Gdzie są dowody na to, że druga fala epidemii w Polsce jest o wiele mocniejsza niż w części europejskich krajów? Jak się okazuje, na lotnisku we Frankfurcie. Polacy mieli jeden z wyższych procentowych udziałów pozytywnych podczas badań przeprowadzonych w niemieckim porcie lotniczym. Wyższy udział testów pozytywnych mieli wyłącznie podróżujący z Maroka i Kosowa.
Przylatujący do Niemiec z regionów ryzyka (a takim jest Polska) muszą poddać się kwarantannie lub przeprowadzić bezpłatny test na koronawirusa. I właśnie centrum epidemiczne z Frankfurtu podało wyniki badań od 15 lipca do 1 grudnia.
W tym czasie testowanych było 2684 Polaków. Z tego 113 otrzymało pozytywny wynik. 4 proc. przebadanych miało wirusa. Najczęściej testowani byli Hiszpanie (aż 60 tys. badań), a ich odsetek pozytywny wynosi zaledwie 0,37 proc. To wynik 10 razy mniejszy niż w przypadku Polski.
Wystarczy jeszcze zerknąć na dane dotyczące ofiar i zakażeń, by mieć pewność - druga fala epidemii koronawirusa uderzyła w Polskę wyjątkowo mocno.
Od 1 września do 6 grudnia służby potwierdziły aż 986 tys. infekcji. W przeliczeniu na każdy milion mieszkańców to aż 26 tys. zakażeń. Jednocześnie od końca wakacji do dziś Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 17,8 tys. zgonów z powodu COVID-19 i chorób współistniejących. To aż 470 w przeliczeniu na milion mieszkańców.
I jak wynika z analizy money.pl, Polska pod względem liczby ofiar drugiej fali epidemii jest w europejskiej czołówce. Dla przykładu Niemcy w tym samym czasie poinformowali o 938 tys. wykrytych infekcji (o 50 tys. mniej niż Polska) oraz 9,5 tys. zgonów. W przeliczeniu na każdy milion mieszkańców to odpowiednio 11,2 tys. zakażeń i 113 ofiar.
Włosi od końca wakacji do dziś poinformowali o 1,4 mln zakażeń i 24 tys. zgonów. W przeliczeniu na milion mieszkańców to 23,8 tys. zakażeń (czyli mniej niż w Polsce) oraz 400 zgonów (znów mniej niż w Polsce).
Podobnie sytuacja wygląda w Hiszpanii. W tym kraju druga fala epidemii to 1,2 mln infekcji oraz 17,1 tys. zgonów z przyczyną oznaczoną jako koronawirus i choroby współistniejące. W przeliczeniu na każdy milion mieszkańców Hiszpanie wykazali 26,1 tys. zakażeń i 366 zgonów w analizowanym okresie. Liczba zakażeń jest zbliżona, wyraźnie inna jest za to suma ofiar wirusa.
Francja w ciągu ostatnich trzech miesięcy wykryła aż 2 mln infekcji oraz 24 tys. ofiar wirusa. I tu również - wypadamy gorzej pod względem wskaźników zgonów na każdy milion mieszkańców, ale mieliśmy nieco mniej infekcji. We Francji było to 30 tys. zakażeń na każdy milion mieszkańców i 374 ofiary.
A wielka Brytania? 20 tys. infekcji na każdy milion mieszkańców i 287 zgonów w okresie od 1 września do 6 grudnia.
Mocniejsza niż w Polsce druga fala wirusa była za to w Czechach. Od wakacji do dziś nasi południowi sąsiedzi wykazali 519 tys. nowych infekcji. W tym samym czasie zmarło 8,3 tys. osób.
Czechy są jednak wyjątkowo małym krajem, a więc wskaźniki infekcji i zgonów w przeliczeniu na milion mieszkańców są bardzo wysokie. I tak pełne trzy miesiące drugiej fali epidemii to w Czechach 48,5 tys. zakażeń i aż 783 ofiary na milion mieszkańców.
194,5 tys. zakażeń w ciągu drugiej fali epidemii i 1,2 tys. ofiar to statystyki drugiej fali w Szwecji. Przeliczenie na milion mieszkańców pokazuje jednak, że kraj ten daleko jest od bezpiecznej sytuacji. Druga fala wirusa to 19,2 tys. zakażeń i 124 ofiary na milion mieszkańców. To sytuacja - pod względem ofiar - porównywalna do tej, która jest w tej chwili w Niemczech. Zakażeń jest jednak niemal dwa razy więcej.
Szwedzi wyraźnie odstają za to od Norwegów i Finów, którzy postawili na walkę z wirusem i obostrzenia. Norwegowie poinformowali przez ostatnie trzy miesiące o 27 tys. infekcji i zaledwie 90 ofiarach wirusa. Finowie w tym samym czasie raportowali 19 tys. infekcji (aż 10 razy mniej niż Szwedzi) i zaledwie 79 ofiar.
I jak wskazują niektórzy lekarze - wyższa liczba ofiar niż w innych krajach jest wskazówką, że polska służba zdrowia stoi wciąż na o wiele niższym poziomie niż w innych krajach Europy. Jak przekonuje dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, epidemia obnażyła wszystkie braki - sprzętu, ludzi, procedur.
Jak wskazuje, spora część placówek pośpiesznie przekształcanych na miejsca leczenia chorych z COVID-19 nie była przygotowana do tego infrastrukturalnie, a problemem było wyznaczanie szlaków dla pacjentów i lekarzy oraz znalezienie miejsca na dezynfekcję.
Oczywiście warto podkreślić, że powyższe dane dotyczą wyłącznie drugiej fali epidemii - uwzględniają zakażenia i oficjalne ofiary od 1 dnia września do dziś. W ogólnych podsumowaniach liczba krajów, których sytuacja jest gorsza niż w Polsce, jest większa. Warto jednak zauważyć, że taką sytuację zawdzięczamy wyłącznie pierwszej fali.
Z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że pierwszy atak wirusa w zasadzie ominął Polskę. Dlaczego? Bo do wakacji mieliśmy niespełna 100 tys. infekcji. Dziś - 10 razy więcej.
Jak wynika z szacunków money.pl w najbliższych dniach powinniśmy obserwować mniejszą liczbę zgonów. Wykres liczby zakażeń sprzed 14 dni pokrywa się z wykresem liczby zgonów dziś. Zwykle od diagnozy do stanu krytycznego mijają właśnie dwa tygodnie. Ostatnie niższe wyniki liczby zakażeń powinny przekładać się również na liczbę odnotowanych zgonów.
Oczywiście cały czas mowa wyłączenie o oficjalnych ofiarach COVID-19 i chorób współistniejących. I tu warto zaznaczyć jeszcze jeden aspekt statystyk - zgony spowodowane COVID-19 muszą być oczywiście poprzedzone testem. Im mniej testów, tym mniej zgonów spowodowanych koronawirusem (choć oczywistym jest, że takie są). Pełne podsumowanie epidemii będzie możliwe oczywiście dopiero w momencie, gdy ona ustanie. I podstawowym wskaźnikiem będzie wtedy liczba odnotowanych zgonów. W money.pl o statystykach wydanych aktów zgonu piszemy co tydzień.