Od kilku dni w 38-milionowej Polsce jest więcej zakażeń niż w 83-milionowych Niemczech. Tendencja utrzymuje się od 7 października, ale różnica w liczbie zakażeń stale się zwiększa - ostatniej doby dobiła już do niemal 2 tysięcy.
Zyski w dół
Poważna sytuacja w Polsce to kłopot dla dziesiątek tysięcy przygranicznych przedsiębiorców, którzy żyją przede wszystkim z Niemców. Handlowcy, restauratorzy czy fryzjerzy mieli bardzo ciężką wiosnę. Niewiele zarabiali z powodu zamkniętych granic. Jednak z czasem sytuacja się poprawiła. Jak pisaliśmy w reportażu "Trzy pogrzeby i wesele", przygraniczne bazary dosyć szybko zaczęły odzyskiwać klientów zza Odry.
Jak sytuacja wygląda teraz? - Niemców jest zdecydowanie mniej niż jeszcze we wrześniu. Myślę, że o około 20-30 procent - mówi nam sprzedawca ze sklepu z papierosami w dolnośląskim Zgorzelcu.
Zgorzelecki przedsiębiorca dodaje jednak, że i tak jest w stosunkowo dobrej sytuacji. Po pierwsze, Niemcy zawsze chętnie jeżdżą po tanie papierosy do Polski. Dopóki granice nie są zamknięte, klienci będą się pojawiać.
Po drugie, do Zgorzelca przyjeżdżają głównie Niemcy z Saksonii. O tego klienta polscy handlowcy mocno konkurują z Czechami. - Jednak tam sytuacja jest znacznie gorsza niż w Polsce. Ci Niemcy, którzy do tej pory jeździli na zakupy do Czech, zwykle więc ostatecznie lądują u nas - opowiada sprzedawca.
Koronawirus w Polsce i w Niemczech - porównanie zakażeń w październiku
Zgorzelec ma też szczęście, że stosunkowo rzadko trafiają do niego berlińczycy. Inaczej jest na przykład w Słubicach. Tamtejsze targowiska i sklepy są uzależnione od klienta z niemieckiej stolicy.
Berlińczykom nie w głowie zakupy w Polsce
A w Berlinie sytuacja jest wyjątkowo trudna. W stolicy są obecnie 62 przypadki zakażeń na 100 tys. mieszkańców w ujęciu tygodniowym. Tymczasem niemiecka średnia to 27,5.
W efekcie w stolicy wprowadzane są kolejne ograniczenia - z nocną "godziną policyjną" dla barów i restauracji włącznie. Mieszkańcy Berlina coraz częściej zostają więc teraz w domach i nie w głowie im wyjazdy na tanie zakupy.
W aptece Corax w przygranicznym Kostrzynie nad Odrą słyszymy, że problem jest poważny. Niemców jest coraz mniej, a już berlińczycy pojawiają się wyjątkowo rzadko.
Handlowcy, z którymi rozmawialiśmy, najbardziej boją się jednak ponownego zamknięcia granic. - Z jednym lockdownem daliśmy sobie radę, ale drugiego już możemy nie przetrwać - mówią.
W stosunkowo dobrej sytuacji są natomiast przedsiębiorcy z popularnych wśród Niemców kurortów, na przykład ze Świnoujścia.
- Turystów zza naszej zachodniej granicy jest oczywiście mniej niż o tej samej porze w zeszłym roku. Ale ciągle jest ich sporo, promenada dzięki nim żyje. Fakt, rzadziej teraz jeżdżą do hoteli, ale ciągle często wybierają mniejsze pensjonaty czy apartamenty. A spora część z nich ma tu swoje mieszkania - słyszymy od właścicielki pensjonatu z tego miasta.