O ważnej zarówno dla przewoźników, jak i pasażerów transportu zbiorowego zmianie przepisów informuje serwis prawo.pl. Przypomina historię z Trójmiasta, gdy podróżny miejskiego autobusu nie chciał opuścić pojazdu, chociaż domagał się tego kierowca.
Powodem wyproszenia było to, że mężczyzna nie był w stanie zapiąć bezpiecznie roweru (był zbyt mały). Wezwano policję, ale zatrzymanie trwało tak długo, że autobus opuścili pozostali pasażerowie. Podobnych przypadków, gdy podróżny wymusił opóźnienie, jest dużo więcej.
"Przewoźnicy przyznają, że w obecnych regulacjach brak wyraźnego określenia, kto jest odpowiedzialny za niedopuszczenie lub wykluczenie ze środka transportu osoby, która swoim zachowaniem zagraża bezpieczeństwu lub porządkowi w transporcie" - pisze prawo.pl.
I dodaje: "W przypadku odmowy opuszczenia pociągu przez pasażera, wezwana na miejsce jest zazwyczaj policja. Funkcjonariusze nie podejmują czynności i nie mogą przymusowo 'wyprowadzić' pasażera wobec braku bezpośredniej podstawy prawnej".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kary dla pasażerów, którzy odmówią wyjścia z MPK, pociągu itp.
Czas bezkarności dla niesfornych pasażerów jednak się kończy. Serwis prawny zwrócił uwagę, że w uchwalonej przez Sejm pod koniec lipca nowelizacji ustawy o publicznym transporcie zbiorowym oraz niektórych innych ustaw doprecyzowano przepisy, dotyczące pasażerów, którzy powodują opóźnienia.
Po tym, jak dokumenty podpisze prezydent Andrzej Duda, policja, straż ochrony kolei, straże gminne (i miejskie), a także w niektórych przypadkach żandarmeria wojskowa będą miały obowiązek na wniosek przewoźnika wyprosić pasażera z publicznego transportu zbiorowego.
Na tym nie koniec. Nowelizacja wprowadza także mandaty za niestosowanie się do wezwania do opuszczenia pociągu, tramwaju, autobusu itp. Karane to będzie grzywną w wysokości minimum 500 zł. Jeśli do tego pasażer przesadzi z awanturą i jego zachowanie zostanie uznane za "czyn chuligański", to zapłaci co najmniej 2000 zł.