, chodzi głównie o pacjentów z nowotworami, po przeszczepach narządów, zakażonych HIV oraz biorących leki immunosupresyjne, a nie wszystkich, którzy chorują na jakiekolwiek autoagresje.
Aktualnie na 14-dniowej kwarantannie przebywa ok. 100 tysięcy ludzi w całym kraju.