Jeden z pracowników centrum magazynowego Biedronki w Wojniczu w Małopolsce. Przeprowadzono dezynfekcję, a sieć zapewnia, że zarażony nie miał kontaktu z klientami – informuje Radio RMF FM.
O zarażenie w miejscu pracy nie jest trudno. Zamknięte pomieszczenie, a w jednym miejscu znajduje się dużo osób, które muszą sobie coś podawać, nierzadko zbliżyć się do siebie, by przekazać informację.
Na samym początku epidemii przypadek koronawirusa stwierdzono w centrum logistycznym Amazona pod Pabianicami. Pracownicy, który mieli kontakt z zarażonym, trafili na kwarantannę. Pomimo uzasadnionych obaw, że w tak ogromnych magazynach, w których ludzie pracują na zmiany, mogą wybuchnąć ogniska zakażeń, taka sytuacja nie miała miejsca.
A że niebezpieczeństwo było realne, świadczyć może przykład kopalń. Po tym, jak stwierdzono w nich bardzo wiele przypadków, zapadła decyzja o zamknięciu na trzy tygodnie kopalń Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Górnicy wrócili do pracy i wydawało się, że sytuacja jest pod kontrolą, ale sytuacja znów się pogarsza.
U 72 z 300 przebadanych przesiewowo górników z prywatnej kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach potwierdzono zakażanie koronawirusem. 32 nowe przypadki wykryto także wśród górników Polskiej Grupy Górniczej. Od początku epidemii do piątku koronawirusem zaraziło się 6720 pracowników trzech górniczych spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa.
W piątek z kolei pojawiła się informacja, że koronawirusa stwierdzono u trzech pracowników Polskich Kolei Linowych, którzy obsługują kolejkę na Kasprowy Wierch. Spółka zapewnia jednak, że nie mieli oni kontaktu z turystami.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl