Kim jest Tim Draper? To w tej chwili jeden z najbardziej znanych inwestorów w USA. Wśród firm, w które fundusz Draperów (inwestorem jest również ojciec Tima) zainwestował, są m.in. chińska wyszukiwarka internetowa Baidu, Skype, Tesla. Tim Draper jest też twórcą sieci inwestorów - Draper Venture Network - do której dołączył właśnie fundusz inwestycyjny z Polski.
Mateusz Ratajczak, money.pl: Żadnego kaszlu, żadnej gorączki, żadnych objawów wirusa?
Tim Draper: (śmiech) Czuję się świetnie, więc z mojej strony nie może się pan spodziewać zagrożenia wirusowego.
A pytając poważnie, nie ma pan obaw, że światowa gospodarka ucierpi? Że oto właśnie - zupełnie niespodziewanie - rodzi się kolejny kryzys finansowy?
Szczerze? Nie wiem. Im dłużej jednak żyję, tym więcej takich sytuacji mam za sobą. Mieliśmy już światową epidemię SARS, mieliśmy ptasią grypę, mieliśmy inne wirusy, które zdobywały czołówki gazet i pojawiały się na ustach polityków. I żaden z wirusów nie zabił do tej pory tyle osób, ile na koncie ma czytanie wiadomości SMS podczas jazdy samochodem, rak lub choroby serca.
Zobacz także: Galopująca inflacja w Polsce. Chybione prognozy szefa NBP. "Jest niewiarygodny"
Nie bagatelizuję sytuacji. Są chorzy, są ofiary śmiertelne, są ludzie, którzy przechodzą bardzo trudny czas. Nie mam jednak wątpliwości, że to strach jest największym problemem. I dla społeczeństwa, i dla gospodarki. To strach spowodował, że ludzie pędzą do sieci Target (znana amerykańska sieć sklepów spożywczych - red.) i kupują 50 rolek papieru toaletowego, 10 zgrzewek wody. Przypomina mi to czasy prezydenta Jimmy'ego Cartera, który ogłosił zbliżający się kryzys energetyczny. Efekt? Kierowcy rzucili się na stacje benzynowe i… wywołali prawdziwy kryzys energetyczny.
Czyli nie ma powodów do obaw?
Jestem przekonany, że część przedsiębiorców poradzi sobie doskonale. Wspomniane sklepy spożywcze swoje zarobią, doskonale poradzi sobie na pewno Amazon, który będzie przyjmował zamówienia od ludzi siedzących w domu. Część przedsiębiorców z kolei już powinna myśleć, co ze sobą zrobić.
Z jakiej branży?
Na przykład z branży turystycznej. Kilka dni temu byłem na lotnisku w Los Angeles i - mój Boże! - dawno nie widziałem takich pustek. Mówiąc szczerze, nie wiem, czy kiedykolwiek widziałem tak puste lotnisko w USA. To było prawdziwe miasto duchów, tego się nie spodziewałem. A to zła wróżba dla tych, którzy zarabiają na turystyce.
W mediach część historii nazywa się jednodniowymi. Dziś jest, jutro nie ma. Sądzę, że koronawirus to temat na najbliższe trzy miesiące. I poradzimy sobie. W najbliższych tygodniach będę objeżdżał Europę, kraje skandynawskie, później Indie. Jest na pewno wiele tematów, którymi warto się martwić, ale nie jestem przekonany, że koronawirus jest najważniejszym z nich. To jednak tylko moje spojrzenie na świat. W kwestii biznesu - zawsze coś się kończy, coś zaczyna. Każda sytuacja jest szansą.
Inwestorzy nie mają innych powodów do obaw? Na przykład związanych z wyborami prezydenckimi w USA?
Wybory? Wcale mnie nie martwią. Martwiłaby mnie sytuacja, gdyby prezydentem USA został socjalista. Na pocieszenie jednak wiem, że socjaliści na tym stanowisku mają jedną wspólną cechę.
Jaką?
Rządzą tylko jedną kadencję. Wspaniałą rzeczą w USA jest fakt, że tak wielkiego i rozwiniętego kraju nie jest w stanie zniszczyć jeden zły lider.
Jestem przerażony jednak tym, że ktoś dzisiaj może uważać w ogóle, że socjalizm ma prawo działać, że socjalizm przynosi komukolwiek zyski. Historia świata aż dobitnie pokazuje, że to po prostu nie działa. I nie ma prawa zadziałać.
Aż tak nie zgadza się pan z Berniem Sandersem, który jeszcze nawet nie jest kandydatem Partii Demokratycznej na prezydenta w USA? Prowadzi w wyścigu o rolę kandydata. To on nazywany jest amerykańskim socjalistą. To on przekonuje, że w świecie kapitalizmu trzeba opiekować się obywatelami, wyrównywać szanse.
I nie tylko z nim! Wśród wyborców Partii Demokratycznej amerykańscy socjaliści zyskali bardzo duże poparcie. Poparcie, którego zupełnie nie rozumiem.
A może po prostu nie chce pan większego opodatkowania najbogatszych?
Więcej regulacji w gospodarce to zły pomysł. Większe opodatkowanie w gospodarce to zwykle zły pomysł. Wszystko zależy od tego, co się dzieje z pieniędzmi pochodzącymi z podatków. Jeżeli jesteśmy w stanie nimi dobrze pracować na rzecz najbiedniejszych, to nie widzę ku temu aż tylu przeciwskazań. Jeżeli jednak pieniądze trafiają wprost w ręce rządu i nie trafiają niżej, to jest to fatalny pomysł.
Wciąż wierzy pan w kryptowaluty?
Kryptowaluty, bitcoin, technologie blockchain, sztuczną inteligencję. Wierzę w nie. Jestem przekonany, że świat w ciągu 10-20 lat zmieni się nie do poznania. I jestem przekonany, że żyjemy w wyjątkowo ekscytujących czasach.
Akcje już nie są tak atrakcyjne?
Akcje prywatnych przedsiębiorstw są jak najbardziej atrakcyjne i myślę, że to w nich inwestorzy będą lokować swoje środki. Akcje spółek wystawionych na publicznych giełdach to inna historia. Tylko w USA firmy wydają miliardy dolarów, by móc sprostać głupim regulacjom. I to musi się zmienić. Przez lata wejście na giełdę było czymś ważnym dla firmy, dziś nikt nie chce tego robić.
I dlatego sprzedał pan część akcji i wyłożył środki na kryptowaluty? Warren Buffet - mówiąc delikatnie - nie zgodziłby się z taką taktyką.
(śmiech) Ponieważ Warren Buffet trzyma większość swoich aktywów w akcjach banków, firm finansowych i ubezpieczycieli. Jeżeli kontrolujesz dolara, to nie masz ochoty się tą kontrolą podzielić. A przecież w przypadku krytowalut o żadnej kontroli zewnętrznej nie ma mowy. To system otwarty. Więc Warren Buffet powinien być przerażony taką wizją świata.
Może się nie zgadzać, ale nie zmieni biegu historii. To technologia, a przecież technologie pchają świat do przodu. Oczywiście, że są i będą ludzie, którzy życzą sobie, żeby świat został dokładnie taki, jaki jest. Gdybym był Warrenem, to już dawno wskoczyłbym do tego biznesu, sprzedał akcje.
Na razie jednak wskakuje pan - do Polski, do Europu Środkowej i Wschodniej.
Właśnie zacieśniliśmy współpracę z polskim funduszem venture capital OTB.
To będzie reprezentant Polski, reprezentant regionu Europy Środkowej i Wschodniej w ramach Draper Venture Network. DVN to w zasadzie klub inwestorów, a partnerzy w poszczególnych regionach są oczami i uszami, które wyszukują interesujące spółki, które wskazują, w co można inwestować i które testują, czy takie inwestycje mają sens. Jesteśmy w różnych częściach świata, więc podpowiadamy sobie. Gdy zobaczę coś wartościowego w Polsce i będę chciał zainwestować, to wiem do kogo się zwrócić.
Z drugiej strony fundusze z całego świata mogą interesować się tym, w co warto zainwestować w Dolinie Krzemowej.
W portfelu są już spółki z Polski?
Jeszcze nie zainwestowałem w Polsce, ale w regionie jestem dość dobrze obecny. Tutaj są naprawdę niezwykle technologie.
Tim Draper ma na koncie kilkanaście inwestycji w firmy na bardzo wczesnym etapie rozwoju. Był na przykład jednym z pierwszych inwestorów z Doliny Krzemowej, który wyłożył pieniądze na chińską wyszukiwarkę internetową Baidu. Na tę inwestycję dał 9 mln dolarów, kupił 28 proc. akcji firmy. Ojciec Drapera z kolei był wczesnym inwestorem w takich przedsiębiorstwach jak np. Skype - fundusz inwestycyjny Draperów posiadał 10 proc. akcji, gdy Skype był przejmowany za 4 mld dolarów.
Inne inwestycje? To między innymi koncern samochodowy Tesla czy firma internetowa Hotmail. Nie wszystkie jednak inwestycje mu się udały. Był też pierwszym, który wykładał pieniądze na przedsięwzięcie pod nazwą Theranos, które miało być rewolucją w testach krwi. Twórczyni pomysłu Elizabeth Holmes nie tak dawno została oskarżona o oszustwa finansowe. Sam pomysł z kolei nie był nawet bliski realizacji.
Stworzona przez Tima Drapera sieć inwestorów - Draper Venture Network - to w praktyce klub inwestycyjny wymieniający się informacjami o polecanych spółkach. Do DNV dołączył właśnie fundusz inwestycyjny z Polski - OTB, który dysponuje 100 mln dolarów na najbliższe akwizycje. Więcej o OTB można przeczytać tutaj.