Do wyprzedania dziesiątków tysięcy specjalistycznych całotwarzowych masek neoprenowych miało dojść w połowie lutego, kiedy rząd wiedział już o nadciągającej pandemii koronawirusa - pisze poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza".
Ze składnic Agencji Rezerw Materiałowych pozbyto się około 63 tys. sztuk tych, dziś tak ważnych dla narażonego personelu medycznego, masek. Jak ustaliła "Wyborcza" wykupiły je prywatne osoby. Bo i cena miła być okazyjna. Kiedy w na rynku nie można było ich dostać, w sieci żądano za nie po 300 zł. Tym czasem ARM miała sprzedawać je po 10 zł.
Jak to możliwe? Z ustaleń dziennika, że miało mieć to związek ze zbliżającym się terminem ich przydatności. Jednak ze specyfikacji dołączonej do ogłoszenia o sprzedaży wynika, iż można ich było używać do 2021 r. - zauważa "Wyborcza".
"Maski wymagały obowiązkowego przeglądu, który musiałby zostać zrobiony u producenta we Francji i wymagał dużych nakładów finansowych, co było nieuzasadnione ekonomicznie" – tłumaczył dziennikarzom dziennika Dariusz Zawadka, dyrektor biura organizacyjnego w centrali ARM.
Lekarze pytają jednak, czy faktycznie zrobienie przeglądu to większy problem niż sprowadzanie sprzętu z Chin, często złej jakości? Zwłaszcza, że dziś braki są tak wielkie, że lekarze posiłkują się maseczkami tworzonymi chałupniczo, przerabianymi z masek do nurkowania, prosząc o pomoc, bo sytuacja jest dramatyczna.
Jak przyznał w rozmowie z "Wyborczą" prof. Krzysztof Simon, dolnośląski konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych, maski te wyglądają znakomicie. Jeśli dołączyć do nich filtr przeciwwirusowy, byłyby bardzo przydatne.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl