5 lat zajęło sądom kwestie formalne, w szczególności ustalenie, kto tak naprawdę pozywa. Na wyrok dotyczący kredytów frankowych udzielanych przez Bank Millennium przyjdzie poczekać pewnie jeszcze kilka kolejnych lat. I tak okazało się, że skorzystanie z formuły pozwu zbiorowego, który miał usprawnić dochodzenie roszczeń, bardzo wszystko wydłużyło, a wręcz okazał się niewypałem – pisze "Rzeczpospolita".
Pomoc dla "frankowiczów" przyszła, ale nie od rządu
Sprawa dotyczy 3288 umów kredytowych, ale w sumie obejmuje 5350 osób (w wielu umowach kredytobiorcami są dwie osoby).
To jeden z kilkuset pozwów zbiorowych, które w ciągu ostatnich dziewięciu lat trafiły do polskich sądów. Wzorowane na rozwiązaniach z powodzeniem stosowanych od lat w USA, miały usprawnić wydawanie wyroków w sprawach, w które zaangażowanych jest wiele osób. Rozbijają się jednak o kwestie proceduralne. Efekt: w latach 2010-2017 tylko co trzecia sprawa z pozwu grupowego została merytorycznie rozpoznana, a choć wpłynęło ich234, w żadnej poważniejszej podsądni nie dostali jeszcze pieniędzy do rąk.
Frankowicze kontra banki. Przełomowa decyzja sądu
Adwokat Marcin Szymański, współautor pozwu przeciw Bankowi Millennium, mówi w rozmowie z "RZ", że klienci są świadomi, iż pozew zbiorowy wcale nie gwarantuje, że proces przebiegnie mniej boleśnie. Porównuje jednak ich sytuację do dylematu pasażera, który musi zdecydować, czy jechać autobusem (będzie tłoczno i trzeba się zatrzymywać na wielu przystankach, ale wyjdzie taniej), czy też taksówką (szybciej, ale drożej).
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl