Pozytywne doświadczenia z pracą w domu zrobiły wrażenie na wielu szefach firm. „Dzięki nowym doświadczeniom i odkryciom wiele przedsiębiorstw planuje intensywniej korzystać z biur domowych nawet po kryzysie” - mówi Daniel Erdsiek, ekspert w dziedzinie badań nad gospodarką cyfrową w Centrum Europejskich Badań Gospodarczych (ZEW), komentując wyniki odpowiedniego badania wśród 1800 firm.
Ale więcej biur domowych oznacza również mniej osób dojeżdżających do centrum miasta. A to może mieć konsekwencji - wynika z analizy przeprowadzonej przez ubezpieczycieli kredytów Atradius. Według Michaela Karrenberga, dyrektora regionalnego ds. ryzyka w Atradiusie, wzrośnie liczba bankructw.
Zobacz także: Nawet 10 tys. zł za jeden dzień pracy. Tyle zarabiają najlepsi ślubni fotografowie
Zdaniem Karrenberga prawie żadna firma sama nie poniosła poważnych strat w wydajności z powodu Hommeoffice. „Jednakże wzrost pracy mobilnej spowoduje lokalne zmiany w działalności biznesowej. Doprowadzi to do wzrostu niepewności, zwłaszcza w tych branżach, których obroty uzależnione są od licznych osób dojeżdżających do miast i pracowników biurowych”.
Weryfikacja kosztów wynajmu
Z badań Atradiusa wynika, że, biurka, które od miesięcy stoją bezużytecznie w wielu firmach, spowodowały wszczęcie kontroli. Pytanie brzmi, czy w przyszłości konieczne będzie zapewnienie każdemu pracownikowi stałego miejsca pracy i wynajęcie w tym celu powierzchni. W wielu przypadkach koszty okazałyby się zbyt wysokie, zwłaszcza w dużych firmach roczne wydatki na wynajem często sięgają kilku milionów euro.
Dlatego jest mało prawdopodobne, aby wiele firm przedłużyło swoje umowy najmu w najbliższych latach. To z kolei - o ile nie istnieje opłacalna koncepcja późniejszego wykorzystania pustych przestrzeni - spowodowałoby, że dochody funduszy nieruchomości biurowych znacznie by stopniały.
Reakcja łańcuchowa uderza również w inwestorów
Oprócz inwestorów prywatnych, wielu inwestorów instytucjonalnych, którzy są zależni od zysków z inwestycji, cierpi z powodu tej sytuacji. Są wśród nich banki, fundusze emerytalne, firmy inwestycyjne i kapitałowe, systemy emerytalne, towarzystwa ubezpieczeń społecznych, zakłady ubezpieczeń zdrowotnych, firmy zarządzające aktywami, kościoły, stowarzyszenia i fundacje. W niektórych przypadkach mogli oni ponieść znaczne straty w przychodach.
Trwale puste biura oznaczałyby również trwale niższe obroty operatorów stołówek, zwłaszcza że sprzedawaliby oni wtedy znacznie mniej posiłków w porze lunchu. Problem ten dotknąłby również wiele restauracji.
Przemysł papierniczy, gastronomia, przemysł tekstylny
Ponadto, zgodnie z analizą Atradius, wzrosłaby również niepewność w stosunkach handlowych z przemysłem papierniczym. Homeoffice jeszcze bardziej przyspieszyło cyfryzację procesów biurowych, szczególnie zmniejszyło się zapotrzebowanie na papier do drukarek. Dlatego narasta presja w sektorze, który już w ubiegłym roku był narażony na znaczne ryzyko niewypłacalności.
Pandemia koronawirusa i rozszerzenie pracy zdalnej również znacznie ograniczyłyby liczbę posiłków i podróży służbowych. Rozmowy biznesowe i negocjacje coraz częściej prowadzone są w formie wideokonferencji lub przez telefon, a w mniejszym stopniu na bezpośrednich spotkaniach. Jeśli ta tendencja się utrzyma, doprowadzi to z kolei do wzrostu niepewności w restauracjach oraz hotelach, których egzystencja zależy od osób podróżujących służbowo.
Co więcej zmniejsza się zapotrzebowanie na odzież biurową: garnitury, krawaty. A to w znacznym stopniu wpływa na dostawców, którzy dużą część zysku generują właśnie ze sprzedaży mody biurowej. Według oceny Atradiusa spośród wszystkich niemieckich branż obecnie największe ryzyko niewypłacalności występuje właśnie w przemyśle tekstylnym.
Przemysł motoryzacyjny, warsztaty, stacje benzynowe
Scenariusz ogólnokrajowej pracy zdalnej doprowadziłby w przypadku osób dojeżdżających do pracy do znacznego spadku liczby kilometrów. To stałoby się dodatkowym obciążeniem dla przemysłu motoryzacyjnego, który już od dwóch lat znajduje się w trudnej sytuacji, a wśród dostawców zachodzi podwyższone ryzyko niewypłacalności. Wzrosłaby też presja na warsztaty samochodowe oraz stacje benzynowe.
System pracy zdalnej miałby także znaczące konsekwencje dla sklepów w centrach miast oraz w strefach zakupowych. Uderzyłoby to przede wszystkim w sprzedawców, którzy nie posiadają sprzedaży online.
Z drugiej strony, zgodnie z analizami Atradiusa, są branże, które powinny skorzystać na rozszerzaniu pracy zdalnej. Chodzi tu przede wszystkim o sektor technologii informacyjno-komunikacyjnych (ICT), który może spodziewać się dodatkowej sprzedaży laptopów, telefonów komórkowych, oprogramowani i rozwiązań transmisji danych. Do grupy zwycięzców kryzysu należą również firmy oferujące produkty i usługi dla domu. Zwłaszcza dostawcy mebli, ponieważ wiele stanowisk pracy musiałoby być wyposażonych na nowo.