Jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku ludzie biznesmena Ryszarda Krazuego, zaczęli skupować w antykwariatach przedwojenne akcje, mające teoretycznie wartość kolekcjonerską. Im udało się jednak coś wyjątkowego - na podstawie tych papierów wartościowych reaktywowali przedwojenną spółkę i przejęli grunty, które były kiedyś jej własnością.
Stało się to możliwe dzięki decyzjom sądów, które kierowały się przesłanką dotyczącą nieprawidłowego wykreślenia spółki z rejestru handlowego. Zwrot gruntów "przyklepał" minister rolnictwa w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza, Roman Jagieliński. Stało się to w roku 1996. Ale podobną decyzję podjął też w 2012 roku jeden z kolejnych ministrów, Marek Sawicki.
Warto zauważyć, że nie mówimy też o pierwszej lepszej spółce - chodzi o przedsiębiorstwo o nazwie "C. Ulrich". Były to zakłady ogrodnicze, dysponujące sporą ilością gruntów - mowa o 166 hektarach. Jej imieniem ochrzczono jedną z części warszawskiej Woli - Ulrychów.
Krauze sprzedał część swoich gruntów pod budowę wielkiego centrum handlowego o nazwie Wola Park. Problemy reaktywowanej spółki pojawiły się w momencie, gdy miasto stołeczne potrzebowało gruntów pod budowę stacji metra. Prawnicy ratusza uznali, że coś jest nie w porządku i zgłosili swoje obiekcje sądowi - stało się to w 2016 roku.
Teraz - jak pisze Michał Wojtczuk w "Gazecie Wyborczej" - do stołecznego ratusza trafił wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Na początku lipca zdecydował on, że reaktywacja spółki C. Ulrich nie odbyła się w sposób prawidłowy. Czyli spółki nie ma, a wszystkie zwroty gruntów należy uznać za niebyłe.
Sprawą zajmował się gdański sąd, gdyż spółka starała się też o grunty w Gdyni.
Ryszard Krauze przed laty był jednym z najbogatszych Polaków. Co roku pojawiał się na liście najbardziej majętnych. To już tylko przeszłość.
Jesienią zeszłego roku Krauze został zatrzymany w sprawie domniemanego wyprowadzenia pieniędzy z jego spółki Polnord. Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego przeszukali również jego mieszkanie w Sopocie.
- Pomylono przychód ze stratą. Przyniosłem Polnordowi trzy razy bardzo dużo pieniędzy, możliwości zarobienia. A prokurator nie odczytał tego właściwie i pomyślał, że może coś uszczupliłem - tłumaczył Ryszard Krauze. Obecnie jest na wolności - sąd nie podzielił zdania prokuratury co do potrzeby stosowania aresztu.
Jak przypomina "Wyborcza", Ryszard Krauze popadł w niełaskę w środowisku PiS, gdy wybuchła afera gruntowa w roku 2007. Był podejrzewany, że przez pośrednika uprzedził Andrzeja Leppera o prowadzonej wobec niego akcji.