Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych IATA nie zostawia złudzeń pasażerom. "Konsumenci mogą oczekiwać, że ceny biletów lotniczych będą nadal rosły w ślad za rosnącymi kosztami przewoźników, szczególnie ropy naftowej" - czytamy w raporcie na koniec 2023 r.
IATA wylicza, że średnia taryfa lotnicza na podróż tam i z powrotem w całym 2023 r. sięgnie 254 dol., czyli około 1020 zł. Dla porównania w 2019 r. było to 315 dol., czyli około 1265 zł. Wraz ze wzrostem popytu na latanie i odbudową ruchu jest więc jeszcze "margines" do odrobienia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na dane IATA trzeba patrzeć jednak w odpowiedniej perspektywie. Po pierwsze, to statystyki globalne. Po drugie, obejmujące przede wszystkim "tradycyjnych" przewoźników lotniczych, bo tacy w zdecydowanej większości należą do tej organizacji. Tymczasem Polacy, co pokazują statystyki Urzędu Lotnictwa Cywilnego, latają głównie Ryanairem i Wizz Airem. LOT jest dopiero na trzecim miejscu.
- W Polsce, jak w każdym kraju zdominowanym przez linie niskokosztowe i z naciskiem na trasy związane z migracją zarobkową, a nie np. turystyką przylotową, ceny biletów są niższe niż średnia dla całego kontynentu - mówi money.pl Dominik Sipiński, analityk z firmy ch-aviation.com i Polityki Insight.
Ale to, o czym pisze IATA, czyli rosnące koszty działalności, dotyka także tanich przewoźników.
- Z uwagi na model biznesowy linii niskokosztowych na pewno nie znikną bardzo tanie bilety, sprzedawane znacznie poniżej kosztów linii. Natomiast bez dwóch zdań średnie ceny biletów będą rosły i dotyczy to tak samo linii niskokosztowych, jak i średniej dla całego rynku. Zatem pula bardzo tanich biletów będzie maleć - dodaje Sipiński.
Co decyduje o cenach biletów?
O cenie biletu lotniczego decydują dwie podstawowe grupy kosztów:
- podstawa taryfy,
- opłaty lotniskowe i podatki.
Ta pierwsza część przeznaczona jest dla linii lotniczej, ma pokryć koszty przelotu oraz marżę przewoźnika, czyli zysk. Druga część obejmuje dodatkowe koszty na rzecz innych podmiotów, związane m.in. z obsługą pasażera na lotnisku.
Sipiński wskazuje na jeden czynnik, który spośród wszystkich ma decydujące znaczenia, a jednocześnie jest trudny do przewidzenia. To "chybotliwe ceny paliwa". Dodaje, że również koszty pracy, finansowe i regulacyjne idą w górę "i to dość szybko".
W ostatnim raporcie IATA wylicza, że średni zysk linii lotniczych w przeliczeniu na jednego pasażera to 5,45 dol. - To mniej więcej tyle, by kupić podstawowe grande latte w londyńskim Starbucksie - powiedział Willie Walsh, dyrektor generalny IATA.
Analityk nie podziela tej opinii.
- Linie lotnicze narzekają, że zarabiają rocznie na przewozach pasażerskich tyle, że niemal nie wystarczyłoby to na kawę w Starbucksie. Ale jednak nadal jest to zysk i to średni dla całej branży. Zaniża go wiele chronicznie nierentownych firm, gdy wiele innych linii ma obecnie wysoko dwuprocentowe marże operacyjne, w tym Ryanair czy Wizz Air - wylicza Sipiński.
Tanie linie lotnicze nie zrezygnują z taniego latania
O tym, że tanie latanie będzie droższe, ale nie przejdzie do historii, mówił wielokrotnie Jozsef Varadi, prezes Wizz Aira. - W naszym interesie jest stymulować rynek, a możemy to robić dzięki niskim taryfom. I nie sądzę, by to podejście się zmieniło. Faktem jest, że tanich biletów może być w sprzedaży mniej, ale nie znikną - stwierdził kilka miesięcy temu w rozmowie z money.pl.
W podobnym tonie wypowiadał się Michael O'Leary, szef Ryanaira, największej taniej linii lotniczej w Europie. - To nie koniec taniego latania. Chyba że paliwo lotnicze będzie kosztować ponad 120 dol. za baryłkę, a Komisja Europejska będzie nadal naciskać na opodatkowanie środowiskowe transportu lotniczego. Wtedy rzeczywiście ceny z 2019 r. przejdą do przeszłości. Ale chcę to jasno podkreślić: bilety za 20 czy 25 euro zostaną na rynku. Owszem, te najtańsze prawdopodobnie będą trochę droższe - mówił latem w wywiadzie dla money.pl.
CPK znów się kurczy. Najnowsze prognozy IATA
Nowy czynnik, który może podnieść ceny biletów
Dominik Sipiński zwraca uwagę, że dla linii lotniczych (tak tradycyjnych, jak i tanich) pojawił się nowy czynnik, który wpłynie na ceny biletów: koszty środowiskowe. Chodzi m.in. o opodatkowanie paliwa lotniczego, zaostrzenie zasad rynku handlu emisjami dla branży lotniczej. Czyli wszystko to, co ma sprawić, że linie lotnicze przyspieszą transformację w kierunku zeroemisyjności.
Drugie dno, o czym wprost mówi Komisja Europejska, jest takie, by wyższe ceny zniechęciły przynajmniej część pasażerów do tak powszechnego podróżowania drogą lotniczą i wybrania kolei. Linie lotnicze ostrzegają, że za wyższe koszty i nowe podatki ekologiczne zapłacą pasażerowie w cenach biletów.
- Podnoszenie cen i przerzucanie kosztów paliwa jest oczywiście prawem przewoźników, ale ciężko zrozumieć, co - poza zachłannością inwestorów - miałoby skłonić ich do obciążania pasażerów również kosztami opodatkowania paliwa albo wprowadzanych podatków środowiskowych. Obecne wyniki finansowe dają spory margines do wchłonięcia tych kosztów i wciąż generowania zysku - ocenia Sipiński.
Istnieje jednak poważne ryzyko, że inwestorzy i przewoźnicy wybiorą tę najprostszą opcję, czyli przerzucenie kosztów na klientów, a ci będą musieli się z tym pogodzić - dodaje analityk.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl