Podczas sobotniej konwencji Lewica przekazała swoje postulaty dotyczące pracy oraz wynagrodzenia. Partia zwróciła uwagę na pensję w budżetówce, która, jak zaznaczają, jest niedofinansowana.
Kandydaci Lewicy z Wielkopolski ogłosili, że pierwszym postulatem będzie odmrożenie płacy w budżetówce i podniesienie jej o 20 proc. Oprócz tego ma ona być waloryzowana dwa razy do roku o wskaźnik inflacji. Kandydaci dodali także, że płaca w budżetówce ma wynosić 130 proc. płacy minimalnej.
Koniec z umowami śmieciowymi
Zdaniem Lewicy problemem są tzw. umowy śmieciowe. Kandydaci do Sejmu podkreślili, że w momencie, w którym zachodzi stosunek pracy, powinny być podpisywane umowy o pracę, a nie zlecenie, czy dzieło. Jak zaznaczają, umowa o pracę gwarantuje wszelkie świadczenia, L4, płatny urlop, a w przyszłości emeryturę — dlatego "śmieciówki" powinny być zniesione.
Partia chce walczyć o prawa pracowników, wprowadzając m.in. 100 proc. płatne L4, likwidując bezpłatne staże. Ponadto Lewica chce skończyć z "kredytem na koszt pracowników". Adrian Zandberg zapowiedział, że za każdy dzień opóźnienia wypłaty będzie nakładana kara w wysokości 0,5 proc. miesięcznego wynagrodzenia.
Krótszy tydzień pracy
Włodzimierz Czarzasty zapowiedział, że Polacy powinni mieć czas na życie. Jak tego dokonać? Lewica proponuje 35-godzinny tydzień pracy. - Zaczniemy od skrócenia czasu o dwie godziny w tygodniu, a potem o pięć. To marzenia czarodzieja z Lewicy. Polityk dodał, że wynagrodzenie będzie identyczne, jak przy 40-godzinnym czasie pracy.
Dodatkowo Lewica chce wprowadzić "prawo do odłączenia". Prawo to ma skończyć z telefonami od pracodawcy po godzinach pracy — dodaje Włodzimierz Czarzasty. Jak wskazuje, pracownik powinien móc po pracy odpocząć bez telefonów po godzinie 22:00.
Włodzimierz Czarzasty zapowiedział także przedłużenie urlopu do 35 dni w roku. Aktualnie wynosi on 20 lub 26 dni w zależności od stażu pracy. Polityk podkreślił, że jest to możliwe, a dla pracowników — potrzebne.