Do dziennikarzy programu "Interwencja" zgłosiło się rodzeństwo z Podlasia, Agnieszka Iwaniuk i Krzysztof Wakaluk. Odziedziczyli po zmarłym ojcu gospodarstwo i od kilku miesięcy toczą walkę z decyzjami lokalnych władz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Urząd gminy w Nurzcu planuje budowę nowej drogi. Urzędnicy stwierdzili, że gospodarstwo rodzeństwa koliduje z planami inwestycyjnymi, mimo że od lat sąsiaduje ono z aktualną drogą.
- Ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu okazało się, że część domu i ogrodzenia stoi w pasie drogowym. I w związku z budową drogi dom i płot trzeba rozebrać - opowiada pani Agnieszka w rozmowie z dziennikarzem polsatnews.pl.
Najpierw rozbiórka płotu, później budynku
Mimo że część budynku zajmowała jedynie 70 cm pasa drogowego, a ogrodzenie istniało od dziesiątek lat, rodzeństwo postanowiło rozebrać płot, aby uniknąć problemów z urzędem. Od decyzji nakazującej rozbranie budynku, właściciele się odwołali. Otrzymali jednak pismo nakazujące rozbiórkę budynku.
Kilka tygodni później Agnieszka i Krzysztof otrzymali kolejne pismo, w którym nakazano im rozebrać asfaltowy podjazd i nałożono na nich karę w wysokości 180 tys. zł za bezumowne zajęcie pasa drogowego - dowiadujemy się z programu "Interwencja".
Postępowanie administracyjne w tej sprawie trwa od kwietnia, ale nałożona kara obowiązuje od stycznia, mimo że podjazd i płot zostały już rozebrane.
Sprawa trafiła do sądu i czeka na ponowne rozpatrzenie
Sprawa rodzeństwa trafiła do sądu i Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Białymstoku, które poparło ich stanowisko.
Cała sytuacja spowodowała ogromne koszty dla rodzeństwa. Samorządowe Kolegium Odwoławcze wskazało na zaniedbania gminy i skierowało sprawę do ponownego rozpatrzenia.