- Od tygodni od władz płynie jeden komunikat, że powszechne noszenie maseczek jest niepotrzebne, że jeszcze nie czas. To absurd. Ilu jeszcze ma umrzeć, aby stwierdzić, że to już czas? - pyta w rozmowie z money.pl dr Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. - Nie utrzymamy 100 proc. Polaków w domach, a maseczka przy wyjściu to podstawowy sposób ograniczania transmisji poziomej koronawirusa - zaznacza.
Dlatego też lekarze zwrócili się z oficjalnym listem do premiera, ministra zdrowia oraz głównego inspektora sanitarnego, apelując o wprowadzenie nakazu powszechnego noszenia maseczek.
W Czechach noszenie maseczek w przestrzeni publicznej jest obowiązkowe. Noszą je wszyscy: zwykli obywatele, prezenterzy i dziennikarze, a nawet premier rządu. Za brak zasłony ust i nosa grożą wysokie mandaty. - W Chinach opanowali rozwój epidemii właśnie przez rygor i powszechne noszenie maseczek. Włosi prowadzili ten obowiązek zbyt późno, podobnie Brytyjczycy, ale lepiej późno niż w ogóle - przekonuje dr Janicka.
Zwróciliśmy z pytaniami do resortu zdrowia oraz GIS w kwestii wprowadzania podobnych obostrzeń również w Polsce, jednak do momentu publikacji tekstu nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi w tej sprawie.
- W Polsce rząd powtarza, że maseczki są potrzebne jedynie chorym, osobom opiekujących się nimi oraz służbom mającymi z nimi kontakt. Tymczasem, przy transmisji poziomej, kiedy zarażamy się między sobą, przy braku powszechnych testów nie wiemy, jaki sami mamy status. Możemy być nawet nieświadomym nosicielem wirusa. Dlatego maseczka jest tak potrzebna - mówi dr Bożena Janicka.
"Niepotrzebne", bo niedostępne
Prezes PPOZ przyznaje, że brak decyzji o wprowadzaniu obowiązku noszenia masek przez każdego może być związany z niedostępnością środków ochrony osobistej. - Jeżeli w Polsce problemem jest zapewnienie maseczek lekarzom w szpitalach, to trudno wyobrazić sobie, że rząd zabezpieczy w nie zwykłych obywateli - zaznacza dr Janicka. - To może być przyczyna braku decyzji - sugeruje.
Dla przykładu rząd Czech ściąga z Chin kupiony tam sprzęt medyczny, w tym głównie środki ochrony osobistej - kombinezony, maski typu FFP niższej klasy oraz maseczki. Każdy z obywateli Czech ma dostać od rządu własny przydział maseczek jednorazowych.
U nas nawet prywatne kupienie maseczek jest trudne. W większości aptek produkt jest niedostępny, a na aukcjach internetowych ceny osiągają zawrotne poziomy. W związku z zawyżaniem cen przez hurtownie już pod koniec lutego UOKiK wszczął postępowanie, a w oparciu o specustawę koronawirusową jest możliwość wprowadzenia cen maksymalnych na produkty, które mogą być wykorzystane w związku z przeciwdziałaniem COVID-19.
- Maseczki FP3 zostawmy lekarzom, na krótką ekspozycję wystarczą nawet te zrobione w domach. W momencie, kiedy w szpitalach brakuje specjalistycznych maseczek, wielu pracowników służby zdrowia korzysta z tych, które uszyto dla nas z oddolnych inicjatyw - zapewnia dr Janicka.
"Wirus w otoczeniu może utrzymywać się do kilku godzin. Liczni eksperci i naukowcy wskazują, jak ważne jest zasłonięcie ust i nosa, i nie musi to być maska typu FP..., ale może być zwykła - kilkuwarstwowa lub harmonijkowa, zrobiona nawet w warunkach domowych, na krótki czas ekspozycji. Maski mają jeszcze jedną ważną zaletę, ograniczają ruchy mimowolne rąk, czyli drapania, pocierania czy dotykania ust lub nosa. A to jest kolejne zagrożenie zarażenia. Maseczka może być nawet ważniejsza niż rękawice jednorazowe" - zaznaczają w liście do premiera Pracownicy Ochrony Zdrowia.
Potrzebny jest dobry przykład
Podczas gdy w Azji, a przede wszystkim w Chinach, maseczka była czymś powszechnym nawet przed epidemią, u nas wiele osób ma opory przed jej prewencyjnym noszeniem, na ulicach czy w sklepach, a publiczny przekaz nie pomaga.
Tymczasem w wielu krajach maseczki noszą nie tylko służby, ale też usługodawcy i pracownicy handlu. U nas, mimo że wprowadzono nakaz noszenia rękawiczek, o maseczkach nie ma mowy.
- Przez długi czas nie dało się dostać maseczek. Poza tym nie wszyscy pracownicy sklepów chcą tych maseczek. Zwłaszcza że oficjalnie WHO mówi, że maseczki nie zapewniają bezpieczeństwa - przyznaje w rozmowie z money.pl prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji Renata Juszkiewicz.
Jednak, zauważa prezes Porozumienie Pracodawców Ochrony Zdrowia, posłom specjalistyczne maseczki jednak rozdano. "Parlamentarzyści słusznie zostali wyposażeni, aby chronić się przed transmisją poziomą wirusa. Dlatego tak ważne jest chronienie nie tylko osób publicznych, lecz wszystkich Polaków" - czytamy w liście PPOZ do premiera, ministra zdrowia i GIS.
- Potrzebujemy dobrego przykładu. Stąd nasz kolejny apel do lekarzy, aby propagowali noszenie maseczek również w przestrzeni publicznej i pokazywali, jak robić to właściwie. Obrazki z polskiego Sejmu, gdzie nasi posłowie trzymali maseczkę przeciwwirusową na czole albo opuszczoną na szyję, dotykających się po twarzy, woła o pomstę. Byłam zbulwersowana i przerażona - mówi dr Janicka.
Podkreśla, że w obecnej sytuacji nie ma czasu na półśrodki i konieczne jest wprowadzanie wszelkich obostrzeń, które ograniczą liczbę zakażeń, w tym również obowiązkowych maseczek. "Wirus w otoczeniu może utrzymywać się do kilku godzin. Liczni eksperci i naukowcy wskazują, jak ważnym jest zasłonięcie ust i nosa" - czytamy w liście do rządu.
"Działając w imieniu i z upoważnienia lekarzy i świadczeniodawców skupionych w Porozumieniu Pracodawców Ochrony Zdrowia, apelujemy o wprowadzenie obowiązkowego noszenia maseczek ochraniających nos i usta, w miejscach publicznych, miejscach pracy " - apeluje PPOZ.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl