Do sądu trafił akt oskarżenia w sprawie grupy przestępczej składającej się z więźniów, strażników i adwokatów, wśród oskarżonych są Andrzej Z. "Słowik", szef mafii pruszkowskiej oraz Sebastian L. "Lepa" i Wojciech S. "Wojtas" - bossowie z gangu mokotowskiego.
Podejrzanych było prawie 40 osób. Zarzuty dotyczą ostatecznie siedmiu z nich. Prokurator zarzucił oskarżonym udział w zorganizowanej grupie przestępczej, która handlowała narkotykami na terenie aresztu śledczego i korumpowała funkcjonariuszy, mieli też wyłudzać poświadczenia nieprawdy w dokumentach i posługiwać się nimi, by mataczyć w toczących się przeciwko nim postępowaniach karnych.
Kierowanie więziennym gangiem oskarżyciel publiczny przypisuje "Lepie", ale ani on, ani żaden z pozostałych oskarżonych nie przyznali się do winy, a stawiane im zarzuty niektórzy z nich określili jako "nagonkę". Wyparli się również znajomości z człowiekiem, który ich obciążył.
O tym, że na terenie aresztu działa grupa przestępcza złożona z najbardziej rozpoznawalnych postaci stołecznego półświatka, prokuratura dowiedziała się dzięki zawiadomieniu, które złożył jeden z członków narkotykowej bandy. Sebastian K. napisał w kwietniu 2019 r. list, w którym ujawnił śledczym strukturę grupy i zakres jej działalności.
K. posiadał liczne dokumenty potwierdzające rozliczenia finansowe, wpłaty, dysponował również własnymi zapiskami i obszernym grypsem. Przemycano amfetaminę, kokainę, marihuanę, mefedron.
"Adwokatki"
W proceder przemycania narkotyków na teren aresztu miały być zaangażowane dwie panie adwokat – Monika Ch. oraz Olga J., które miały przywozić środki odurzające na Białołękę i przekazywać je w trakcie widzeń adwokackich z osadzonymi.
Narkotyki zwykle trafiały "Lepy", który z kolei miał je dostawać od swojego syna, Krystiana M., będącego w związku z adwokat Moniką Ch. Ta przynosiła mu używki na widzenia, ukryte w gumowych rękawicach. Rachunek bankowy pani mecenas miał być jednym ze sposobów na przekazywanie pieniędzy z rozliczeń narkotykowych. Prokuratura dotarła do przelewów, które opisywane były jako "SEBA", albo "opłata za leasing", a które w rzeczywistości były finalizacją nielegalnych transakcji.
"Wojtasowi" na widzenia adwokat Anna C. miała przynosić zeskanowane materiały z toczącej się przeciwko niemu sprawy, grypsy i anaboliki, zapakowane tak, by nie wyszły na prześwietleniu. Próbowała także wnieść silny lek nasenny.
Sebastian K. wskazał też, że "Lepa" i "Arczi" opłacili mu adwokata – Olgę J. – która reprezentowała też dwóch pozostałych, by mogli spotykać się razem podczas widzeń i tam ustalać szczegóły obrotu narkotykami oraz dokonywać rozliczeń. Ale sposobów na omawianie "interesów", mimo obowiązującej więźniów izolacji, było więcej. Bossowie "Mokotowa" umawiali się np. w jednym czasie do dentysty. Wykorzystywali też skorumpowanych funkcjonariuszy, by swobodnie przemieszczać się między oddziałami.
Cennik wśród strażników
Paczki żywnościowe, listy bez cenzury, sterydy i strzykawki, gumy do ćwiczeń, suplementy, ubrania, telefony komórkowe, czytniki do kart mikro-SD, perfumy, alkohol (0,5 litra kosztowało od 50 do 100 zł) a nawet pas i rękawice bokserskie, wnoszono na teren aresztu dzięki "przychylności" funkcjonariuszy aresztu śledczego, którzy za konkretne usługi pobierali ustalone wcześniej wynagrodzenie.
Na korumpowanie funkcjonariuszy Służby Więziennej przeznaczano 20 proc. od kwoty zysku z obrotu narkotykami. Każdy ze strażników miał swój pseudonim, przypisany był też do konkretnej funkcji w grupie, niektórzy mieli tylko "przymykać oko" na naruszanie regulaminu, inni ułatwiali popełnianie przestępstw.
Dostarczenie mikrotelefonów komórkowych kosztowało 500 zł. Część strażników miała sama brać udział w przestępstwach np. rozprowadzając narkotyki. U skorumpowanego strażnika specjalne usługi mogli wykupić sobie tylko grypsujący, których wcześniej zaakceptowało szefostwo grupy. Część "klawiszy" brała miesięcznie pensję w wysokości 1000 zł, inni dostawali pieniądze po wykonaniu konkretnego zadania.
Większość funkcjonariuszy SW nie przyznała się do winy. Jeden jednak potwierdził słowa świadka.
Grupa rozbita
Prokuratura zbierała dowody przez ponad rok. Ostatecznie 24 września 2020 r. zatrzymano ponad 20 osób, w tym "Lepę", "Słowika", "Wojtasa", "Arcziego" i "Garbatego". Zarzuty postawiono im na podstawie wyjaśnień skruszonego przestępcy i innych dowodów.
Jesienią 2020 r. zatrzymane zostały także adwokatki Olga J. i Monika Ch., ta druga została od tymczasowo aresztowana. Decyzję o aresztowaniu Olgi J. sąd podjął dopiero po rozpoznaniu zażalenia prokuratora.
Z treści aktu oskarżenia przeciwko "Lepie" i innym wynika, że większość oskarżonych nie posiada obecnie żadnego stałego źródła dochodu. Wyjątkiem jest Andrzej Z. ps. "Słowik", który w prokuraturze oświadczył, że co miesiąc zarabia 3 tysiące złotych "z tytułu profitów pochodzących ze sprzedaży książki".
Do narkotykowego gangu działającego w areszcie miał należeć także Zbigniew C. "Daks", którego w tej sprawie nie oskarżono, ponieważ zmarł w 2019 r.