Marcin Sichelski mówi o sobie "rodowity góral". Prowadzi hotel Kopieniec w Murzasichlu niedaleko Zakopanego. Ośrodek został wybudowany w 2015 roku przez ojca pana Marcina i dziś jest głównym źródłem utrzymania dla jego rodziny. W hotelu zatrudnionych jest ok. dwudziestu osób.
- Gdy pojawiła się pierwsza fala pandemii COVID-19 w Polsce, wiele przedsiębiorstw, prowadzących je rodzin oraz pracowników zostało postawionych w trudnej sytuacji. Całkowite zamknięcie hoteli i brak możliwości prowadzenia działalności przez kilka miesięcy, a później trudny okres powolnego powrotu do działalności przy obowiązujących restrykcjach obciążył wiele firm. Również naszą. Pojawiły się problemy z płynnością finansową – mówi money.pl Marcin Sichelski.
W ramach walki ze skutkami koronakryzysu rząd przygotował pomoc dla przedsiębiorców, m.in. w formie subwencji, z której firma może pokryć rachunki, zobowiązania podatkowo-skarbowe czy wypłacić pensje pracownikom. Środkami zarządza Polski Fundusz Rozwoju. Przedstawiciele hotelu także złożyli wniosek o pomoc.
- Środki zostały nam przyznane, a my w międzyczasie robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby utrzymać firmę, pracowników, opłacać rachunki, ZUS i zobowiązania wobec Urzędu Skarbowego. Ogrom pracy włożony w sprawę pomógł nam przetrwać ten trudny okres, nie zredukowaliśmy ani jednego etatu. Przyszedł jednak trudniejszy czas, czyli jesień, jednak w końcu otrzymaliśmy długo wyczekiwane środki z subwencji – wyjaśnia Sichelski.
Nasz rozmówca tłumaczy, że straty w obrotach spółki wynosiły niemal 100 proc. Polski Fundusz Rozwoju przyznał subwencję w wysokości 233 tys. zł. Środki trafiły na rachunek hotelu w Banku Spółdzielczym Karpatia. A bank – jak twierdzi Marcin Sichelski – zablokował wypłatę środków. Co więcej, jak słyszymy, ten sam bank miał również wypowiedzieć kredyt obrotowy, który był obsługiwany od pięciu lat i został odnowiony zaledwie dwa miesiące wcześniej.
- Zarząd banku poinformował nas o niewypłacaniu środków, tłumacząc to wieloma rozbieżnymi argumentami. Usłyszeliśmy m.in., że nasze przedsiębiorstwo ma trudną sytuację, a jego rokowania są wątpliwe i może okazać się nierentowne. Skoro tak, to czemu niedawno odnowiono nam kredyt? Finalnie, pomimo licznych interwencji, bank przywłaszczył środki z dofinansowania i nie chce ich oddać – twierdzi Spichelski.
Co na to wszystko bank? Poinformowano nas, że z uwagi na tajemnicę bankową bank nie może udzielić informacji na temat szczegółów transakcji. Jednocześnie dodano, że spośród 193 klientów instytucji, którym udało się pozyskać finansowanie z PFR, żaden nie zgłaszał wątpliwości.
- Zwracamy uwagę, iż w każdym przypadku ważnym elementem wspomnianego procesu pomocowego Tarczy PFR jest złożenie przez klientów zgodnych ze stanem faktycznym oświadczeń do PFR na temat swojej bieżącej sytuacji ekonomicznej, w tym o zagrożeniu upadłością – tłumaczy money.pl prezes BSZG Karpatia Edward Tybor.
Jak czytamy w udostępnionym nam piśmie do spółki zarządzającej hotelem, przyczyną rozwiązania umowy o kredycie obrotowym jest zajęcie jednego z kont przez komornika sądowego oraz podjęcie decyzji o prowadzeniu windykacji poprzez złożenie wniosku o upadłość.
- Nie jest to prawda. Nie toczy się w stosunku do nas postępowanie upadłościowe ani restrukturyzacyjne. Spółka działa i funkcjonuje. Można to łatwo zweryfikować w wydziale gospodarczym sądu w Krakowie. Nie mamy również zajęcia komorniczego na koncie banku Karpatia – odpowiada Sichelski.
Przedsiębiorca wyjaśnia, że spółka ma w tym momencie dwa kredyty: inwestycyjny w innym banku, który z uwagi na problemy z płynnością jest w tym momencie restrukturyzowany, oraz obrotowy w banku Karpatia.
- Nigdy nie było żadnych opóźnień, nawet jednego dnia. Bank sam pobierał środki. Co więcej, raz w roku spłacałem również kapitał, więc kredyt jest już o 20 proc. mniejszy niż pierwotnie. Służy jako duża karta kredytowa dla spółki – dodaje.
Tymczasem zgodnie z prawem środki przekazane w formie subwencji finansowej na rachunek przedsiębiorcy (bankowy, oszczędnościowy, oszczędnościowo-rozliczeniowy czy w formie lokaty) muszą być wolne od zajęcia na podstawie sądowego lub administracyjnego tytułu wykonawczego. Teoretycznie także komornik nie powinien zająć pieniędzy z tarczy, o ile bank dokona takiego zastrzeżenia. Komornik nie ma bowiem informacji, skąd pochodzą pieniądze.
Marcin Sichelski zgłosił sprawę do PFR i prokuratury. Poprosił też o interwencję posła i wiceministra rozwoju Andrzeja Guta-Mostowego. Do tego kancelaria prawna, która obsługuje Sichelskiego, wysłała do banku przedsądowe pismo w sprawie wypłaty środków. Właściciel hotelu tłumaczy, że z uwagi na koszt i przewlekłość spraw nie zdecyduje się na proces cywilny.
- Najbardziej bezczelne w tym wszystkim jest to, że na spotkaniu z zarządem banku usłyszeliśmy, że ma on pełną świadomość, że bankowi nie należą się te pieniądze i że w najgorszym wypadku będzie musiał je zwrócić do PFR zamiast do beneficjenta. Bank powinien być instytucją zaufania publicznego, jednak moje zaufanie do Banku Spółdzielczego Ziem Górskich Karpatia zostało całkowicie wyczerpane – puentuje przedsiębiorca.