Materiał zawiera liczne wykresy - poczekaj na ich załadowanie. Wykresy dot. danych światowych są aktualizowane następnego dnia.
- Mamy więcej osób, które wyzdrowiały niż zachorowały - poinformował premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji dot. odmrożenia gospodarki i znoszenia kolejnych obostrzeń. I to oczywiście dobra wiadomość. Zła jest jednak taka, że epidemia w Polsce wciąż się nie zwija. I wskazują na to wprost dane dot. zakażeń.
Przekonał się o tym sam premier. Na prezentowanych podczas konferencji slajdach wskazywał, że ostatnia doba przyniosła 314 nowych zakażeń. Już jest pewne, że w środę przybyło 422 nowych chorych. Prezentowani na slajdach Niemcy, Czesi i Austriacy dość znacznie zmniejszają liczbę nowych zakażonych z kolejnymi dniami. U nas utrzymuje się ona na stałym poziomie. To może i oznaka kontrolowania sytuacji, ale z pewnością nie wygrywania walki z wirusem. Polacy nie powinni lekceważyć zagrożenia. Wcale nie zniknęło.
Analizując plany dotyczące zmiany obostrzeń w gospodarce i życiu społecznym, trzeba zwrócić uwagę na fazę epidemii. I to właśnie przedstawia wykres poniżej.
Jak wynika z międzynarodowych danych, w Polsce wskaźnik reprodukcji wirusa jest powyżej 1. Co to oznacza? Mówiąc w uproszczeniu to wskaźnik pokazujący, ile osób zaraża przeciętny nosiciel w ciągu 7 dni. Oczywiście warto zauważyć, że wskaźnik ten na początku epidemii był wyższy niż 3, jednak - dopóki nie spadnie poniżej poziomu 1 - epidemia wciąż się rozwija. Na więcej luzowania w tej chwili… nie ma przestrzeni.
Zobacz także: Ceny żywności w górę. Kołodziejczak: pośrednicy windują ceny
Jeżeli wskaźnik przewyższa 1, to każdy zakażony przekazuje wirusa kolejnej i większej liczbie osób. Jeżeli jest to poniżej 1, to przyjmuje się, że chory zakaża mniej niż jedną osobę. Najłatwiej wyjaśnić to na przykładzie. Przy wskaźniku 1, dziesięciu chorych będzie odpowiadać za kolejnych 10 chorych. Przy wskaźniku 0,5, dziesięciu chorych będzie odpowiadać średnio za 5 nowych zakażeń. I z drugiej strony - przy wskaźniku 3, dziesięciu chorych odpowiada za 30 zarażonych.
Jak wynika z danych Uniwersytetu Humboldtów w Berlinie, w Austrii wskaźnik ten wynosi zaledwie 0,55. W Niemczech z kolei 0,71. Również w Czechach, Hiszpanii i Włoszech jest niższy niż w Polsce. Warto zauważyć, że Czesi bardzo wcześnie wprowadzili obowiązek noszenia maseczek w miejscach publicznych, a Hiszpanie i Włosi praktycznie zatrzymali cały kraj.
Z danych Uniwersytetu Humboldtów wynika, że na świecie wskaźnik reprodukcji wynosi około 1,15. Co składa się na wskaźnik R? To między innymi trwałość choroby, czyli czas rozprzestrzeniania. Powyższe wyliczenia uwzględniają tygodniowy okres roznoszenia choroby dalej. Im jest on mniejszy, tym naturalnie mniej osób się zarazi.
Wskaźnik R jest też dobrym odzwierciedleniem tego, ile kontaktów wykonują ludzie. Jeżeli jest ich mało - to wskaźnik powinien wędrować w dół. To oznacza jednak, że do pełnego otwierania gospodarki wciąż potrzebujemy czasu. I właśnie dlatego druga faza zmian w Polsce zacznie się dopiero 4 i 6 maja.
To wciąż pozwoli zbijać i zwalczać epidemię. Warto pamiętać, że dane Ministerstwa Zdrowia pokrywają się ze wskaźnikiem obliczonym przez naukowców z Niemiec. W wywiadach o wskaźniku R mówił kilkukrotnie wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. I również wskazywał, że oscyluje wokół liczby 1,12. To tłumaczy, dlaczego kolejne dni nie przynoszą istotnych różnic w dziennych nowych zakażeniach. Warto dodać, że od wskazań tego wskaźnika swoje decyzje dot. odmrażania gospodarki podejmują Niemcy. Jak każdy wskaźnik - to tylko szacunek na podstawie znanych danych. Pokazuje jednak, że przed Polską i Polakami wciąż wiele do zrobienia.
Oczywiście Niemcy mają niemal 15 razy więcej przypadków koronawirusa - w sumie 160 tys. potwierdzonych infekcji i 6 tys. zgonów. Wskaźnik reprodukcji wirusa z ostatnich dni pokazuje, że wyraźnie silniej udało im się zdusić wirusa. Austriacy, choć są mniejszym krajem, mają zbliżoną do Polski liczbę przypadków. Oba kraje zaspały na początku epidemii, ale kolejne kroki przynisoły silniejszy rezultat.
