Lockdown, czy to narodowy, czy tylko punktowy odbił się na handlu. Spora jego część przeniosła się do sieci, ale również tradycyjne sklepy musiały się zmienić. Kiedy umożliwia się im handel, muszą to robić pod rygorem. To z kolei przyśpieszyło pewne procesy.
Jak pisze poniedziałkowa "Rzeczpospolita", w ostatnim czasie znacząco przybyło kas samoobsługowych, sieci inwestują w systemy "skanuj i płać", które umożliwiają zakupy i płatność smartfonem, bez wizyty w kasie.
To jednak będzie miało swoje skutki. Głównie odbije się na pracownikach handu, którzy stają się coraz mniej potrzebni. Ten trend szczególnie widać na Zachodzie. KPMG szacuje, że tylko w angielskich sklepach zatrudnienie w handlu skurczy się z powodu pandemii o 400 tys. osób.
To również czeka Polskę. Już w tej chwili aż 66 proc. naszych rodaków chce więcej kas samoobsługowych.
- To przyszłość branży – mówi "Rz" Agnieszka Górnicka, prezes Inquiry Research. – Automatyzacja obsługi przyspiesza, kas przybywa, ale wymaga to wciąż usprawnień. Z małymi zakupami takie opcje są wygodne – zaznacza.
Im wyższa automatyzacja w sklepie, tym mniej potrzeba pracowników do obsługi. To oznacza redukcje. Ale nie tak daleka przyszłość może się okazać jeszcze trudniejsza. Już bowiem powstają sklepy w ogóle bez pracowników.