Wirus miał łagodnie obejść się z branżą budowlaną. Polski rząd nie poszedł drogą Włoch, Hiszpanii, Austrii czy Belgii i nie wstrzymał robót budowlanych, mimo ogłoszonego narodowego lockdownu w całej gospodarce.
Wiosną roboty szły, może niepełną parą, bo produktywność spadła o od 5 do nawet 20 proc. w porównaniu do okresu sprzed epidemii, ale zrealizowano kontrakty na sporo ponad 40 mld zł. Okazuje się jednak, że budownictwo również zostało zainfekowane koronawirusem, tyle że skutki choroby będą rozciągnięte w czasie.
Jakub Kus, sekretarz Krajowy ds. dialogu w Związku Zawodowym "Budowlani", informuje, że w wielu sektorach budowlanych firmom kończą się kontrakty zawierane jeszcze przed pandemią, a nowych jak na lekarstwo. Wśród małych i średnich firm, które są podwykonawcami, sytuacja jest już bardzo trudna. Większe firmy, dzięki dużym zapasom gotówki, zmierzą się z problemem dopiero za kilka miesięcy, ale i wśród nich są już wyczuwalne wisielcze nastroje.
Związkowcy z sektora budowlanego bardzo ostrożnie szacują, że do końca roku zatrudnienie w tym sektorze straci od 6 do 8 proc.tzw. etatowców. Jak się nieoficjalnie dowiadujemy, zamiar zwolnień grupowych zapowiedziała w poniedziałek jedna z największych grup budowlanych w Polsce.
Firmy na ogół jednak obchodzą procedurę zwolnień grupowych, zwalniając załogę "na raty", czyli w grupach, które nie przekraczają 10 proc. zatrudnionych. Osoby, które miały umowy terminowe lub cywilnoprawne, w dużej mierze już są poza burtą.
W ostatnim, czerwcowym raporcie Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa (PZPB) pt. "Sektor budownictwa w obliczu COVID-19" menedżerowie największych spółek budowlanych nie owijali w bawełnę: będzie ciężko, a nawet bardzo - przewidywali.
Dariusz Blocher, prezes Budimex SA, przyznaje, że największe hamowanie z nowymi inwestycjami nastąpiło w sektorach: lotniczym, retail i hotelarskim. Na razie spółka ma jednak zapewnione miękkie lądowanie. Na jej kontach bankowych leży 1,5 mld zł oszczędności.
Również Jakub Chojnacki, członek zarządu PORR SA nie ukrywa, że spółka szykuje się na zaciskanie pasa.
"Liczymy się z tym, że połowa zaplanowanych projektów: mieszkaniowych, biurowych, hotelarskich i logistycznych nie zostanie zrealizowana lub zostanie przesunięta w czasie o 1-2 lata" – czytamy w raporcie.
Według Chojnackiego największe nieszczęście, jakie mogłoby się teraz całej branży przytrafić, to ograniczenie lub wstrzymanie robót w związku z planowaną na jesień drugą falą pandemii. Wówczas straty liczone byłyby już nie w milionach, ale w miliardach złotych.
Z kolei Hosta Group, która specjalizuje się w budownictwie m.in. mieszkaniowym, kubaturowym i sportowym, realizuje na razie kontrakty z grudnia 2019 r. Jeśli chodzi o mieszkania i budynki użyteczności publicznej, nie zauważyli jeszcze zastoju. Natomiast nie ma praktycznie wcale przetargów na obiekty sportowe.
Deweloperzy i samorządy w odwrocie
- Firmy realizują jeszcze kontakty zawarte przed epidemią COVID-19, ale już wiele wspólnot mieszkaniowych wstrzymało wszystkie planowane na ten rok remonty. Podobnie samorządy – te zamroziły inwestycje drogowe. Ludzie potracili pracę, nie mają pieniędzy na wkład własny i na raty kredytów za mieszkania - wylicza Grzegorz Kolbiarz, prezes Stowarzyszenia Wykonawców i Podwykonawców Budowlanych z Krakowa.
CZYTAJ TEŻ: Rynek budowlany może skurczyć się w tym roku
Z danych Biura Informacji Kredytowej za kwiecień, maj i czerwiec 2020 r. wynika, że liczba przyznanych kredytów mieszkaniowych spadła aż o ¼ w stosunku do analogicznych miesięcy roku 2019. Maleńka grupa inwestorów kupująca mieszkania pod wynajem nie zrekompensuje deweloperom odpływu zwykłych konsumentów.
Firmy renegocjują umowy z generalnymi wykonawcami, a nawet zrywają umowy za cenę kar umownych. Rośnie wartość zobowiązań wobec kontrahentów - w kwietniu br. dług sektora budowlanego wynosił już 5,16 mld zł.
W czerwcu b.r. aż 58,7 proc. firm skarżyło się, że nie są w stanie udźwignąć wysokich kosztów zatrudnienia.
Jak pisze Jarosław Wójcik analityk GBW, bark inwestycji głównie nęka firmy murarsko-zbrojarskie, tynkarskie, wykończeniowe i brukarskie. Jednak jest to proces złożony i dotyczy głównie firm ukrywających się na rynku (trudno je znaleźć w sieci internetowej).
Jak zauważa, rynek budowlany był przez ostatnie lata niezwykle rozwojowy, dużo się w branży inwestowało i przy okazji zadłużało. Nawet teraz produkcja materiałów idzie nadal pełną parą. - Trzeba jednak wiedzieć, że rynek raczej schodzi już ze szczytu i jesienią będzie znacznie gorzej - przyznaje analityk.
Będą przetasowania - kto zniknie?
Zdaniem Kolbiarza pracodawcy z wyprzedzeniem myślą już o tym, co będzie się działo na rynku za kilka miesięcy. Część zwolnień, które mają miejsce, to zabezpieczenie się na wypadek braku kolejnych zleceń. - Firmy zwalniają pracowników na umowach o pracę, ale potem, jeśli koniunktura wróci, ich przyjmą, tyle że na innych warunkach finansowych i na innych umowach – uważa.
Dr Damian Kazimierczak, główny ekonomista PZPB uważa z kolei, że skutki kryzysu będą odczuwalne dla budownictwa jeszcze przez cały kolejny rok.
"Firmy powinny przygotować się na spadek nowych inwestycji w segmencie prywatnym i samorządowym przy jednoczesnym utrzymaniu nakładów na inwestycje publiczne na poziomie centralnym. Nieuniknionym następstwem tych zmian będzie zaostrzona rywalizacja, która może doprowadzić do pogorszenia się rentowności w sektorze MSP i spadku przychodów większych podmiotów. To z kolei zachęta do przejmowania firm bardziej perspektywicznych, szczególnie przez podmioty spoza Europy" - podsumowuje w swoim raporcie.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie