Upadły nadzieje na ruch turystyczny w okolicach 11 listopada, Boże Narodzenie jest pod znakiem zapytania, ale i tu rozsądek podpowiada, że Polacy zostaną w domach. Sylwester, narty w styczniu? To perspektywy tak odległe, że wielu hotelarzy w ogóle ich nie doczeka. Nawet jeśli nie zamkną całkowicie działalności, mogą przejść w wielomiesięczny stan zawieszenia. Trudno przecież prowadzić duży obiekt, gdy nijak ni idzie zaplanować pracy a najbliższe tygodnie.
82 proc. hoteli ankietowanych przez Izbę Gospodarczą Hotelarstwa Polskiego przyznało, że ma lub zaraz będzie miało problemy z utrzymaniem płynności finansowej. W ubiegłym miesiącu ponad dwukrotnie w porównaniu z wrześniem wzrósł odsetek hoteli zwalniających pracowników – do 28 proc. Przed końcem roku reedukacje zatrudnienia planuje połowa ankietowanych – informuje "Rzeczpospolita".
Od tego tygodnia hotele mogą przyjmować wyłącznie klientów podróżujących służbowo. Tak daleko idące ograniczenie to dla nich niemalże lockdown: od marca pracowników w delegacji możemy wszak liczyć na palcach. Tnąc koszty, firmy przerzuciły się na konferencje online, więc uprawnionych do nocowania w hotelach w zasadzie nie ma.
Hotele wymyślają promocje, które mają zachęcić do przyjazdu (np. znalazłam hasło w rodzaju "zamień home office na hotel office", a więc propozycja dla pracujących zdalnie. To jednak dość grubymi nićmi szyte, bo pracujący zdalnie, który jedzie do hotelu, by "zmienić otoczenie", nie jest pracownikiem w delegacji!). Trudno się jednak dziwić, że w tej niełatwej rzeczywistości tonący hotelarze łapią się brzytwy.
Problemy mają zarówno właściciele niewielkich pensjonatów, jak i wielcy hotelarze. W rozmowie z "Rz" Tadeusz Gołębiewski, właściciel sieci hoteli z nazwiskiem w nazwie, przyznał, że wszystkie wolne środki przekierowała na utrzymanie hoteli, tak by nie musieć żadnego zamykać ani zwalniać ludzi. Wszystkie inwestycje i remonty zostały ograniczone do niezbędnego minimum.
97 proc. hotelarzy zakłada, że dopiero w 2022 r. wrócą do dawnych przychodów. Ta liczba zawiera wariant optymistyczny, bo zakłada, że obiekt będzie jeszcze wtedy działał.