O problemie z wyjazdami dzieci w trakcie roku szkolnego mówiła w lipcu Katarzyna Lubnauer, wiceszefowa resortu edukacji.
Mamy głosy ze szkół, że rodzice traktują szkołę jako miejsce, gdzie dziecko może chodzić albo może nie chodzić. Jest obowiązek szkolny. W wielu krajach rodzica mogą zatrzymać na lotnisku - stwierdziła.
Wiceminister edukacji przyznała, że jej resort "przygląda się temu, jakie rozwiązania przyjąć, żeby rodzice rozumieli, że obowiązek szkolny oznacza obowiązek szkolny". Jej zdaniem szczególnie po pandemii zwiększyła się "dowolność wyboru ze strony rodziców, jak wiele dni w szkole dziecko ma spędzać".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ministerstwo Edukacji Narodowej właśnie przechodzi od słów do czynów. Uważnie analizuje, jak wygląda frekwencja w szkołach i na lekcjach WF-u. Doszło do wniosku, że 50 proc. usprawiedliwionych nieobecności nie może wystarczać do zaliczenia przedmiotu.
Ministra Barbara Nowacka o frekwencji mówiła w kontekście lekcji gimnastyki, ale jak udało się dowiedzieć "Rzeczpospolitej", MEN pracuje nad nowymi rozwiązaniami dotyczącymi wszystkich przedmiotów.
Jak zmieni się prawo? Ministry Nowacka i Lubnauer poinformowały dziennik, że konkretnych rozwiązań na razie nie ma, ale pojawią się "wkrótce." Resort nie chce zdradzić, jak wysoka frekwencja potrzebna do klasyfikowania ucznia zostanie zaproponowana przez MEN. Ale jak dowiedział się dziennik u osób będących blisko resortu, może to być nawet ok. 70 proc.
Dziennik przypomina, że obecnie uczeń, który ma mniej niż połowę obecności na lekcji, może nie być klasyfikowany. Ale margines jest tu na tyle duży, że uczeń, który nie cierpi na żadną przewlekła czy ciężką chorobę (nawet jeśli choruje sporadycznie w sezonie jesienno-zimowym), z łatwością może zrobić sobie wolne na wakacje w czerwcu czy we wrześniu, kiedy np. wyjazdy zagraniczne są tańsze.
Paraliż pracy w szkole w czerwcu i we wrześniu
- Nie może być tak, że uczeń może nie pojawić się w szkole przez pół semestru, a i tak zda. To się musi zmienić - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" osoba bliska kierownictwu MEN.
Nauczyciele alarmują, że z powodu nieobecności w czerwcu i we wrześniu nie są w stanie prowadzić normalnie lekcji. Przez to nie mogą rozpoczynać nowych tematów, tylko powtarzają zagadnienia z poprzednich lekcji, a potem pędzą z materiałem - czytamy w dzienniku.