Polskie Ministerstwo Zdrowia przekonuje, że sytuacja jest dobra - problemem są za to ogniska choroby, które pojawiły się w Polsce w niektórych miejscach. To np. domy pomocy społecznej, w których wirus szybko się rozprzestrzenia. W ostatnich dniach problemem są... kopalnie i górnicy, u których zdiagnozowano choroby. Takie punktowe ogniska dość szybko podbijają statystyki - wystarczy kilka dni, by zakażonych było kilkadziesiąt i więcej osób. Zapewnienie większego bezpieczeństwa w placówkach medycznych mogłoby znacznie obniżyć wskaźniki zachorowalności w Polsce.
Możemy zazdrościć Czechom
I to właśnie takie dane sprawiają, że część krajów szerzej otwiera swoje gospodarki. Przykładem mogą być Czesi. Nasi południowi sąsiedzi w połowie marca wprowadzili obowiązek noszenia maseczek w miejscach publicznych. Dziś z tych zmian korzystają.
I tak 20 kwietnia otwarte w Czechach zostały targi, salony samochodowe oraz niektóre sklepy specjalistyczne. Drugi krok Czesi wprowadzili już tydzień później. Od 27 kwietnia w Czechach otwarte są biblioteki, siłownie (bez części z szatniami i prysznicami)
, duże sklepy (o powierzchni do 2,5 tys. metrów kwadratowych) oraz szkoły jazdy. Możliwe jest też odprawianie nabożeństw dla większej grupy osób. Od tego samego dnia otwarte są ogrody zoologiczne i ogrody botaniczne.
Przeanalizowaliśmy, w którym momencie epidemii Czesi zaczęli znosić pierwsze restrykcje. Na wykresach zaprezentowaliśmy jednocześnie przebieg epidemii i stan, w którym była Polska.
Warto zauważyć, że na pierwsze zmiany Czesi zdecydowali się w momencie, w którym mieli więcej nowych zakażeń na każdy milion mieszkańców niż Polska. W tym samym czasie rząd premiera Mateusza Morawieckiego tak silnego luzowania nie wprowadzał.
Jednocześnie Czesi mają już plan na kolejne tygodnie. Za dwa tygodnie mają otwierać się już największe sklepy oraz restauracje i gospody. Będą mogły oferować potrawy na wynos, w dostawie oraz gościom w ogródkach na zewnątrz. W tym samym czasie mają się otworzyć zakłady fryzjerskie i kosmetyczne. Wtedy też mają się otwierać zamki i inne atrakcje turystyczne.
W tej chwili Polska wchodzi w drugą fazę zmiany restrykcji. Plan zakłada otwarcie żłobków i przedszkoli, hotele i noclegownie przywrócą działalność, podobnie galerie i centra handlowe. - Działamy szybko, ale elastycznie. Teraz przyspieszamy działania, ale możliwy jest krok wstecz - powiedział Morawiecki.
Od 6 maja nastąpi stopniowe otwarcie żłobków i przedszkoli. Jak zapowiedział premier, będzie to zależało od decyzji władz samorządowych. Dla rodziców - mówił - którzy nadal nie będą mieli opieki nad dziećmi, wydłużymy zasiłek opiekuńczy. Od 4 maja działalność przywrócą hotele i miejsca noclegowe. - Po przerwie majowej. Majówka to czas wolny, ale nie może być czasem wolnym od ostrożności - powiedział Morawiecki.
Również od 4 maja zostaną otwarte galerie handlowe, przy zachowaniu reżimu obostrzeń, czyli maksymalnie jedna osoba na każde 15 mkw. sklepu w galerii. O tym, jak wyglądać będzie rzeczywistość w galeriach, informowaliśmy już w ubiegłym tygodniu. Money.pl jako pierwszy dotarł do pełnej listy wymagań wobec galerii handlowych.
Jak radzi sobie świat?
Przeanalizowaliśmy również sytuację w innych krajach. I tak w ciągu ostatniej doby w USA przybyło aż 25 tys. nowych zakażeń. Od dłuższego czasu liczby chorych w USA nie schodzą poniżej tego poziomu. Rekordowy dzień przyniósł aż 38 tys. zakażeń.
Jak wygląda porównywanie przyrostu zachorowań? W danych uwzględnia się dzienny wzrost liczby nowych chorych dla całego kraju, o ile ogólna liczba przekroczyła już 100 potwierdzonych przypadków.
Dlaczego akurat wykresy startują od tego poziomu? Do tego momentu w różnych krajach wzrost był diametralnie różny. Jedne osiągały ten poziom w kilka dni, inne w długie tygodnie. Dzięki temu zabiegowi dane są w jakikolwiek sposób porównywalne. Skalę rozprzestrzeniania się choroby pokazuje się z kolei dzień po dniu.
Zdecydowanie inaczej wygląda sytuacja w Europie. W Hiszpanii ostatnia doba przyniosła 2,7 tys. nowych zakażeń. Dla tego kraju to doskonała wiadomość, gdyż jeszcze kilka tygodni temu każdy dzień oznaczał aż 8 tys. nowych chorych osób. We Włoszech ostatni dzień to nieco ponad 2 tys. nowych chorych. To również liczba daleka od rekordów, które wynosiły 6-7 tys. dziennie.
Jednocześnie, dla lepszego wglądu sytuację i porównania sytuacji pomiędzy poszczególnymi krajami, stworzyliśmy wykres uwzględniający liczbę nowych przypadków przeliczoną na każdy milion mieszkańców.
Obejrzyj i dowiedz się, jak chronić się przed koronawirusem: