Kończyli zagraniczne uczelnie, mają wieloletnie doświadczenie, na wizytówkach wypisane wysokie stanowisko, często w języku angielskim. Łączy ich jedno - bardzo boją się bezrobocia, o czym czytamy w "Wyborczej".
Jak podaje dziennik, więcej obaw o utratę pracy mają tylko robotnicy niewykwalifikowani, kasjerzy oraz pracownicy z branż hotelarskiej i handlowej. Badanie przeprowadziła agencja zatrudnienia Randstad. Co trzecia przebadana osoba w grupie menedżerów najwyższego szczebla oceniła, że w jej przypadku ryzyko zwolnienia jest duże. Badania przeprowadzono już w czasie epidemii.
- Dyrektorzy i kierownicy mają wyższą świadomość tego, co się dzieje w tej chwili w ich korporacjach. Codziennie przeglądają setki danych, czytają o planach restrukturyzacyjnych na wypadek kryzysu, więc doskonale wiedzą, jakie są ryzyka - powiedziała gazecie Monika Fedorczuk, ekspertka rynku pracy Konfederacji Lewiatan.
Jak dodała, menadżerowie najwyższego szczebla zdają sobie sprawę, że ich wynagrodzenie ciąży firmie bardziej niż nawet kilkunastu szeregowych pracowników.
Już na początku kwietnia money.pl publikowało niepokojące dane z rynku pracy. Jak wynika z naszych szacunków, tylko na początku kwietnia mogło wyparować niemal 25 tys. wakatów.
Mówiąc wprost: bezrobocie podskoczy, a o pracę będzie trudniej. Z podwyżek w najbliższym czasie również nici. Koronawirus na rynek pracy wpłynie właśnie na tych trzech płaszczyznach. Z perspektywy pracownika to trzy fatalne informacje. I na rynku pracy widać już pierwsze ruchy. Zanim firmy zaczną zwalniać, rezygnują z szukania nowych pracowników.
Wracając do badania, przytaczanego przez "Wyborczą", czas epidemii to również czas testu kompetencji. Zdaniem Anny Wójcik, szefowej działu rekrutacji i operacji Talentuno Polska, kadra zarządzająca faktycznie może czuć się zagrożona, bo epidemia w wielu firmach ujawniła braki kompetencyjne w zarządzaniu w kryzysie i tzw. zarządzaniu zmianą.
Wójcik twierdzi, że era rynku pracownika właśnie się skończyła. Co nie oznacza, że to pracodawcy zaczną teraz dyktować zasady, ale - jej zdaniem - na pewno pojawi się element wzajemnej lojalności i weryfikacji oczekiwań oraz nastawienia.
Trudno przewidzieć, jak będzie wyglądała sytuacja takich pracowników już po pandemii, jednak oni sami mają spore obawy, bo odnoszą się do negatywnych doświadczeń kolegów na podobnych stanowiskach, którzy wcześniej stracili pracę. Średni czas poszukiwania jakiegokolwiek zatrudnienia przez zwolnionych menedżerów najwyższego szczebla to 18 miesięcy.
Bezrobocie i trudności ze znalezieniem pracy w następstwie pandemii dotkną pracowników wszystkich szczebli, ale kryzys nie obejmie wszystkich branż w równym stopniu - czytamy w dzienniku. Będą i takie, które dalej będą odczuwały braki kadrowe na stanowiskach specjalistów i menedżerów, więc zapotrzebowanie na ich pracę powróci w miarę odmrażania gospodarki.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl