"Gazeta Wyborcza" zwraca uwagę, że największym problemem w tym kontekście jest planowany wzrost bezrobocia.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy zakłada, że na koniec roku bez pracy może zostać nawet 9,9 proc. Polaków, czyli ponad 1,5 mln z nas. A to mocno odbije się na dochodach w polskich domach.
Prof. Ryszard Szarfenberg, politolog Uniwersytetu Warszawskiego i przewodniczący European Anti-Poverty Network Polska szacuje, że sytuacja jest bardzo poważna.
Jego zdaniem poniżej granicy skrajnego ubóstwa (616 zł dochodu przy gospodarstwie jednoosobowym i 1500 zł dla rodziny z dzieckiem) może niedługo żyć nawet 3,7 mln z nas.
Podobnie sprawa ma się w przypadku osób relatywnie ubogich czyli tych, którzy wydają i zarabiają mniej niż połowę tego, co statystyczny Polak. W takiej sytuacji może znaleźć się w najbliższym czasie dodatkowe 1,7 mln osób.
Należy jednak mieć nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie. - To na razie prognoza. Wzrost bezrobocia o 200 procent też przecież nie jest pewny. Jeśli w drugiej połowie roku sytuacja gospodarcza będzie się szybko poprawiać, to i wzrost ubóstwa będzie mniejszy - mówi "GW" prof. Szarfenberg.
Ekonomista zwraca również uwagę na to,o czym pisaliśmy już w money.pl w ubiegłym tygodniu. Tarcza antykryzysowa w dużej mierze faworyzuje samozatrudnionych kosztem etatowców. Ci drudzy po utracie pracy zostają tylko z zasiłkiem dla bezrobotnych, który wynosi zaledwie kilkaset złotych na rękę.
Z kolei przedsiębiorcy mogą liczyć na świadczenie postojowe, zwolnienie ze składek ZUS czy bezzwrotną pożyczkę w kwocie 5000 zł.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl