Najnowsze informacje dotyczące liczby zwolnień grupowych prezentuje "Rzeczpospolita", powołując się na dane z Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii.
Wynika z nich, że tylko w listopadzie pracodawcy zgłosili w urzędach pracy chęć zwolnienia 3 tys. osób. To dwa razy więcej niż w tym samym miesiącu ubiegłego roku.
Z kolei jeśli weźmiemy pod uwagę dane narastające od początku roku, to również okaże się, że w tym roku widmo bezrobocia zajrzało w oczy o 100 proc. większej liczbie Polaków niż 12 miesięcy temu. Liczba ta przekroczyła już 70 tys. osób.
Chodzi przede wszystkim o duże firmy. Bo to głównie one decydują się w kryzysie na grupowe redukcje zatrudnienia w zakładach.
Zwolnienia grupowe. Kiedy należy się odprawa?
Zgłoszenia w urzędach pracy to jedno, a faktyczne zwolnienia to drugie. Z danych resortu wynika, że mniej niż połowa zamiarów zdążyła się już zmaterializować. Pracę faktycznie straciło bowiem niespełna 30 tys. osób. Reszta wciąż wypowiedzenia jeszcze nie dostała.
Zdaniem przepytanych przez "Rz" ekspertów, tak wysoka liczba zgłoszeń do urzędów pracy świadczy o jednym. Firmy czują się niepewnie i profilaktycznie planują spore zwolnienia. Część z nich może jednak ostatecznie nie dojść do skutki.