MEN analizuje, jak wygląda frekwencja w szkołach i na lekcjach WF-u. Doszło do wniosku, że 50 proc. usprawiedliwionych nieobecności nie może wystarczać do zaliczenia przedmiotu. MEN pracuje nad nowymi rozwiązaniami dotyczącymi wszystkich przedmiotów.
Resort nie chce zdradzić, jak wysoka frekwencja potrzebna do klasyfikowania ucznia zostanie zaproponowana przez MEN.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Jesteśmy chyba jedynym takim krajem, w którym 50 proc. nieusprawiedliwionych nieobecności z danego przedmiotu nie dopuszcza do zdania - mówiła Barbara Nowacka, szefowa resortu edukacji na konferencji prasowej. Jej zdaniem 50 proc. opuszczonych lekcji, czyli wagarów to bardzo dużo.
- To zaburza proces uczenia. To jedna z rzeczy, na którą najbardziej żalą się nauczyciele, że nie są w stanie dobrze prowadzić lekcji, jeśli mają tak masowe nieobecności - dodała Nowacka.
Podczas ostatniej konferencji prasowej minister potwierdziła, że w ciągu kilku miesięcy przedstawi propozycje zmian, które ukrócą wagary. Będą one konsultowane ze związkami zawodowymi. Zaprzeczyła, że próg obecności miałby zostać podniesiony do 70 proc.
Problemem wakacje w trakcie roku szkolnego
W połowie ubiegłego roku o problemie z wyjazdami dzieci w trakcie roku szkolnego mówiła Katarzyna Lubnauer, wiceszefowa resortu edukacji. - Mamy głosy ze szkół, że rodzice traktują szkołę jako miejsce, gdzie dziecko może chodzić albo może nie chodzić. Jest obowiązek szkolny. W wielu krajach rodzica mogą zatrzymać na lotnisku - stwierdziła.
Nieobecność w szkole. MEN szykuje rewolucyjną zmianę
Wiceminister edukacji przyznała, że jej resort "przygląda się temu, jakie rozwiązania przyjąć, żeby rodzice rozumieli, że obowiązek szkolny oznacza obowiązek szkolny". Jej zdaniem szczególnie po pandemii zwiększyła się "dowolność wyboru ze strony rodziców, jak wiele dni w szkole dziecko ma spędzać".