Obowiązek zasłaniania ust i nosa ust przy każdym wyjściu z domu będzie obowiązywał od czwartku 16 kwietnia. Mimo że najczęściej mówi się o konieczności zakładania maseczek, to zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów zasłoną może być również części odzieży, jak szalik czy chustka, albo przyłbica, która zakryje zarówno usta, jak i nos.
Zgodnie z przepisami rygor ten obowiązuje każdego, kto "przebywa poza adresem miejsca zamieszkania lub stałego pobytu". Nie chodzi więc jedynie o miejsca publiczne, ale właściwie o każde miejsce poza domem.
Co istotne, zakrywanie ust i nosa nie zwalnia z obowiązku zachowania minimalnej odległości co najmniej dwóch metrów między osobami.
Gdzie w maseczce?
Przepis ten daje szerokie pole do interpretacji i nic dziwnego, że wywołał wiele pytań. Na przykład o to, czy w prywatnym samochodzie, czy miejscu pracy również trzeba się do niego rygorystycznie stosować.
Zobacz: Policja: "Sporadyczne przypadki" złamania kwarantanny
Usta i nos trzeba będzie przesłaniać w środkach publicznego transportu zbiorowego, a więc autobusach, tramwajach, autokarach czy pociągach itp. Również w prywatnych samochodach, jeśli poruszają się nim osoby, które nie mieszkają razem. Jeśli więc jadą rodzice z dziećmi, nie ma konieczności noszenia maseczki. Ponadto z obowiązku zasłonięcia twarzy zwolnione są też dzieci poniżej 2. roku życia oraz osoby, które mają problemy z oddychaniem.
Oczywiście podróżując samemu, też nie ma obowiązku przesłania twarzy. Nie dotyczy to jednak np. jazdy rowerem. Tu obowiązek pozostaje w mocy.
Co do miejsc pracy, minister zdrowia tłumaczy, że wprowadzenie tego obowiązku będzie zależało od decyzji przełożonych.
Nakaz obowiązywać ma więc podczas przebywania w miejscach ogólnodostępnych, w tym na drogach i placach, w obiektach kultu religijnego - a więc i kościołach. Obowiązek dotyczy także obiektów handlowych i targowisk. Dotyczy też miejsc obecnie zamkniętych, a więc parków, zieleńców, promenad, bulwarów, ogrodów botanicznych i zoologicznych, ogródków jordanowskich i zabytkowych, a także plaż.
A co z lasami? Mimo że wstęp do nich pozostał ograniczony, przepisy regulujące nakaz noszenia maseczki obejmują również tereny leśne. W szczególności obowiązek ten będzie egzekwowany "na terenie parkingów leśnych, miejsc postoju pojazdów, miejsc edukacji leśnej, miejsc małej infrastruktury leśnej i miejsc biwakowania".
Dotkliwe kary za złamanie obowiązku
Maseczkę będzie trzeba zdjąć na polecenie policji w celu identyfikacji osoby legitymowanej. Policja zapowiada, że obowiązek zasłaniania nosa będzie kontrolować w takim samym stopniu, jak inne przepisy związane z przestrzeganiem rygorów "antywirusowych". Czy to oznacza, że posypią się mandaty?
- Ci, którzy zachowują się w sposób prawidłowy, nie mają się o co martwić. Natomiast te osoby, które nawołują innych do łamania przepisów, muszą się liczyć z konsekwencjami - stwierdził w programie specjalnym Wirtualnej Polski inspektor Mariusz Ciarka, rzecznik Komendanta Głównego Policji.
O jakich konsekwencjach mowa? Za niezakrycie ust i nosa policjant będzie nam mógł dać mandat w wysokości 500 zł. Jak podkreślił inspektor Mariusz Ciarka, w związku z obecnymi obostrzeniami policjant może nałożyć karę maksymalnie na taką właśnie kwotę.
Określa to Kodeks wykroczeń w art. 54, który dotyczy "wykroczeń przeciwko wydanym z upoważnienia ustawy przepisom porządkowym o zachowaniu się w miejscach publicznych". Oczywiście, jeśli nie zgadzamy się z mandatem, możemy go nie przyjąć, wówczas sprawa zostanie skierowana do sądu, który zdecyduje, czy złamaliśmy przepisy.
Ale jeśli kogoś nie odstrasza mandat, musi mieć świadomość, że kara może być znacznie dotkliwsza. To od funkcjonariusza zależy, czy wystawi mandat, posługując się Kodeksem wykroczeń, czy skieruje wniosek o ukaranie do inspektora sanitarnego (który może wszcząć postępowanie administracyjne)
. Przepisy w tym przypadku są znacznie bardziej rygorystyczne, mimo że zostały usankcjonowane na długo przed pojawieniem się pandemii koronawirusa. Ustawa z 2008 r. (o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi) umożliwia nałożenie grzywny od 5 tys. zł do 30 tys. zł.
Mało tego, decyzji sanepidu nadawany jest rygor natychmiastowej wykonalności. Co to oznacza? Karę i tak trzeba zapłacić, nawet jeśli chcemy odwołać się od niej do wyższej instancji.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl