Z danych KRD wynika, że w Polsce zaległości alimentacyjne ma 300 tys. rodziców. Na koniec maja tego roku mieli do oddania z łącznie aż 13 mld zł. Większość z nich zalega z płatnościami nie tylko na dzieci. 60 proc. z nich to dłużnicy-recydywiści, którzy nie płacą innych zobowiązań.
Średni dług jednego alimenciarza wynosi około 43,7 tys. zł. Jednak statystyczny dłużnik z Lubelszczyzny ma dług w wysokości 48 tys. zł. Najwięcej dłużników alimentacyjnych mieszka natomiast w województwie śląskim (38,8 tys.).
Najgorzej z płatnościami jest z kolei Mazowszu, gdzie kwota zaległych alimentów sięga 1,7 mld zł. Niewiele mniej do oddania mają dłużnicy z województwa śląskiego – 1,6 mld zł. Ponad 1,2 mld zł i 1 mld zł długu mają do spłacenia mieszkańcy Dolnego Śląska oraz regionu kujawsko-pomorskiego. Blisko przekroczenia miliardowego progu są również dłużnicy z Wielkopolski (952 mln zł).
Na tym tle najlepiej wypadają mieszkańcy województw opolskiego, zaległości alimentacyjne w tym regionie wynoszą 329 mln zł a także lubuskiego (345 mln zł) oraz podlaskiego (362 mln zł).
Jak podaje KRD dłużnicy alimentacyjni najczęściej mieszkają w mieście (77 proc.)., a 96 proc. z nich stanowią mężczyźni.
- Tempo wykreślania alimenciarzy z KRD wynosi około 1 procent na rok. Nadal jednak nie udaje się zmniejszyć kwoty ich zaległości. Jednym z powodów tak dużego problemu ze ściągalnością może być to, że niepłacenie alimentów jest pobłażliwie traktowane lub społecznie akceptowane komentuje Adam Łącki, prezes zarządu KRD.
- Najczęściej taką postawę obserwujemy na północy i zachodzie Polski. Widać to też w średnich i dużych miastach, czyli tam, gdzie więzi sąsiedzkie są słabsze. W mniejszych miejscowościach i na wsi ludzie lepiej się znają i bardziej przejmują się opinią. Dlatego na tych obszarach zadłużenie alimentacyjne występuje w mniejszej skali - dodaje.